Tytuł: Dzieci Ziemi
Autor: Orson Scott Card
Seria: Powrót do domu (Tom 5 i ostatni)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 376
Moja ocena: 7/10
Autor: Orson Scott Card
Seria: Powrót do domu (Tom 5 i ostatni)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2012
Stron: 376
Moja ocena: 7/10
Orsona Scotta Carda fanom fantastyki nie trzeba
przedstawiać. Autor kultowej Sagi o Enderze, czy powieści dla młodzieży
„Tropiciel” i „Zaginione wrota” w swoim czasie popełnił także serię „Powrót do domu”. Dopiero w tym roku w Polsce po raz pierwszy ukazała się jej ostatnia
część, która zamyka pięciotomową podróż ludzkości z planety Harmonia na Ziemię
nadzorowaną przez superkomputer, Nadduszę. W jakim stylu kończy się nasza
przygoda?
Na Ziemi nie został już nikt z dawnej grupy przybyszów z
Harmonii. Jedynie Shedemei, którą przed starzeniem powstrzymuje powłoka
gwiezdnego sternika oraz długoletnia hibernacja, wraz z Nadduszą, patrolują z
wysoka glob. Zastanawiają się, gdzie podziewa się Opiekunka, na której wezwanie
niegdyś odpowiedzieli, i jaki jest jej plan. Bo do tego, że go ma, nie ma
żadnych wątpliwości. Ludzie na planecie, żyjący wśród aniołów i kopaczy,
zaczynają doznawać prawdziwych snów, których głównym przekazem jest jedno –
zjednoczenie trzech nacji. Śródludzie jednakże niechętnie pozbędą się swoich
ziemnych niewolników, a życie obok nich byłoby udręką. Opiekunka nie będzie
miała prostej roboty szczególnie, że załoga „Basiliki” krzyżując jej plany z
orbity, chce wymusić jakąkolwiek bezpośrednią reakcję.
„Dzieci Ziemi” pokazują, jak daleko serii „Powrót do domu”
jest do etykietki oznaczonej science fiction. Card skupiał się na społeczeństwach
i zmianach w nich zachodzących, aczkolwiek fantastyka naukowa zawsze była obok.
Dopiero w tym ostatnim tomie można zauważyć, że technika była jedynie tłem dla
wydarzeń, które miały decydujące znaczenie w ukazaniu przemian ludzkości. Kosmiczne
wyprawy, zaawansowane technologie, a nawet komputer, Naddusza, były tylko
pretekstem do pokazania powrotu marnotrawnych synów do domu. I właśnie tak
należy traktować ten cykl – nie jako sagę science fiction, lecz jako studium
psychologii pojedynczych jednostek, a także całych narodów, społeczeństw.
Ostatni tom cyklu powinien zamykać wątki, ale też je
wyjaśniać. Tutaj Card mnie rozczarował i podejrzewam, że trochę oszukani
poczują się i inni czytelnicy i fani serii. Zabrakło puenty, podsumowania i
chociażby zakreślenia dalszych losów nowych mieszkańców Ziemi. Jedynie geneza
Opiekunki ma jakiś sens, aczkolwiek jest on zbyt głęboki i nieuchwytny. Możemy
się tylko domyślać, w jakim kierunku potoczą się losy ludzkości, a także
aniołów i kopaczy. Autor uciskaniu tych ostatnich poświęcił wiele miejsca, ale
zabrakło tu spojrzenia z szerszej perspektywy na wspólne życie tak różnych ras.
Z początku lektura była dla mnie naprawdę trudna, ze względu
na mnóstwo nowych bohaterów, których genezę imion autor objaśnił we wstępie książki.
