poniedziałek, 18 lutego 2013

#159 Nowa Fantastyka 02/2013 - omówienie

Lutowe wydanie miesięcznika rozpoczyna się przezabawnym wstępniakiem Jakuba Winiarskiego o tym, jak to porównuje się nas, Polaków, do Hobbitów Europy. Coś w tym jest...

Zostając w temacie postaci fantastycznych, pierwszym artykułem jest "Łowca potworów: historia prawdziwa" Roberta Ziębińskiego, o kulturalnych początkach, legendach i mitach, które spowodowały powstanie takich bohaterów jak bracia Winchester z mojego ukochanego serialu "Supernatural", czy Van Helsing. O filmach raczej więcej w tym numerze nie poczytamy. Kolejnym tekstem jest przegląd ostatniego trzydziestolecia w rosyjskiej fantastyce, Pawła Laudańskiego, który dostarcza wielu ciekawostek i inspiracji lekturowych. Wawrzyniec Podrzucki w "Darwinie w wielkim mieście" obserwuje ciekawy trend ewolucyjny w fantastyce. Kolejne źródło tytułów i interesujących hipotez. Fanów komiksu ucieszy wywiad z Dave'em McKeanem, autorem okładek serii "Sandman", współpracującego także z Neilem Gaimanem. Dla fantastycznych wyjadaczy Mateusz Albin przygotował "Fantastyczny świat damsko-męskich animozji", czyli opis twórczości Andre Norton. Mini-tekstem, a zarazem zapowiedzią i recenzją jest "Ingress - jak wyciągnąć geeka z domu?" Pawła Chełchowskiego. Pisze on o grze na telefony z systemem Android, która wykorzystuje rozszerzoną rzeczywistość, zamieniając nudne miasto w pole walki o władzę nad światem i sprawia, że aż chce się wyjść z domu. Na koniec dość smutna wiadomość, ale opatrzona jak zawsze fantastycznym tekstem Macieja Parowskiego, który po trzech dekadach w redakcji miesięcznika odchodzi na emeryturę.

Felietonowo na początek Jakub Ćwiek i "Amator", czyli apel do amatorów, fanów, entuzjastów i hobbystów , aby robili to co kochają i nie oglądali się na wielkich "profesjonalistów" i hejterów, a będą się w życiu naprawdę dobrze bawić. Taka ideologia przemawia za sobą tym bardziej, że sam Kuba jest takim "amatorem", a toczy żywot godny pozazdroszczenia. Michael J. Sullivan w kolejnym odcinku Rad dla piszących zwraca uwagę na istotę "Łączenia realnego z nierealnym". Rafał Kosik jak zwykle w polityczno-społecznej odsłonie, ale tym razem w pełni się z nim zgadzam, że globalne koncerny mają nas - maluczkich głęboko. Tekst Petera Wattsa to nie kolejny z serii - przedstawia on sylwetkę Philipa K.Dicka i zarazem recenzuje książkę "Exegesis", czyli zbiór notatek, listów, etc. zapisanych ręką autora. Łukasz Orbitowski orbitując po kinie trafił na film z zeszłego roku, "John dies at the end", skierowany do wąskiej, specyficznej publiczności.

Sedno numeru, czyli opowiadania powoli wracają do formy. Na razie nadal nadrabiają ilością nad jakością, ale jesteśmy na dobrej drodze.

Bernadetta Prandzioch, "Ceną będzie samotność" - krótko, acz wzruszająco. Autorka subtelnie zmusza nas do zastanowienia się nad odpowiedzią na jedno, ważne pytanie... Fabułę warto przeczytać samo, co bym tu nie napisała, nieco zepsułoby lekturę.
Paweł Ciećwierz, "Non serviam" - nie do końca przypadło mi do gustu. Czwórka starych znajomych wyrusza w poszukiwaniu artefaktu. A może nie była ich czwórka? A może nie poszukiwali artefaktu? To jest właśnie problem tego opowiadania, że ciężko się w nim połapać.
Maciej Musialik, "Rzeźbiarze światła" - jeszcze krótszy tekst, ale z lepszą puentą. Chociaż w pewnym momencie można się jej domyślić - ciarki i tak nieuniknione. I tu, jak w przypadku Prandzioch, każdy fragment fabuły zepsułby przyjemność czytania.
Maciej Salamończyk, "Lwiątko Heraklesa" - podobnie jak u Ciećwierza - ciężko ogarnąć i opisać fabułę słowami. Czytało się chyba nawet trudniej niż "Non serviam".
Jack Skillingstead, "Jesteś tutaj?" - kryminał science-fiction, skondensowany na paru stronach. Czyta się nieźle, ale nie jest to tekst dla każdego.
Tad Williams, "Dziesiąta muza" - najsłynniejszy autor numeru, znany głównie z fantasy, próbuje swoich sił z fantastyką naukową i muszę przyznać, że nieźle mu to wyszło. Chociaż akcja dzieje się w przyszłości, umiejętnie przeplata on wspomnienia XX-wiecznej kultury z żądnymi krwi obcymi.
Paul Melko, "Dziesięć Sigm" - dość oderwany od rzeczywistości tekst, i to dosłownie. Główny bohater ma pewną przypadłość - każdy jego wybór tworzy nowy, współbieżny świat, w którym może obserwować skutki swoich decyzji. Brzmi skomplikowanie, ale w rzeczywistości jest bardzo dobrze.
Alex Shartsman, "Zajęcia w terenie" - dwustronicowe opowiadanko, z puentą, satyrą naszych czasów, lecz dziejące się w odległej przyszłości, lub wręcz w ogóle innym wszechświecie.

