niedziela, 3 lipca 2011

#21 Pan raczy żartować, panie Feynman! - recenzja

Tytuł: Pan raczy żartować, panie Feynman!
Autor: Richard Feynman
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2007

 Format: e-book




"Najwyraźniej komuś się to znudziło i zdjął drzwi. Pokój miał taki układ, że były tam jeszcze jedne drzwi. Wpadłem na następujący pomysł: zdjąłem te drugie drzwi z zawiasów, zniosłem do piwnicy i schowałem za zbiornikiem z ropą. [...]
Gdy zrobiło się już później, udałem, że zaspałem i zszedłem na dół jako jeden z ostatnich. Wszyscy latali jak z piórkiem, a Pete i jego współlokatorzy strasznie się martwili: ktoś im zabrał drzwi, a oni muszą się uczyć etcetera. Gdy schodziłem po schodach, spytali:
- Feynman! To ty zabrałeś drzwi?
- Jasne, że ja - odparłem. - Popatrzcie, otarłem sobie palce o ścianę, gdy znosiłem drzwi do piwnicy.
Moja odpowiedź nie zadowoliła ich. Prawdę mówiąc, nie uwierzyli mi.[…]
Przez następny tydzień poszukiwania drugich drzwi nie przyniosły żadnych efektów, więc dla kolegów, którzy się uczyli w tym pokoju, sytuacja stała się krytyczna.[...]
Ktoś wysuwa jakiś pomysł, potem ktoś następny. […]
Następny kolega występuje z kolejną propozycją:
- Mam inny pomysł - mówi. - Myślę, że ty, jako prezes, powinieneś zapytać każdego, czy zabrał drzwi, na słowo honoru członka konfraterni.
- Znakomity pomysł - mówi prezes. - A więc na słowo honoru członka konfraterni! - Zaczyna chodzić wokół stołu i pyta każdego po kolei - Jack, zabrałeś drzwi?
- Nie, nie zabrałem drzwi.
- Tim, zabrałeś drzwi?
- Nie, nie zabrałem drzwi.
- Maurice, zabrałeś drzwi?
- Nie, nie zabrałem drzwi.
- Feynman, zabrałeś drzwi?
- Jasne, że zabrałem.
- Przestań, Feynman, to nie są żarty! Sam! Zabrałeś drzwi... - i tak w koło. Wszyscy byli wstrząśnięci. Był pośród nas jakiś nikczemnik, który sobie bimbał ze słowa honoru członka konfraterni! W nocy zostawiłem w widocznym miejscu kartkę z rysunkiem zbiornika na olej i ukrytymi z tyłu drzwiami, więc następnego dnia znaleźli je i wstawili.
Jakiś czas później przyznałem się, że to ja je zabrałem, i wszyscy oskarżyli mnie o krzywoprzysięstwo. Nie pamiętali, co powiedziałem. Pamiętali tylko wniosek, do którego doszli, gdy prezes obszedł wszystkich i rzekomo nikt się nie przyznał, bo mnie nie potraktowali poważnie. Pamiętali ogólną wymowę, a nie poszczególne wypowiedzi.
Ludzie często uważają mnie za kłamczucha, ale ja z reguły mówię prawdę - tyle, że w taki sposób, że często nikt mi nie wierzy!"
s.29-30
 
To tylko jedna z wielu ciekawych i zabawnych historii z życia Richarda Feynmana. Któż nie kojarzy tego nazwiska? 

Najczęściej pojawia się ono przy projekcie Manhattan – jako fizyk teoretyk Feynman brał udział w konstruowaniu bomby atomowej w Los Alamos; został także laureatem nagrody Nobla w 1965 roku, za stworzenie elektrodynamiki kwantowej. Po  więcej szczegółowych informacji zerknijcie na wikipedię, gdyż tak naprawdę „Pan raczy żartować, Panie Feynman!” to autobiograficzna powieść, w której nie znajdziemy wielu detali dotyczących jego naukowych osiągnięć, czy dokładnego opisu powstawania bomby atomowej. 

Zapytacie: „O czym więc jest ta książka?” Pokazuje ona zupełnie inne oblicze teoretyka fizyka. Obala wszystkie ewentualne stereotypy, jakie pojawiają się w naszym umyśle, gdy słyszymy o człowieku pracującym w takim zawodzie. Brak mi słów na wyrażenie tego, jak bardzo inteligentny był Richard Feynman. Przez całe życie lubił bawić się nauką, potrafił przekazać wiedzę innym, nie bał się próbować nowych rzeczy. Podejrzewalibyście naukowca o fascynację malarstwem czy grą na bębnach? Nie tylko w sensie teoretycznym, ale również praktycznym. Niemalże we wszystkim, czego Feynman się dotknął, osiągał perfekcję. 

Zabawny i lekki sposób pisania, a także ogromny dystans do siebie i swoich osiągnięć sprawiają, że książkę czyta się bardzo szybko. Prędko ogarnia nas również satysfakcja, że poznajemy tak wybitnego uczonego, którego ekscentryczny sposób życia wyróżnia na tle innych naukowców. Historie z życia Feynmana są fascynujące i nie raz sprawiały, że kręciłam głową z niedowierzaniem. Żałuję jedynie, że tak mało skupił się na swoich pracach badawczych. Aspekt ten jest niestety niemal całkowicie pominięty. Mimo to, opis naocznej próby bomby atomowej w wykonaniu Feynmana to coś, co trudno zapomnieć. 

Bardzo rzadko czytam powieści autobiograficzne. Jednakże przeczytania „Pan raczy żartować, panie Feynman” nie żałuję. Poleciłabym lekturę tej książki każdemu, kogo choć trochę interesuje nauka. Czy słyszeliście o Feynmanie, czy nie – zachęcam do poznania jego fascynującego życia. 

4 komentarze:

  1. No i masz Ci los, miałam nie dokładać nowych książek do list chcę przeczytać do czasu zejścia poniżej 120 pozycji, i co? Dopisuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja lubię ciekawe i dobrze napisane biografie :) Tytuł mi się kojarzy - chyba książkę widziałam niedawno u znajomych. Będzie motywacja do ponownych odwiedzin :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie często czytam biografie, ale tą chyba warto ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak tylko dorwę- przeczytam z ochotą :) Fragment mocno zachęcający, jak i Twoja recenzja. Chociaż fizyki staram się unikać jak mogę (mówi to osoba, która zamierza zdawać rozszerzoną fizykę na maturze :D), to raczej się skuszę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń