czwartek, 4 lipca 2013

#177 Nakręcana dziewczyna - recenzja

Tytuł: Nakręcana dziewczyna
Autor: Paolo Bacigalupi
Wydawnictwo: MAG
Rok wydania: 2013
Stron: 560

Moja ocena: 7/10










Paolo Bacigalupi dał się poznać w serii „Uczta wyobraźni”, w której najpierw została wydana powieść. To sztandarowa pozycja z gatunku fantastyki ekologicznej, która nie wszystkim przypadnie do gustu.

W niedalekiej przyszłości, w Królestwie Tajlandii zmagają się ze sobą dwa główne ministerstwa – Handlu i Środowiska. Oba mają różne cele, ale równie brutalne środki. Określa je także kolor koszul, odpowiednio – czarne i białe, a ich widok, szczególnie tych drugich, wprowadza przerażenie wśród społeczeństwa. W tak trudnej sytuacji państwa zmuszony jest działać Anderson Lake, przedstawiciel zagranicznych inwestorów, zarządzający fabryką produkującą sprężyny. W czasach, w których światem rządzą firmy kaloryczne, Królestwem miotają intrygi polityczne, a interes jednostki jest ważniejszy od interesu społeczeństwa, Anderson potajemnie próbuje wykraść informacje tajlandzkiego banku genów.

Historię obserwujemy także z drugiego punktu widzenia, kapitana „białych koszul”, Jaidee’ego. Jest to jedyna postać, co do której motywacji nie ma wątpliwości. Jako pracownik Ministerstwa Środowiska, jego głównym celem jest ochrona państwa, a przy tym nadzór nad nielegalnym importem, co z kolei jest nie na rękę Ministerstwu Handlu. Osią książki jest rywalizacja między tymi dwoma praktycznie niezależnymi jednostkami. Interesy „farangów”, czyli zagranicznych przedsiębiorców, również mają duży wpływ na fabułę. W międzyczasie przez karty książki przewijają się także chińscy imigranci, tzw. „żółte karty”, w postaci Hock Senga, którego interesuje tylko własny los.

Świat przedstawiony „Nakręcanej dziewczyny” jest ciekawie zarysowany i bardzo spójny. Chociaż obszar, który poznajemy jest dość niewielki (nie wiemy dokładnie co stało się z resztą planety, poza wybranymi obszarami, dostajemy jedynie pewne wskazówki). Autor skupił się na opisywaniu realiów Królestwa Tajlandii, jej mieszkańców, chińskich nielegalnych imigrantów lub tzw. "farangów”. Wszyscy oni widzą w tym kraju szansę dla siebie, czy to na nowe życie, czy choćby na jego godny koniec. Bangkok to miasto usilnie opierające się napierającej ze wszech stron sile wody, pokonujące wszelkie przeciwności. Dzięki bogatym zbiorom genów nigdy nie brakuje żywności, która nie jest tak trująca jak poza jego granicami. Dlatego przyciąga do siebie ludzi, dla których nie ma innego miejsca w świecie.

Na tym tle kontrastowo wybija się na pierwszy plan tytułowa Emiko, potocznie zwana "nakręcanką". Jest ona wynikiem japońskich eksperymentów genetycznych, jedną z tzw."Nowych Ludzi". W przeciwieństwie do wizji innych autorów, Bacigalupi nie wynosi tej nowej, sztucznej rasy na piedestał, a wręcz sprowadza na margines, jako gorszych, wyklętych przez społeczność, a w Tajlandii wręcz zakazanych. Nie są oni też idealni - w zależności od modelu, obdarzono ich małą odpornością na wszechobecny żar lejący się z nieba, a każdy nieostrożny ruch może zdradzić ich prawdziwe pochodzenie. Emiko jest więc towarem deficytowym, który bogacze kupują i wykorzystują jej naturalną wolę poddańczą. Jej życie jednak zmienia się, gdy napotyka na swojej drodze Andersona. Dla dziewczyny to Bangkok jest więzieniem, a nadzieją są odległe, wręcz mityczne wioski "nakręcańców".

Tak jak w „Złomiarzu” mamy tu do czynienia z wizją genialną, a jednocześnie bardzo niepokojącą, bo aż tak realistyczną. Bez problemu można sobie wyobrazić taki obrót spraw. Zamiast łudząco humanoidalnych androidów dostajemy umyślnie wyróżniającą się nową formę śmiertelników. Ludzkość przegrywa z żywiołami, które sama na siebie sprowadziła zmianami w klimacie Ziemi. Zmagania z epidemiami, przeludnieniem, nielegalną imigracją – to wszystko składa się na jedną z wypadkowych kierunków, w których idziemy. Może nie za 20 lat, ale za 70-100 – wyobrażenie Bacigalupiego może okazać się prawdziwe.

„Nakręcana dziewczyna” to powieść bez kompromisów, idealna dla dojrzałego odbiorcy. Mniej oczytanym i preferującym mniej skomplikowane fabuły wyda się zbyt złożona, wręcz ciężka w lekturze. Ta książka to fantastyka ekologiczna, czy też biopunk w najtwardszym wydaniu. Nie bez przyczyny jej pierwsza edycja w Polsce ukazała się w serii „Uczta wyobraźni” – najbardziej wymagającej, a zarazem najbardziej zaspokajającej czytelnicze fantastyczne gusta.

Książka została przekazana od serwisu dlalejdis.pl.
 Link do recenzji w serwisie: Fantastyka ekologiczna dla wymagających

12 komentarzy:

  1. Ciekawa powieść. Myślę, że mój bratanek będzie z niej zadowolony. Chyba kupię mu ją w prezencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być dla niego za poważna, ale musi się sam przekonać :)

      Usuń
  2. Ciekawie się zapowiada, może kiedyś przeczytam. Piszesz bardzo dobre recenzje :)
    mlwdragon.blogspot.com
    historiaadam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam. Porzuciłam książkę po jakichś 200 stronach. W ogóle do mnie nie trafiła ta historia.
    pozdrawiam
    Miłośniczka Książek

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno będę chciała ją kiedyś przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno przeczytam, pytanie tylko kiedy??

    in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Możesz jeszcze dodać, że powieść ta dostała Nebule w 2010 roku. To najważniejsza nagroda amerykańska dla powieści sci-fi i fantasy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, czy takie książki są dla mnie. Z reguły przed fantastyką bronię się rękami, więc z tą pozycją będzie podobnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Całość prezentuje się naprawdę ciekawie. Obawiam się tylko tego, że jeżeli mi nie podejdzie, to wyjdzie na to, że z moją wyobraźnią nie jest najlepiej;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam i bardzo mi się podobała ;)

    OdpowiedzUsuń