wtorek, 25 czerwca 2013

#175 Zagubieni. Inwazja - recenzja

Tytuł: Zagubieni. Inwazja
Autor: Marcin Mortka
Seria: Zagubieni (#1)
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2013
Stron: 232

Moja ocena: 6+/10







Marcin Mortka powraca w nowym wydaniu. Sukcesywnie zagospodarowuje kolejne segmenty rynku książkowego. Po fantastyce, powieści marynistycznej, książkach dla najmłodszych tym razem przyszła kolej na młodzież, ale raczej tę przy dolnej granicy, a w dodatku w scenerii science-fiction. „Zagubieni. Inwazja" to początek nowej serii autora, który ma tak, że wszystko, czego dotyka zamienia się w złoto. Czy tak będzie i tym razem?

Na fabułę „Zagubionych" składają się typowe w powieściach młodzieżowych elementy. Główny bohater jest w wieku szkolnym i wraz ze swoim mniej lubianym kolegą nagle trafia w kosmos. Okazuje się, że to jego rodzice przygotowali plan ewakuacyjny na wszelki wypadek. I taki właśnie się trafił – Ziemia znajduje się pod ostrzałem, a cała przestrzeń kosmiczna jest okupowana. Ale kto tu jest dobry, a kto zły ciężko stwierdzić, gdyż Dorian Tomllinson po latach nauki o nich w szkole, dopiero teraz na własne oczy widzi obce, dziwne rasy. Poszukując rodziców, o których słuch zaginął, a po których pozostały jedynie enigmatyczne zagadki ratuje przy okazji siostrę. Poznaje również mieszkańców stacji i poszczególnych globów, a to wszystko w niezbyt oczekiwanym towarzystwie – robota domowego i Storda, kosmity, a zarazem przyjaciela ojca.

Przygodom młodych towarzyszy dreszczyk emocji, gdy raz po raz trafiają z deszczu pod rynnę. Akcja toczy się w naprawdę zastraszającym tempie i nie ma tu mowy o nudzie. Mimo to, trochę ciężko utożsamiać się z tymi dzieciakami, którym poskąpiono odrobinę rysu psychologicznego. Owszem, każde ma pewne cechy charakterystyczne, ale nim zdążymy się do nich przywiązać okazuje się, że to już koniec. Tylko niespełna 230 stron to porcja pewnie w sam raz dla początkującego czytelnika, ale bardziej wymagającym lektura zajmie maksymalnie dwa wieczory.

Pod względem stylistycznym niczego nie można Mortce zarzucić – to nadal ten sam pisarz, którego znamy i lubimy z cyklu „Miecz i Kwiaty" czy serii książek o Tappim. Tutaj słownictwo jest siłą rzeczy nieco uproszczone, ale nie tak bardzo jak można by się było spodziewać. Rejony science-fiction to dla autora całkowita nowość, ale widać w nim potencjał. Potrafił przedstawić świat i fabułę bez zagmatwania, chociaż także bez bardziej kreatywnych wynalazków wyobraźni. Całkowicie poprawnie skomponował utwór w gatunku, po który sięgnął po raz pierwszy i za to należy mu się pochwała. Starsi czytelnicy na pewno nie pogardziliby pełnoprawnym utworem SF w wersji dorosłej.

Nie potrzeba wczytywać się w „Zagubionych" uważnie, żeby zauważyć podobieństwa do innej skierowanej do młodzieży serii, mianowicie „Tam i z powrotem" Tomasza Duszyńskiego. To przede wszystkim nastolatki w kosmosie, kolejna „kotopodobna" inteligentna rasa, mnóstwo akcji i humoru. U Duszyńskiego wszystko to jednak ujęte jest w prześmiewczy sposób, przeplatając popkulturę z fantastyką. Mortka nie sili się na takie zagrywki, przeznaczając powieść właściwie tylko dla jednej grupy czytelników. Nie jest to złe, ale po prostu dorośli raczej nie znajdą tu nic dla siebie.

O tym, że to pozycja głównie dla młodszych czytelników świadczy również spora, wyraźna czcionka. Lekturę umilają rysunki w konwencji komiksów, które przedstawiają ważniejsze wydarzenia w powieści. Książka ta będzie idealna dla młodzieży, szczególnie tej poniżej 16 roku życia. Jeśli zaczytujecie się w serii „Felix, Net i Nika" Rafała Kosika, a „Tam i z powrotem" bardzo wam się podobało – najnowsza książka Mortki jest dla was.

