Tytuł: Przybysze z ciemności. Inwazja
Autor: Michaił Achmanow
Seria: Przybysze z ciemności (Tom 1)
Wydawnictwo: Almaz
Rok wydania: 2012
Stron: 250
Moja ocena: 8/10
Ludzie od dawna fantazjują na temat
życia w kosmosie. Czy jesteśmy w nim sami? A jeśli nie, to kim są Oni i
dlaczego do tej pory nie wykryliśmy ich obecności? Twórcy pewnego
podgatunku science fiction w szczególności upodobali sobie ten temat,
oferując nam różne podejścia i teorie. W tyle za autorami z Zachodu nie
zostali rosyjscy pisarze, których tradycje space opery sięgają początków
XX. wieku, o czym we wstępie do „Inwazji" pisze Paweł Laudański.
Przedstawicielem tego nurtu jest właśnie seria „Przybysze z ciemności",
dziesięciotomowa saga, której pierwsza część ukazała się w Polsce
nakładem wydawnictwa Almaz. Każdy zainteresowany z pewnością zada sobie
pytanie, czy warto inwestować w kolejny cykl i czy wizja Achmanowa
zaskoczy nas czymś nowym?
Ludzkość w roku 2088 doczekała się w
końcu spotkania z Obcymi. A raczej na nich „wpadła". Ogromny statek
pozaziemskiej rasy, wyposażony w zaawansowane technologie, przejmuje
ziemski okręt „Skowronek" wraz z ocalałą załogą. Prowadzone na nich
badania mają zweryfikować przydatność Ziemian do przedłużenia
egzystencji stworzeń zwanych przez siebie bino faata. Zrezygnowali oni
bowiem z naturalnego rozrodu na rzecz przetrwania i nie dopuszczenia do
kolejnych katastrof. Niebieska planeta ma być dla nich azylem, źródłem
siły roboczej i stacją przystankową do walki z innymi, wrogimi ludami
kosmosu. Tej niezbyt przyjemnej wizji ma szansę przeszkodzić Paweł
Litwin, jeden z nielicznych ocalałych z zagłady krążownika.
Fabułę obserwujemy z kilku różnych
punktów widzenia, co pozwala nam na poszerzyć perspektywę i dowiedzieć
się, co o spotkaniu z obcą rasą sądzą ludzie z różnych grup społecznych.
Głównym bohaterem jest Litwin i najbardziej emocjonujące są właśnie
jego przygody na okręcie kosmitów, w których stara się jednocześnie
uratować Ziemię, jak i swoich kompanów. Za pomocą kaffu komunikuje się z
quasi-rozumnym mózgiem statku, dzięki któremu może ukrywać się przed
obławą. Nie zabraknie tu głębokich filozoficznych rozważań, trafnych
spostrzeżeń, a nawet międzygatunkowego seksu. Z drugiej strony mamy
obserwatorów na naszej planecie: prasę, ważne persony i zwykłych ludzi,
niedowiarków, którzy nie czują, że ta sprawa w ogóle ich dotyczy.
Dodatkowo, co jakiś czas odwiedzamy kopalnię na asteroidzie, polskich
naukowców, czy mieszkańców Posterunku 13 na Wenus. Wszystko to obok
wspomnianego wcześniej nabierania perspektywy, służy również do poznania
świata pod koniec XXI w., postępu technologicznego i przemian
społecznych, jakie zaszły w ludziach.
Achmanow nie jest zbytnim optymistą,
wszak to dopiero za 76 lat ludzkość przestanie być we Wszechświecie
osamotniona. Arthur C. Clarke w „Odysei Kosmicznej 2001" prorokował o
roku 2001, w którym jak wiemy nic takiego się nie wydarzyło. Wizję
rosyjskiego pisarza wyróżnia niezdecydowanie co do stosunku do takiego
spotkania. Chociaż kosmici przynoszą ze sobą ewidentnie złe zamiary, to
nie sposób przewidzieć, w jakim kierunku potoczą się losy Ziemi i
Ziemian w kolejnych tomach. Zresztą podobieństw do prozy Clarke'a uważny
czytelnik znajdzie tu więcej – akcja dzieje się w pobliżu Jowisza, z
którym wiąże się również starożytny artefakt, o nieokreślonym
pochodzeniu i przeznaczeniu.
Zderzenie dwóch kultur autorstwa
Achmanowa to wydarzenie podniosłe, które rodzi wiele obaw, ale i daje
nadzieje. W kolejnych tomach możemy spodziewać się rozbudowy świata,
głębszego poznania obcych ras, a także poszerzania intrygi dotyczącej
artefaktu. Niektórym trudno będzie przebrnąć przez początek książki, w
którym nic nie jest do końca jasne. Im dalej jednak, tym będzie lepiej.
Akcja nabiera tempa, a fani science fiction i space opery mogą się
odprężyć i dać się porwać w tę kosmiczną historię. Czy więc warto? Jak
najbardziej.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Almaz