Tytuł: Przebudzenie Lewiatana
Autor: James S. A. Corey
Seria: Expanse (#1)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2013
Stron: 714
Moja ocena: 9/10
"Przebudzenie lewiatana" Jamesa S.A. Coreya
nie miało łatwego życia na polskim rynku czytelniczym. Premiera była
przekładana wielokrotnie, czekając na lepszy moment. I tak, 8 lutego
2013 roku w końcu dostajemy ją do naszych rąk, wydaną nakładem
wydawnictwa Fabryka Słów. Zastanawiacie się, czy opłacało się czekać?
Jak najbardziej! Tak późna data ostatecznej publikacji ma także pozytywy
- w teorii jeszcze w tym roku dostaniemy także tom drugi, "Caliban's
War". Oby tylko nie spotkał go los poprzednika...
W skolonizowanym Układzie Słonecznym
ludzkość podzieliła się na trzy frakcje - Ziemian, zwanych Ziemniakami,
Marsjan oraz mieszkańców Pasa Asteroid, czyli Pasiarzy. Co ciekawe, z
upływem lat, w szczególności ci ostatni, wykształcają własny slang, a
także zaczynają się od mieszkańców Ziemi różnić także fizycznie, ze
względu na obniżoną grawitację. Chociaż mogłoby się wydawać, że powinni
być niezależni i mieć lepsze warunki do życia, niż na przeludnionej
planecie-matce, polegają oni na dostawach niektórych surowców, oraz -
przede wszystkim - wody. Do czasu lektury sądziłam, że bycie
kolonizatorem Marsa, czy chociażby właśnie asteroidy byłoby dobrym
pomysłem. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, jak bardzo kolonia byłaby
zależna od dobrej woli Ziemian i handlu, który można łatwo zakłócić.
W takim świecie zmuszeni są żyć główni
bohaterowie książki, z których perspektywy pisane są kolejne rozdziały.
Holden, ExO holownika transportującego bryły lodu, natrafia na sygnał
ratunkowy dochodzący z opuszczonego statku, Scopuli. Wpadają tym samym w
pułapkę, z której jedynie on i paru kompanów wychodzi żywymi. Okazuje
się, że zaatakowały ich okręty podające się za należące do Marsjańskiej
Floty wojennej. Holden nie waha się i informuje o tym cały układ, nie
myśląc o implikacjach swego czynu - a te są ogromne. Skrywane niechęci
między "rasami" wreszcie znajdują ujście i zaczyna się wojna między
Pasiarzami a Marsjanami. Jej początek i przebieg śledzi z Ceres, głównej
stacji Pasa, detektyw Miller. Podczas poszukiwania pewnej dziewczyny,
Julie, natrafia on na ślad, łączący ją ze Scopuli... Od tej pory to
tylko kwestia czasu, kiedy dwaj bohaterowie się spotkają i czy ludzkość
będzie jeszcze wtedy istnieć.
Prawdziwymi autorami książki, którzy
przyjęli jeden pseudonim - James S.A. Corey - są Daniel Abraham oraz Ty
Franck. Ich pierwsza wspólna powieść to pierwszorzędny przedstawiciel
gatunku space opery, której wszystkie najważniejsze cechy znajdziemy już
na początku lektury. Dużą część czasu spędzimy na pokładzie
superszybkich i wyekwipowanych w śmiertelnie groźną broń statków
kosmicznych, będziemy obserwować walki okrętów, jak i żołnierzy w
międzyplanetarnym konflikcie zbrojnym. Na jego tle udało się pisarzom
wnikliwie przedstawić historie dwóch głównych bohaterów, ich rozterki i
problemy śledzimy niemal z równie dużą uwagą, co smaczki fabularne.
Także aspekty polityczne choć skomplikowane, zostały przedstawione jako
delikatne procesy, w sposób zrozumiały.
Od pierwszych stron "Przebudzenie
Lewiatana" to dynamiczna historia, która już w prologu stawia przed nami
największą tajemnicę. Wizja jej konsekwencji przysparza wręcz o
dreszcze. Ogromną rolę ma w tym plastyczność i bogactwo opisów, a także
struktura fabuły, nie raz ocierająca się o filmowość - szczególnie
obrazów z gatunku horrorów science-fiction. Przeskakiwanie od jednego
bohatera do drugiego, spowalnia nieco tempo akcji, ale dzięki temu
możemy lepiej zrozumieć poczynania postaci na tle całości. Dokładając do
tego świetny styl, dzięki któremu ponad 700 stron czyta się
niesamowicie szybko, jest to lektura naprawdę godna uwagi.
Warto było czekać tak długo na premierę
powieści. Miejmy teraz tylko nadzieję, że z drugim tomem nie będzie
podobnie i dostaniemy go zgodnie z planem. Tym samym zachęcam do
sięgnięcia, gdyż "Przebudzenie Lewiatana" to świetna space opera, nie
tylko dla fanów tego gatunku.
Książka została przekazana od serwisu Secretum za co serdecznie dziękuję.