piątek, 11 listopada 2011

#44 Statki Ziemi - recenzja

Tytuł: Statki Ziemi
Autor: Orson Scott Card
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Seria: Powrót do domu (Tom 3)












Orson Scott Card to autor znany przede wszystkim z Sagi o Enderze. Wierniejszym fanom nieobcy jest jego cykl „Powrót do domu”. Z pewnością więc ucieszy ich wieść o wydaniu trzeciego już tomu serii, który w Polsce ukazał się po raz pierwszy.

W „Pamięci Ziemi” i „Wezwaniu Ziemi” poznajemy Nadduszę – superinteligentny komputer, który czuwa nad mieszkańcami Harmonii, aby nigdy nie wpadli na katastrofalne w skutkach myśli, tak jak ich przodkowie na Ziemi. Po 40 milionach lat maszyna zaczyna szwankować, podejmuje więc decyzję o sprowadzeniu grupki ludzi na ich macierzystą planetę. Długi proces zdobywania zaufania mieszkańców Basilici, a także przygotowywania wybrańców do wyprawy dobiegł końca wraz z najazdem wrogiego generała. Szesnaścioro osób, w większości rzuconych na pastwę pustyni wbrew swojej woli, czeka długa podróż, podczas której będą musieli nauczyć się współpracy i pokory wobec bezlitosnych praw natury.

Naddusza dwoi się i troi, aby wszystko poszło po jej myśli. Ludzie jednak na każdym kroku zaskakują ją swoją inwencją, zazdrością i zapatrzeniem w siebie. Zadanie jej przeznaczone okazuje się być jeszcze trudniejsze, a jego pomyślne zakończenie nie raz stanie pod znakiem zapytania. To właśnie na portretach psychologicznych postaci autor skupił się najbardziej. Każdą stara się opisać i przeznaczyć jej choć mały fragment powieści, a ich kreacja stoi na naprawdę wysokim poziomie. Niektóre z nich znamy już z poprzednich części. Siostry Sevet i Kokor miały swoje pięć minut w ostatnim tomie, więc tym razem to ich mężowie wychodzą z cienia. Zapamiętanie imion szesnastu podróżników nie będzie trudnym wyzwaniem, lecz Card utrudnia je nam jak może. Na odległą o tysiące lat świetlnych Ziemię dotrą potomkowie głównych bohaterów, więc podczas podróży drużyna wędrowców systematycznie się rozrasta, dodając nam mnóstwo nowych imion i koneksji rodzinnych.

Sama podróż jest naprawdę trudnym wyzwaniem dla tych, których na wyprawę nie przywiódł głos Nadduszy. Niektórym trudno będzie przestawić się z panującej w Basilice zasady zawierania kontraktu małżeńskiego na rok – na pustyni taki związek ma trwać całe życie. Choć wszystkie postępowania postaci są racjonalnie wytłumaczone, podparte jej historią i opisem charakteru, nie tego szukamy u Carda. Brakuje tu rozmachu znanego z „Gry Endera”, szybkiej akcji i wielowątkowej fabuły. Jedna rzecz wciąż pozostaje nieznana i niezmiennie intryguje czytelnika – co znajdziemy na Ziemi? Jaki okaże się jej Opiekun? Czy naprawa Nadduszy powstrzyma mieszkańców Harmonii przed samozagładą?

Opisy codziennego życia i „zaglądanie” do głów bohaterów zamazują nam główny wątek cyklu. Niestety, ale na podróż na ziemię musimy poczekać do kolejnego tomu. Myślę, że Card w tej powieści nadwyręża cierpliwość swoich czytelników. „Statki Ziemi” jako środkowa część serii wydają się być wciąż wstępem do właściwych wydarzeń, co do których istoty w pewnym momencie zwątpiłam. Sam moment kulminacyjny możemy znaleźć na ostatnich kartach książki, co z pewnością jest mało satysfakcjonujące. Obok „fiction” stanowczo brakuje tu „science”. Naddusza, choć jest komputerem, wydaje się być niemalże Bogiem, wtapiając się w pustynny klimat Harmonii. Podróż z Basilici na Ziemię, trwająca przez trzy tomy, nadal nie wyszła poza planetę, a na kolejny tom zapewne przyjdzie nam trochę poczekać…

Po „Statkach Ziemi” spodziewałam się czegoś nieco innego. Choć nadal świetnie napisana i wciągająca, nie jest to powieść na miarę środka cyklu – dzieje się tu stanowczo za mało. Cała historia jednakże jest niesamowicie intrygująca i możemy być pewni, że Card nas czymś zaskoczy. Następny tom na pewno zagości na mojej półce - zachęcam do tego także i was.

Książka została przekazana od serwisu kobieta20.pl za co serdecznie dziękuję. 

 Link do recenzji w serwisie: Zaburzona Harmonia

7 komentarzy:

  1. Widzę, że zapowiada się ciekawa lektura, mimo nawet drobnych mankamentów. Ja wprawdzie nie przepadam za fantasty, ale wiem już komu polecę tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię książek, w których autor rozbudza ciekawość czytelnika i pozostawia go niezaspokojonym :)
    Ale jako że Carda uparłam się czytać, to gdy już uporam się z Enderem i Alvinem zacznę książki o Nadduszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się, że mogą minąć miesiące, jak nie lata kiedy w końcu znalazłabym odpowiednią ilość czasu na przeczytanie tej serii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś niezbyt ciągnie mnie do tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Grę Endera" mam w przyszłorocznych planach. Jeśli mi się spodoba, to ten cykl też pewnie przeczytam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Card nie w formie? Przykro mi to słyszeć.

    OdpowiedzUsuń