Książka została przekazana od serwisu Secretum.

15 komentarzy:

  1. Racja: sposób przedstawienia świata na plus, z kreatywnością trochę gorzej, ale generalnie czyta się całkiem nieźle - u mnie to nawet nie dwa wieczory. Chętnie sięgnę po kontynuację, a to już coś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te dwa wieczory to takie zaokrąglenie w górę, u mnie także jedna podróż pociągiem, ale może dzieciakom dłużej to zajmie :)
      Mam nadzieję, że w kontynuacji trochę Mortka bardziej poszaleje i będzie przynajmniej 7+ ;)

      Usuń
  2. Jakoś nie zainteresowała mnie ta książka. Raczej nie sięgnę po nią.

    in-corner-with-book.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie, tak zacząłem się zastanawiać, czy czasami to nie autor Tappiego, którego miałem okazję recenzować. Nie mam jakiegoś porównania: Tappi to książka dla dzieci o jakimś stworzonku (nawet nie wiem jakim), a to książka zgoła inna. Nie mam nic do stracenia.
    Muszę napisać do Zielonej Sowy i poprosić o to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja polecam bardziej "dorosłe" książki Mortki, są naprawdę mistrzowskie :)

      Usuń
  4. Tappi to wiking, nie stworzonko ;) Mi się podobało, ale z góry traktowałem tę książkę jako pozycję dla dzieci od zerówki do końca podstawówki. Jako taka wypada dobrze i warto ją dzieciakom podrzucać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do końca podstawówki, ewentualnie można podciągnąć jeszcze pod koniec gimnazjum, ale fakt - dla dzieciaków będzie fajna. Jednak często jest tak, że w takich powieściach autor często puszcza oko do dorosłych czytelników, co ma miejsce w "Tam i z powrotem" Duszyńskiego, dlatego warto tego szukać.

      Ale może to znaczy po prostu, że Mortka dorosłym czytelnikom da coś tylko dla nich w konwencji science fiction? :>

      Usuń
    2. Na 99% mogę stwierdzić, że nie :) Poważne fabuły raczej zachowa dla realiów, w których dobrze się czuje, a fantastyka naukowa na pewno do takich nie należy - dorosłemu czytelnikowi nawet w space operze trzeba jednak co nieco technikaliow wytłumaczyć ;)

      Usuń
  5. Nie zainteresowała mnie ta książka :) Nie dlatego, że nie bardzo lubię polskich autorów, ale sama fabuła nie jest ciekawa w każdym razie dla mnie :/
    Recenzja fajna, bardzo dobrze Ci to wychodzi :)
    historiaadam.blogspot.com
    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Zależy co kto lubi, taka pozycja dla młodych, chcących złapać bakcyla sci-fi będzie idealna :)

      Usuń
  6. Ogólnie się zgadzam odnośnie wrażeń, jedna mała uwaga:

    "O tym, że to pozycja głównie dla młodszych czytelników świadczy również spora, wyraźna czcionka."

    O targecie świadczy znacznie więcej niż czcionka; to jest kwestia drugorzędna. No i wielka czcionka to wcale nie cecha literatury dziecięco-młodzieżowej niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego tam jest "również" :) A słowo "głównie" określa target :P

      Ja w sumie rzadko spotykam się z dużą czcionką przy powieściach mających się za coś więcej niż młodzieżówki, dlatego to dla mnie jeden z wyznaczników :)

      Usuń
    2. Znaczy być może jest to wyjątkowo duża czcionka - nie wiem, bo czytałem ze szczotek. Niemniej jak zauważono już inne wydawnictwa też potrafią sadzić wielką czcionkę w książkach także dla starszych czytelników.

      Usuń
  7. W książkach FS zdarza się to często - zerknij na wydane przez nich powieści Bretta, przecież to człowiek z wadą minus milion przeczyta bez okularów ;)
    W sumie to o samej książce większość napisałem tutaj http://funtastyka.blogspot.com/2013/04/zagubieni-inwazja-recenzja.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie dla mnie, ale myślę, że dla mojego 15-to letniego kuzyna byłaby idealna :) On lubi fantastykę.

    OdpowiedzUsuń