Tytuł: Prawdziwe morderstwa
Autor: Charlaine Harris
Seria: Aurora Teagarden (Tom 1)
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2012
Stron: 284
Moja ocena: 7/10
Każdy mól książkowy marzy o pracy w bibliotece. Najlepiej płatnej trzy razy tyle, co w rzeczywistości. A każdy fan kryminałów marzy o prowadzeniu emocjonującego śledztwa i byciu w centrum wydarzeń.
Autor: Charlaine Harris
Seria: Aurora Teagarden (Tom 1)
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2012
Stron: 284
Moja ocena: 7/10
Każdy mól książkowy marzy o pracy w bibliotece. Najlepiej płatnej trzy razy tyle, co w rzeczywistości. A każdy fan kryminałów marzy o prowadzeniu emocjonującego śledztwa i byciu w centrum wydarzeń.
Te marzenia spełniły się Aurorze Teagarden, głównej bohaterce „Prawdziwych morderstw” Charlaine Harris.
Aurora to zwyczajna bibliotekarka – cicha, zamknięta w sobie, ale o
wybujałej wyobraźni i nietypowych zainteresowaniach. Wraz z grupką ludzi
ze swojego miasta raz w tygodniu spotykają się w ramach „Prawdziwych morderstw”
– swoistego kółka, na którym omawiają dawne, nierozwiązane lub
kontrowersyjne sprawy zabójstw. Niewinne hobby przeradza się w coś o
wiele poważniejszego, gdy jeden z członków zostaje zamordowany, a
miejsce zbrodni upozorowane tak, by przypominało to, którego miała
dotyczyć dyskusja tego wieczora. Tym samym, Aurora zostaje wplątana w
serię morderstw, które musi popełniać ktoś, kogo zna…
Śledztwo dotyczy zamkniętego grona osób, które pojawiały się regularnie bądź okazjonalnie na spotkaniach kółka. Tylko oni mieli wiedzę o odbytych i planowanych tematach wykładów. Także ci sami członkowie padają ofiarą mordercy. Ze względu na to, książkę można porównać do powieści Agathy Christie, "I nie było już nikogo”. Jednak Brytyjka to zupełnie inna klasa kryminałów, do której Harris jeszcze bardzo daleko. Na tym podobieństwa się kończą, gdyż miejsce akcji nie jest odosobnione, a grono bohaterów elastyczne. Autorka każdą postać stara nam się chociaż pobieżnie przedstawić, ale i tak niekiedy ich imiona mi się myliły.
Charlaine Harris ma specyficzny styl pisania. Jedni go kochają, inni nienawidzą. W moim przypadku, z początku lektura szła mi bardzo opornie. "Prawdziwe morderstwa" są raczej skierowane do kobiet, gdyż wiele tu wtrąceń, które nie wnoszą nic konkretnego do fabuły. Autorka opisuje rozterki bibliotekarki, zarówno te miłosne jak i takie w stylu "moja przyjaciółka przeprowadziła się do innego miasta", czy "ależ mam piękny salon, ale muszę poprawić tę poduszkę, bo krzywo leży". I wcale tutaj nie przesadzam. Trzeba mieć silną wolę, aby przebrnąć przez te niepotrzebne opisy i dotrwać do momentu, w którym fabuła się rozkręca. Dzieje się to około setnej strony, ale muszę przyznać, że warto czekać.
Obok kryminału pojawia się również wątek miłosny. Jest on tym bardziej irytujący, że Aurora zdaje się nie móc zdecydować, którego z dwóch adoratorów woli. Fakt, iż ponoć wcześniej przez długi czas nie mogła sobie znaleźć żadnego potencjalnego kandydata na wybranka swego serca powoduje, że jest to jeszcze dziwniejsze. Nagle znajduje się w środku dochodzenia o morderstwo i w dodatku randkuje co drugi dzień. A czasem nawet dwa razy dziennie. Stąd, książka ta przeznaczona jest definitywnie dla kobiet, które może znajdą w bohaterce cząstkę siebie i będą potrafiły się z nią utożsamić. Bo mimo wszystko, jest to zwykła dziewczyna, jakich wiele, którą spotkały niecodzienne rzeczy.
„Prawdziwe morderstwa” to pierwsza część serii o Aurorze Teagarden. Ten intrygujący kryminał z wątkiem miłosnym spodoba się głównie żeńskiemu gronu czytelniczek. Warto przymknąć oko na początkowe powolne tempo akcji, które potem przyśpiesza, a sama książka wciąga bez reszty. Po kolejne tomy chętnie sięgnę z nadzieją, że Harris będzie lepiej prowadzić fabułę i daruje sobie niepotrzebne opisy.
Śledztwo dotyczy zamkniętego grona osób, które pojawiały się regularnie bądź okazjonalnie na spotkaniach kółka. Tylko oni mieli wiedzę o odbytych i planowanych tematach wykładów. Także ci sami członkowie padają ofiarą mordercy. Ze względu na to, książkę można porównać do powieści Agathy Christie, "I nie było już nikogo”. Jednak Brytyjka to zupełnie inna klasa kryminałów, do której Harris jeszcze bardzo daleko. Na tym podobieństwa się kończą, gdyż miejsce akcji nie jest odosobnione, a grono bohaterów elastyczne. Autorka każdą postać stara nam się chociaż pobieżnie przedstawić, ale i tak niekiedy ich imiona mi się myliły.
