Tytuł: Zaginione wrota
Autor: Orson Scott Card
Seria: Magowie Mitheru (Tom 1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 448
Moja ocena: 8/10
Autor: Orson Scott Card
Seria: Magowie Mitheru (Tom 1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 448
Moja ocena: 8/10
Orson Scott Card to autor najbardziej znany ze swojej sagi o
Enderze. Pisarz, który dobrze się czuje zarówno w czystej fantastyce naukowej (której
przedstawicielem jest „Gra Endera”), jak i w połączeniach science fiction i
fantasy (np. „Tropiciel”, seria „Powrót do domu”). „Zaginione wrota” należą do
tej drugiej kategorii. Stanowią także początek zupełnie nowej serii „Magowie
Mitheru”, przeznaczonej głównie dla młodzieży.
Zastanawiające, że kiedyś na świecie wierzono w tak wielu
bogów – wszechmocnych i potężnych, ale i ludzkich. W pewnym momencie przestano opowiadać
o nich historie, być może z powodu przejścia na wiarę monoteistyczną, lecz może
po prostu… stracili oni swoje moce? Rodzina Northów jest jedną z wielu, których
obdarzeni drobnymi talentami członkowie żyją w ukryciu przed światem ludzi.
Niegdyś wszyscy oni byli potężni, lecz jeden z magów wrót, psotny Loki, zamknął
dostęp do mitycznego Westilu, z którego czerpali siłę. Od tej pory rodziny
przysięgły zabić każdego, kto wykazuje w sobie choćby odrobinę tego rodzaju
czarów. I tak spotykamy Danny’ego, pierwszego od tysięcy lat maga wrót, który
odkrywa przypadkiem swoje zdolności i musi nauczyć się z nimi radzić i przeżyć.
Podobnie jak w „Tropicielu”, głównym bohaterem powieści jest
nastolatek, który okazuje się mieć w sobie ogromną moc i uczy się, jak jej
używać. Chociaż schemat jest bardzo podobny, to książce nie można zarzucić
wtórności. Autor wymyślił wszechświat równoległy do naszego, niemal jak ten
autorstwa J.K. Rowling, podzielony na czarodziejów i mugoli. W tym wypadku są
to magowie i „suszłaki” – tak pogardliwie nazywani są zwykli śmiertelnicy. Żyją
zupełnie odrębnie, ale korzystają z dobrodziejstw współczesnej technologii,
starając się jednakże ograniczyć jakikolwiek kontakt z ludźmi. Między sobą
natomiast rywalizują, skupieni w wielkie rodziny.
Całe zaplecze magii świata książki zostało przemyślane i opisane
szczegółowo. W szczególności magia wrót jest intrygująca i wcale nie tak prosta
jak się wydaje. Wiążą się z nią niebezpieczeństwa nie jedynie ze strony rodzin,
ale i złodzieja wrót, który tylko czeka, aż brama między światami zostanie
otwarta, aby pożreć moc maga. Danny jest pomysłowy w korzystaniu ze swoich
zdolności, a w nauce otrzymuje niespodziewaną pomoc. Chociaż Card snuje
opowieść podobnie leniwym tonem jak w serii „Powrót do domu”, kolejne strony
mijają nam szybko, a przygody Danny’ego są emocjonujące.
Gdyby powieść zawierała tylko wyżej wymienione rzeczy byłaby
ciekawa, ale nie porwałaby czytelnika. Dlatego świetnym chwytem jest
wprowadzenie rozdziałów z perspektywy Kluchy, służącego na zamku. Pozornie
zupełnie niepowiązane historie i postacie nadają akcji tempa, a nam zostaje
tylko zastanawiać się, jaki jest cel pisarza. A ten jest może trochę przewidywalny,
ale nie ujmuje mu to pomysłowości.
Historia o dwóch światach – współczesnym i odpowiadającym
średniowieczu, z dwoma głównymi bohaterami i mnóstwem pobocznych, którzy
zupełnie nie zostali potraktowani po macoszemu, wciąga i wywołuje wiele emocji.
„Zaginione wrota” stanowią zamkniętą całość, ale jako pierwszy tom serii mogą
zostać rozwinięte na bardzo wiele sposobów. Podejrzewam, że Danny’ego
bezpośrednio już nie spotkamy, ale świat wymyślony przez Orsona Scotta Carda
jest niemal bezgraniczny i na pewno przysporzy nam jeszcze wiele wrażeń.
Za książkę dziękuję panu Marcinowi i wydawnictwu Prószyński i S-ka