Ironicznie, wprowadził tym samym jeszcze więcej zamieszania, wzbudzając
niechęć. Niestety, nie spotkamy tu nikogo znanego wcześniej, oprócz Shedemei,
ale pojawiają się oni w legendach krążących wśród mieszkańców, a ich imiona
służą do nazywania miejsc geograficznych. Mimo to, nie przyzwyczajałam się do
nowych bohaterów długo. Card poświęca im wiele miejsca, rozbudowując ich i
uzasadniając wszystkie przemiany w nich zachodzące. I tak mamy tu historię
potomków króla, którzy zaprzyjaźniają się z Akmą, niegdyś sponiewieranym
chłopcem. Głoszą oni nową religię, w której Opiekun jest tylko mrzonką, a
kopacze to niegodne, okropne stworzenia, których miejsce jest daleko poza
granicami państwa ludzi i aniołów.
Fabuła w książce służy głównie do pokazania przemian w
społeczeństwach na Ziemi, a także celów działań Opiekunki. Chociaż z zapartym
tchem śledzimy powstającą nową religię, reakcje ludzi oraz posunięcia Nadduszy
i Shedemei, brakuje tu zakończenia godnego całości serii. Owszem, wszystko
rozpoczęte w tym tomie, także się w nim kończy, lecz jako ostatnia część cyklu,
„Dzieci Ziemi” powinny także zamykać i wyjaśniać szersze aspekty, poruszane
przez wszystkie księgi. Gdyby powstała kolejna książka należąca do „Powrotu do domu”, do tej nie miałabym żadnych zastrzeżeń – czytało się ją szybko, akcja
płynie wartko, a przemiany społeczne przedstawione zostały ciekawie i
wiarygodnie. Niestety, nie będzie już kolejnych części, dlatego po ukończonej
lekturze zostaje ogromny niedosyt.
Za książkę dziękuję panu Marcinowi i wydawnictwu Prószyński i S-ka
Chyba nie dla mnie. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja; od dawna poszukuję jakiejś ciekawej serii fantastycznej a "Powrót do domu" tak mnie zaciekawił, że chyba wkrótce wybiorę się na jego poszukiwanie.
OdpowiedzUsuńPrzejrzałem przed chwilą i przeczytałem recenzje poprzednich części i jeszcze bardziej zainteresowałaś mnie lekturą - bardzo dziękuję, na pewno sięgnę. Przy okazji chciałbym sięgnąć też po Zaginione Wrota. Muszę zapisać sobie gdzieś nazwisko autora i nowe tytuły.
Dodaję do obserwowanych. Przy okazji serdecznie zapraszam na mojego bloga ExtinctDreams.blogspot.com
Pozdrawiam, Avenix.
Jeżeli chodzi o Carda to na razie przeczytałem jego serię o przygodach Endera i muszę przyznać, że byłem zachwycony. Od jakiegoś czasu już planuję znów powrócić do tego autora. Może tym razem spróbuję właśnie "Powrót do domu".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tym razem spasuje. Wolę w okresie wakacyjny poczytać troszkę lżejsze tematycznie książki a fantastyczny świat zawsze sprawiał mi wiele problemów.
OdpowiedzUsuńPrzekonałem się do pierwszego tomu "Jutra", (ba, nawet bardzo mi się spodobał:)) więc może i do tego bym się przekonał?
OdpowiedzUsuńJeżeli wciągnę się w poprzednie tomy, to i tą część z chęcią przeczytam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
muszę w końcu sięgnąć po jakąś książkę tego autora, bo jeszcze nie miałam przyjemności
OdpowiedzUsuńUhh jak to ma aż 5 tomów, to odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńwłaśnie czytam. Ogromnie mi się podoba
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać tę serię, ale niestety nie miałam jeszcze do czynienia z żadnym z jej tomów. Mam nadzieję, że kiedyś ulegnie to zmianie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że autor utrzymał swoje książki na wysokim poziomie :) Faktycznie, gdy czytelnik poznaje zbyt dużo nowych bohaterów w jednym czasie to lektura jest uciążliwa, ale z czasem to się zmienia :)
OdpowiedzUsuńChętnie się zapoznam z ów serią. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!