Oprócz tego, jak zawsze, zapowiedzi, recenzje ("Długa Ziemia", "Science fiction po polsku", "Przebudzenia lewiatana", "Gwiazdy prawdopodobieństwa", czy "Hobbita", a także filmów i komiksów. A do wygrania "Brainman" i "Świat czarownic". W Internecie dodatkowo o Frankensteinie, festiwalach i garść "innych" recenzji.

wtorek, 12 lutego 2013

#158 Przebudzenie Lewiatana - recenzja

Tytuł: Przebudzenie Lewiatana
Autor: James S. A. Corey
Seria: Expanse (#1)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2013
Stron: 714

Moja ocena: 9/10









"Przebudzenie lewiatana" Jamesa S.A. Coreya nie miało łatwego życia na polskim rynku czytelniczym. Premiera była przekładana wielokrotnie, czekając na lepszy moment. I tak, 8 lutego 2013 roku w końcu dostajemy ją do naszych rąk, wydaną nakładem wydawnictwa Fabryka Słów. Zastanawiacie się, czy opłacało się czekać? Jak najbardziej! Tak późna data ostatecznej publikacji ma także pozytywy - w teorii jeszcze w tym roku dostaniemy także tom drugi, "Caliban's War". Oby tylko nie spotkał go los poprzednika...

W skolonizowanym Układzie Słonecznym ludzkość podzieliła się na trzy frakcje - Ziemian, zwanych Ziemniakami, Marsjan oraz mieszkańców Pasa Asteroid, czyli Pasiarzy. Co ciekawe, z upływem lat, w szczególności ci ostatni, wykształcają własny slang, a także zaczynają się od mieszkańców Ziemi różnić także fizycznie, ze względu na obniżoną grawitację. Chociaż mogłoby się wydawać, że powinni być niezależni i mieć lepsze warunki do życia, niż na przeludnionej planecie-matce, polegają oni na dostawach niektórych surowców, oraz - przede wszystkim - wody. Do czasu lektury sądziłam, że bycie kolonizatorem Marsa, czy chociażby właśnie asteroidy byłoby dobrym pomysłem. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, jak bardzo kolonia byłaby zależna od dobrej woli Ziemian i handlu, który można łatwo zakłócić.

W takim świecie zmuszeni są żyć główni bohaterowie książki, z których perspektywy pisane są kolejne rozdziały. Holden, ExO holownika transportującego bryły lodu, natrafia na sygnał ratunkowy dochodzący z opuszczonego statku, Scopuli. Wpadają tym samym w pułapkę, z której jedynie on i paru kompanów wychodzi żywymi. Okazuje się, że zaatakowały ich okręty podające się za należące do Marsjańskiej Floty wojennej. Holden nie waha się i informuje o tym cały układ, nie myśląc o implikacjach swego czynu - a te są ogromne. Skrywane niechęci między "rasami" wreszcie znajdują ujście i zaczyna się wojna między Pasiarzami a Marsjanami. Jej początek i przebieg śledzi z Ceres, głównej stacji Pasa, detektyw Miller. Podczas poszukiwania pewnej dziewczyny, Julie, natrafia on na ślad, łączący ją ze Scopuli... Od tej pory to tylko kwestia czasu, kiedy dwaj bohaterowie się spotkają i czy ludzkość będzie jeszcze wtedy istnieć.

