Tytuł: Czerwień rubinu
Autor: Kerstin Gier
Seria: Trylogia czasu (Tom 1)
Seria: Trylogia czasu (Tom 1)
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 344
Moja ocena: 7/10
Raz na jakiś czas chyba każdego nachodzi chęć na coś
„lżejszego” do poczytania. Po ciężkim dniu pracy, między trudniejszymi
książkami, czy po prostu dla relaksu - powieść Kerstin Gier „Czerwień rubinu”
to pozycja idealna, aby się odprężyć. Mamy tu wszystko – zagadki, romanse i…
podróże w czasie!
Dziewczę o niedorzecznym imieniu Gwendolyn uczęszcza do
naszego odpowiednika liceum i ma całkiem spokojne życie. Jej rodzina jest
wprawdzie nieco pokręcona – co jakiś czas niektórym objawia się gen podróży w
czasie, ale nie dotyczy to jednak naszej bohaterki. Paskudna odpowiedzialność
spadła na starszą od niej o dzień kuzynkę, Charlottę. Dni Gwendolyn mijają na
obgadywaniu nauczycieli, plotkowaniu o chłopakach, oglądaniu filmów z przyjaciółką,
Leslie, i pozostałych typowych (może poza rozmowami z duchami) dla nastolatek czynnościach.
Oczywiście, do czasu… Pewnego dnia to ona, zamiast Charlotty przenosi się w
czasie. I rozpętuje się piekło. No, bez przesady, ale czas beztroskich dni w życiu
Gwendolyn bezpowrotnie dobiega końca.
Ogólna fabuła nie brzmi zbyt oryginalnie, jednakże autorka
zadbała o szczegóły. Podróżować w czasie mogą jedynie posiadacze specjalnego
genu, których w całej historii było zaledwie dwunastu, a każdy oznaczony innym
kamieniem szlachetnym. Gwendolyn jest oczywiście ostatnim brakującym ogniwem –
rubinem. Zebranie krwi od każdego z podróżników odkryje mroczną „tajemnicę”, o
której nic nikt nie wie (a szczególnie czytelnicy). Samo przenoszenie się w
czasie, choć zapowiada dobrą zabawę, wcale nie jest takie przyjemne – objawia
się nudnościami, a następnie nieszczęsny wybraniec znajduje się nagle w losowo
wybranych czasach, do 400 lat wstecz. Aby to uregulować Strażnicy (zakon, który
założył Hrabia de Saint Germain) stosują chronografy, pozwalające odbywać
kontrolowane podróże.
Przeogromny wachlarz możliwości, które ma pisarz,
korzystający z idei podróży w czasie, a także wiążące się z tym tajemnice i
trzymanie czytelnika w niepewności to najmocniejsze strony tej książki. Fabuła wydaje
się być solidnie dopracowana, a asów w
rękawie autorce spokojnie wystarczy na kolejne dwa tomy. Po tym jak Gwendolyn
przenosi się po raz pierwszy zostajemy rzuceni w sam środek akcji, która gna na
złamanie karku. „Czerwień rubinu” czyta się naprawdę szybko i niektórzy mogą
dostać nawet wypieków na twarzy, ale…
No właśnie, jak zawsze jest też druga strona medalu. Z
początku powieść czyta się okropnie. Pierwszoosobowa narracja z perspektywy
nastolatki to przepis na katastrofę. Jak kiedyś zaczytywałam się w podobnie
napisanym „Pamiętniku księżniczki”, tak teraz jestem wręcz uczulona na tak
infantylny i naiwny sposób pisania. To, jaki film oglądała ostatnio z
przyjaciółką, czy który kolega się na nią obejrzał interesuje mnie tak bardzo
jak mróz na Syberii. A co do tych kolegów… Jest to książka skierowana głównie
do nastolatek, więc elementu romansu nie mogło tu zabraknąć. Nie drżyjcie, nie
jest on zbyt ckliwy, nie ma bowiem miejsca na jego rozkwit. Gwendolyn jednak ma
zadatki na Mary Sue, więc kolejne tomy zapewne przyniosą nam, o zgrozo, więcej dziecinnych
komentarzy na temat chłopców.
Z podróżami w czasie zawsze wiąże się ryzyko wystąpienia
paradoksów, których także Kerstin Gier nie udało się uniknąć. Chociaż jedynie
dotyka powierzchni tego skomplikowanego tematu, szybko nasuwają się dręczące
pytania o ciągłość czasu, a także wagę czynów podróżników. Pisarka sama
dodatkowo dokłada sobie roboty, komplikując i tak już złożoną intrygę.
Pozostaje mi tylko trzymać kciuki, żeby wyszła z tego zadania zwycięsko -
wiarygodnie i bez zbędnych wyjaśnień.
Wydawnictwo Egmont 22 lutego wydało ostatni tom Trylogii Czasu –
„Zieleń szmaragdu”. Z chęcią poczytam o kolejnych przygodach Gwendolyn,
chociażby po to, żeby przekonać się, czy miałam rację co do autorki. Chociaż z
początku „Czerwień rubinu” czyta się ciężko, potem jest już tylko lepiej. To
książka idealna na odprężenie, ale uważajcie – mimo wad, wciąga!