Tytuł: Gwiazda prawdopodobieństwa
Autor: Nancy Kress
Seria: Prawdopodobieństwo (#2)
Wydawnictwo: Almaz
Rok wydania: 2012
Stron: 296
Moja ocena: 9/10
„Nie ma dobrego SF bez nauki”,
stwierdza we Wstępie do „Gwiazdy prawdopodobieństwa” astrofizyk dr Leszek
Błaszkiewicz. Chociaż to banał to nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że
podstawą fantastyki naukowej jest właśnie nauka i powinna ona być przedstawiona
jak najlepiej, jak najbardziej wiarygodnie. Nancy Kress już w pierwszym tomie
trylogii zapoznała nas ze swoją wizją podróżowania po wszechświecie, a także
wprowadziła w intrygujące technologie Obcych. Ich działanie jedynie zarysowała,
ale w innych powieściach mogłoby być ono pominięte milczeniem. Drugi tom to
kwintesencja naukowości, jednak – co bardzo ważne – zaprezentowanej dokładnie i
w tak zjadliwy i przyjemny sposób, że nawet laik, wczytawszy się z uwagą w
opisy, będzie się zastanawiał, czy faktycznie możliwe jest istnienie czegoś
takiego jak prawdony. W pełni pojmie, jeśli nie ich istotę, to ogromne
znaczenie dla ludzi i Światan.
Tak, dla Światan, na których
planetę powrócimy w jeszcze mniej pozytywnych okolicznościach. To przecież tam,
pod powierzchnią, w górach Neury leży zakopany drugi artefakt, który
prawdopodobnie ocalił Świat przed zabójczą falą po wybuchu sztucznego księżyca.
Nowy-stary zespół ma za zadanie odkryć zasady działania starożytnej technologii
i jej zastosowanie w wojnie z Fallerami. Ponownie spotykamy Dietera Grubera i
jego żonę, Annę Sikorski. Dołącza do nich Lyle Kaufman, major o
niepowstrzymanej ciekawości i pasji do nauki, który zainaugurował całą wyprawę;
doktor Thomas Capelo, naukowiec i szaleniec, mający prywatne powody do
nienawidzenia obcych, wraz z dziećmi i opiekunką (co wiele o nim mówi, jako o
człowieku, który na niebezpieczną kosmiczną misję zabiera swoje dzieci); oraz
Wrażliwiec, Marbet Grant, której zadaniem będzie tajna próba wyciągnięcia
jakichkolwiek informacji z pierwszego żywego Fallera przechwyconego i
przetransportowanego na statek. A na powierzchni planety z trwogą oczekuje
Ziemian Enla, która nie darzy ich zbytnim uczuciem…
Muszę przyznać, że naprawdę miło było
wrócić do starych, znanych już z „Księżyca prawdopodobieństwa” postaci – Enli,
pek Sikorski i peka Grubera. Ale równie dobrą robotę autorka wykonała przy
tworzeniu nowych bohaterów. Każdy ma swoją osobowość, jest charakterystyczny i
po prostu daje się lubić (nawet fizyk Capelo w głębi serca zasługuje na sympatię
czytelnika). Zostają oni rzuceni w wir wydarzeń, mogących zaważyć na
przetrwaniu ludzkości w niekończącej się wojnie z Fallerami. Z jednej strony
próbują wydobyć artefakt i rozgryźć jego zasadę działania, a z drugiej
dowiedzieć się, co wiedzą obcy, nie przekazując im żadnych nadmiarowych
informacji. W międzyczasie jedyne dzieci na planecie się nudzą, a pozostali
naukowcy handlują ze Światanami. Tylko parę osób w ogóle obchodzi, co się
stanie z planetą i jej mieszkańcami, połączonymi przecież za pomocą dzielonej
rzeczywistości, gdy artefakt opuści jej powierzchnię…
Dużym atutem autorki jest jej
lekkość pióra w opisywaniu skomplikowanych aspektów fizyki, wedle której działa
starożytna technologia. Prawdony, bądź co bądź, nie istnieją, a mnie po
lekturze utkwiły w głowie głębiej niż niektóre rzeczy z lekcji w szkole. „Gwiazdę
prawdopodobieństwa” czyta się z błyskawicznie, z zapartym tchem czekając na
kolejne niespodzianki, które serwuje nam Nancy Kress. Ten tom jest nawet lepszy
od pierwszego. Mając nadzieję, że ta tendencja się utrzyma, z ogromną
niecierpliwością oczekują zwieńczenia trylogii, a Was całym sercem zachęcam do
sięgnięcia, jeśli jeszcze tego nie uczyniliście.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Almaz
Książkę możecie kupić: tutaj