Prawdziwymi autorami książki, którzy przyjęli jeden pseudonim - James S.A. Corey - są Daniel Abraham oraz Ty Franck. Ich pierwsza wspólna powieść to pierwszorzędny przedstawiciel gatunku space opery, której wszystkie najważniejsze cechy znajdziemy już na początku lektury. Dużą część czasu spędzimy na pokładzie superszybkich i wyekwipowanych w śmiertelnie groźną broń statków kosmicznych, będziemy obserwować walki okrętów, jak i żołnierzy w międzyplanetarnym konflikcie zbrojnym. Na jego tle udało się pisarzom wnikliwie przedstawić historie dwóch głównych bohaterów, ich rozterki i problemy śledzimy niemal z równie dużą uwagą, co smaczki fabularne. Także aspekty polityczne choć skomplikowane, zostały przedstawione jako delikatne procesy, w sposób zrozumiały.

Od pierwszych stron "Przebudzenie Lewiatana" to dynamiczna historia, która już w prologu stawia przed nami największą tajemnicę. Wizja jej konsekwencji przysparza wręcz o dreszcze. Ogromną rolę ma w tym plastyczność i bogactwo opisów, a także struktura fabuły, nie raz ocierająca się o filmowość - szczególnie obrazów z gatunku horrorów science-fiction. Przeskakiwanie od jednego bohatera do drugiego, spowalnia nieco tempo akcji, ale dzięki temu możemy lepiej zrozumieć poczynania postaci na tle całości. Dokładając do tego świetny styl, dzięki któremu ponad 700 stron czyta się niesamowicie szybko, jest to lektura naprawdę godna uwagi.

Warto było czekać tak długo na premierę powieści. Miejmy teraz tylko nadzieję, że z drugim tomem nie będzie podobnie i dostaniemy go zgodnie z planem. Tym samym zachęcam do sięgnięcia, gdyż "Przebudzenie Lewiatana" to świetna space opera, nie tylko dla fanów tego gatunku.

Książka została przekazana od serwisu Secretum za co serdecznie dziękuję.

wtorek, 5 lutego 2013

#157 Konkurs i baza ebooków - ogłoszenie

Mam dla Was dzisiaj dwa ogłoszenia :) Jedno o bazie darmowych, legalnych e-booków, a drugie dla tych, którzy piszą "do szuflady" od wydawnictwa Paperback.


Kolejna edycja konkursu dla młodych pisarzy!
W zeszłym roku daliśmy Wam szansę... Wykorzystaliście ją, a antologia okazała się strzałem w dziesiątkę :) W tym roku dajemy Wam ponownie szansę, w drugiej już edycji tego konkursu. Macie możliwość zaistnieć w fantastycznej antologii wydawnictwa Paperback. Kolejni znani autorzy dołączają do projektu. Znane nazwiska, znani twórcy, a wśród nich... być może właśnie Ty!
Na Wasze opowiadania z gatunku science fiction czekamy od 16 stycznia do 16 czerwca 2013 roku. Z regulaminem możecie zapoznać się na stronie www.paperback.com.pl. Odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania znajdziecie także na www.paperback.pl. Pióra, klawiatury, ołówki w dłoń! Kosmiczny werbunek do "Science fiction po polsku 2" właśnie się zaczął!

Przypomnę tutaj fragment mojej recenzji antologii "Science fiction po polsku":
"Czwórka laureatów wyłonionych w konkursie udowadnia, że nie był to wybór przypadkowy.  Teksty Artura Laisena, Piotra Saroty, Szymona Stoczka i Istvana Vizvary’ego to pokaz ogromnej wyobraźni, oryginalności i śmiała próba przekonania do siebie czytelników. Oni nie mają nic do stracenia, a publikacja w antologii to dla nich ogromna szansa."
***


Pod adresem http://www.fantastykapolska.pl znajdziecie bazę polskich e-booków fantastycznych, którą założył pisarz Robert J. Szmidt. Zupełnie za darmo i legalnie możecie pobrać opowiadania najsłynniejszych polskich autorów (np. Rafał Dębski, Dariusz Domagalski, Marcin Mortka), a z każdym tygodniem tekstów przybywa.

Twórca strony pisze:
"Kilkanaście lat temu, wprowadzając na rynek magazyn Science Fiction, pomogłem otworzyć drzwi rynku wydawniczego dla kolejnej fali polskich autorów. Dzięki tamtej inicjatywie czytelnicy otrzymali dostęp do wielu znakomitych tekstów, które wcześniej leżakowały latami w szufladach, a polscy autorzy przestali być traktowani gorzej od swoich zagranicznych kolegów. Dzisiaj próbuję otworzyć kolejne drzwi, tym razem wirtualne, tworząc bazę ogólnodostępnych znakomitych tekstów, które powinny zachęcić do kupowania czytników, a przez to doprowadzić do rozwoju e-książki w Polsce."

niedziela, 3 lutego 2013

#156 Terry Pratchett, Stephen Baxter, Długa Ziemia - recenzja

Tytuł: Długa Ziemia
Autor: Terry Pratchett, Stephen Baxter
Seria: Długa Ziemia (#1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Stron: 368

Moja ocena: 8/10









Kolaboracja Terry'ego Pratchetta, jako autora humorystycznej fantastyki, i Stephena Baxtera, czyli twórcy hard science fiction to coś, co od początku budziło wiele kontrowersji, nieufności, ale i ogromne zainteresowanie fanów obu pisarzy. Wiadomo było, że "Długa Ziemia" to powieść z gatunku SF, dlatego częściej pojawiały się pytania, jak odnajdzie się w niej Pratchett i czy nadal będzie można poczuć jego charakterystyczny styl. Z tym pierwszym nie miał problemów, bo to wszak na kanwach jego opowiadania, "The High Meggas", powstała ta pozycja.
"- Och... - stwierdziła. Ta reakcja wydała jej się nieadekwatna, więc po krótkim namyśle dodała: - Mój... - I zakończyła, choć w ten sposób negowała wyznawany przez całe życie agnostycyzm, zbliżający się do czystego ateizmu: - Boże!"
Wszystko zaczęło się od upublicznienia w sieci instrukcji do stworzenia krokera. To zasilane ziemniakiem niewiniątko, z trójstanowym przełącznikiem, pozwoliło ludzkości odkryć nieskończoną ilość nowych światów, w większości zdatnych do zasiedlenia. Po cóż podróżować w kosmos, gdy o "krok" od nas znajduje się wszechświat równoległy, ze swoim układem planetarnym, ze swoją galaktyką, itd.? Przed ludźmi nagle otworzyły się nieograniczone możliwości, a każda kolejna Ziemia to po prostu wierzchołek drzewa ewentualności.

Joshua to naturalny kroczący, czyli ktoś, kto do przenoszenia się po Długiej Ziemi, jak ludzie nazwali te równoległe globy, nie potrzebuje krokera. Nie jest on jedyny - okazuje się, że w historii ludzkości bywali już tacy, lecz nie potrafili kontrolować swojej zdolności i nagle znikali bez śladu. Młody chłopak przyciąga uwagę Lobsanga, duszy tybetańskiego mechanika, zamkniętego w formie rozproszonego komputera. Razem na ogromnym sterowcu, wyruszają na zachód od Ziemi podstawowej. Początkowo ich celem jest dotarcie do milionowego świata, ale w trakcie podróży zauważają coś niepokojącego. Chociaż homo sapiens jako tacy wykształcili się tylko raz, wśród światów zalesionych, lodowych, wodnych i uprawnych, pojawiają się człekokształtne małpy, które wyraźnie przed czymś uciekają. Ruszają więc temu na spotkanie - próbując zrozumieć fenomen Długiej Ziemi oraz zdecydować, czy to "coś" zagraża także ludzkości.

Możliwość przekraczania do równoległych wersji planety, nieskażonych ludzkością, pełnych surowców i dóbr naturalnych, dana z dnia na dzień niemal wszystkim mieszkańcom Ziemi, spowodowała oczywisty krach gospodarczy, polityczny, społeczny, a nawet kulturowy, co w książce zostało opisane bardzo realistycznie i wiarygodnie. Ludzie zostali postawieni przed wyborem jednego z nowych światów, bądź pozostania na starym. Najbliższe Ziemie na wschód (wybierane częściej przez Azjatów) oraz zachód (preferowane przez resztę świata) zaroiły się nagle od nowych społeczności, zakładających bez przeszkód osady i łączących się w grupy. Oczywiste, że nie spodobało się to państwom (pozbawionym wpływów z podatków oraz większości siły roboczej), ale - co ciekawe - głównie nie godziła się z tym pewna grupa ludzi, niezdolnych do przekraczania. Większość pozostających na Ziemi należała właśnie do nich i nie podobała im się wolność, jaką nagle zostali obdarzeni kroczący. Podobne ruchy społeczne opisywał Drew Magary w "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" i w obu przypadkach kończy się to tragicznie.

W trakcie lektury "Długiej Ziemi" nieunikniona jest smutna refleksja, że ludzie niczego się nie nauczyli. Dostawszy nieskończoną (prawdopodobnie) liczbę nowych Ziem, zajmują je i niszczą. Krępuje ich jedynie brak możliwości przenoszenia żelaza, ale z racji na bogactwo planety, na dłuższą metę nie stanowi to problemu. W trakcie podróży Joshuy i Lobsanga przez niezliczone wersje Ziemi, duet brytyjskich pisarzy próbuje uświadomić nam, że jesteśmy wyjątkowi, żyjemy na jedynej wersji planety, która zdolna była wyewoluować w ludzi. To, co spotka ta niezwykła para na swojej drodze jest zarazem genialne, jak i przerażające. Poniekąd wolałabym jednak, byśmy nigdy nie otrzymali instrukcji do stworzenia krokera, a nasza ekspansja wyniosła nas w kosmos, kryjący przecież tak wiele pytań i odpowiedzi.
"- (...)Podstawowy problem (...) polega na tym, że nie możemy przenieść broni, zgadza się?
- Tak, sir, nawet glocków, bo mają stalowe części. Nie da się przenieść żelaza, sir. Ani stali. (...) Ale swojego sprzętu pan nie przeniesie, najwyżej rdzę z pańskiej lufy.
- To chyba nie jakiś świński żart, Jansson? - zapytał podejrzliwie.
- Nawet mi to do głowy nie przyszło, sir."
Podział zadań między autorów staje się jasny podczas lektury - szczególnie w dialogach czuć ten charakterystyczny, zabawny styl Pratchetta, traktujący wszystko z przymrużeniem oka. Ale wydźwięk książki jest raczej poważny i tu widać, że za fabułę odpowiada Baxter. Gorzko uświadamia nam o naszych słabych stronach, jako członków ludzkości XXI wieku. Odniosłam wrażenie, że mimo że akcja książki nie dzieje się w kosmosie, tęskni on za nim i wybrałby on podróż w przestrzeni, a nie po drzewie ewentualności. Bohaterowie powieści obdarzeni są nie tylko ciekawością i inteligencją, ale i empatią skierowaną ku innym mieszkańcom Długiej Ziemi. Oprócz Joshuy i Lobsanga, również policjantka Monika Jansson oraz spotkana na jednym ze światów Sally, to postaci typowe dla Pratchetta.

"Długa Ziemia" to dopiero początek przygody. Kolejny tom o tytule "The Long War" ukaże się w Anglii w czerwcu tego roku, choć my pewnie będziemy musieli poczekać jeszcze dłużej. Ale książka Terry'ego Pratchetta i Stephena Baxtera warta jest tego czekania, a także każdej minuty refleksji. Chociaż nie jest to coś, czego mogą się spodziewać fani Świata Dysku, należy pamiętać, że powieść wyewoluowała z opowiadania właśnie sir Terry'ego, a jego wyobraźnia wydaje się nie mieć granic. Nie nastawiajcie się więc na potoki czarnego humoru, prędzej na strumyk, a także nie wyłączajcie myślenia podczas lektury. Tak, to jest właśnie taka książka.

sobota, 2 lutego 2013

#155 Podsumowanie stycznia

Nie przeczytałam w styczniu zbyt wiele. Na początku miesiąca przez naukę do egzaminu inżynierskiego, a potem - bo musiałam odżyć i świętować bycie inżynierem. Zatopiłam się także w moim projekcie portalu o grach tworzonym przez kobiety (GirlsCanPlay.pl).

Przeczytałam 4 książki o łącznej liczbie stron 1492, co daje ok. 48 stron/dzień.

1. Krzysztof Bielecki, "Rekonstrukcja"
2. Antologia "Science fiction po polsku" - 8/10
3. Terry Pratchett, Stephen Baxter, "Długa Ziemia"
4. John Lutz, "Seryjny"

Do tego, pojawiło się 6 zaległych recenzji, omówienie styczniowego numeru Nowej Fantastyki, stosik, zapowiedź i dwa ogłoszenia.

Luty zapewne nie będzie lepszy, bo idę do pierwszej pracy, a potem zaczynam studia magisterskie i na czytanie zostanie mi bardzo mało czasu... Mam nadzieję, że jakoś uda mi się to wszystko pogodzić. Na pewno pojawią się recenzje przeczytanych w styczniu książek, a także omówienie lutowej NF. Czy coś jeszcze? To się okaże.

A jak u Was minął styczeń i jakie macie plany na luty?