Charlaine Harris ma specyficzny styl pisania. Jedni go kochają, inni nienawidzą. W moim przypadku, z początku lektura szła mi bardzo opornie. "Prawdziwe morderstwa" są raczej skierowane do kobiet, gdyż wiele tu wtrąceń, które nie wnoszą nic konkretnego do fabuły. Autorka opisuje rozterki bibliotekarki, zarówno te miłosne jak i takie w stylu "moja przyjaciółka przeprowadziła się do innego miasta", czy "ależ mam piękny salon, ale muszę poprawić tę poduszkę, bo krzywo leży". I wcale tutaj nie przesadzam. Trzeba mieć silną wolę, aby przebrnąć przez te niepotrzebne opisy i dotrwać do momentu, w którym fabuła się rozkręca. Dzieje się to około setnej strony, ale muszę przyznać, że warto czekać.
Obok kryminału pojawia się również wątek miłosny. Jest on tym bardziej irytujący, że Aurora zdaje się nie móc zdecydować, którego z dwóch adoratorów woli. Fakt, iż ponoć wcześniej przez długi czas nie mogła sobie znaleźć żadnego potencjalnego kandydata na wybranka swego serca powoduje, że jest to jeszcze dziwniejsze. Nagle znajduje się w środku dochodzenia o morderstwo i w dodatku randkuje co drugi dzień. A czasem nawet dwa razy dziennie. Stąd, książka ta przeznaczona jest definitywnie dla kobiet, które może znajdą w bohaterce cząstkę siebie i będą potrafiły się z nią utożsamić. Bo mimo wszystko, jest to zwykła dziewczyna, jakich wiele, którą spotkały niecodzienne rzeczy.
„Prawdziwe morderstwa” to pierwsza część serii o Aurorze Teagarden. Ten intrygujący kryminał z wątkiem miłosnym spodoba się głównie żeńskiemu gronu czytelniczek. Warto przymknąć oko na początkowe powolne tempo akcji, które potem przyśpiesza, a sama książka wciąga bez reszty. Po kolejne tomy chętnie sięgnę z nadzieją, że Harris będzie lepiej prowadzić fabułę i daruje sobie niepotrzebne opisy.
Książka została przekazana od serwisu kobieta20.pl za co serdecznie dziękuję.
Link do recenzji w serwisie: Bibliotekarka na tropie zbrodni
Mam zamiar przeczytać i się przekonać. Jeżeli jest jednak tak jak piszesz to raczej się rozczaruję.
OdpowiedzUsuńBoję się, że istotnie tak będzie, ale czekam na Twoją opinię :)
UsuńCoś misie wydaje, że ta książka to nie dla mnie. Po pierwsze, ja z kryminałami to tak średnio, a po drugie nigdy mnie specjalnie nie ciągnęło do zapoznania się z twórczością tej autorki. Jednak jeśli kiedyś wpadnie mi w łapki... Czemu nie.
OdpowiedzUsuńDwóch adoratorów? Dziewczyna samotna? Nagła zbrodnia? Trochę jednak wyczuwam Czystą krew w tym. Harris jest specyficzna, dlatego chyba nie będę się zagłębiać w nową serię autorki. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, jak tak to ujęłaś to przypomina mi True Blood... Ja je znam wprawdzie tylko z serialu i to kawałka pierwszego sezonu, ale brzmi niepokojąco podobnie... Mimo wszystko, może w kolejnych tomach wymyśli coś nowego ;P
UsuńUwielbiam kryminały, ale nie wiem, czy to książka dla mnie. Jeżeli dużo tutaj wtrąceń nic nie znoszących, to obawiam się, że mogłyby mnie znużyć, a czytanie ciągnęłabym na siłę.
OdpowiedzUsuńChociaż, każdej trzeba dać szansę :)
prywatna-poczytajka.blogspot.com
Już jakiś czas temu czytałam tę książkę, ale czegoś mi w niej zabrakło. Niby fajny, ciekawy kryminał, ale czasami niektóre opisy były moim zdaniem zbędne.
OdpowiedzUsuńna tę książkę ostrzę sobie pazurki już od dłuższego czasu ^^
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej się do niej przekonuję :)
OdpowiedzUsuńHehe, widzę że nie przywykłaś jeszcze do stylu amerykańskich heroin: poznajemy je, gdy w ich życiu nie dzieje się kompletnie nic, poza tym, że ciężko pracują, a gdy zaczyna się akcja, zazwyczaj jakoś zagrażająca ich życiu, rozkwita także ich życie uczuciowe, a adoratorów mają tak wielu i tak świetnych, że trudno tak od razu zdecydować się na jednego z nich ;)
OdpowiedzUsuńOj nie przywykłam i ciężko mi będzie :P Szczególnie z tą "posuchą" przed akcją, a później nagle nalot adoratorów. To tak nierealne, że aż śmieszne :P
UsuńSpokojnie, pierwsze koty za płoty i tak dalej: tylko w pierwszym tomie z niebytu powstaje ideał wielu - potem już cały czas powinno być minimum dwóch adoratorów. Czasy "posuchy" się skończyły ;)
UsuńOczywiście piszę to na bazie doświadczeń z innymi seriami - może ta okaże się w tym aspekcie wyjątkowa :)
O tak, coś w tym jest, praca w bibliotece z odpowiednim wynagrodzeniem to raj na ziemi :D ...ale chociaż lubię kryminały, sama chyba nie chciałabym prowadzić jakiejś sprawy, bo pewnie podejrzewałabym wszystkich :)
OdpowiedzUsuńO tej autorce słyszę bardzo różne opinie - jedni odradzają, inni polecają. Chyba warto wyrobić sobie własne zdanie :)
Ja już sobie wyobrażam tę tablicę korkową z dowodami, powiązanymi linkami :D Tylko że to jednak trochę niebezpieczne doświadczenie ;P
UsuńA polecam Ci samej się przekonać, to było moje pierwsze spotkanie z tą autorką i raczej po True Blood nadal nie sięgnę, ale po kolejne książki z tej serii, czemu nie :)
Porównanie tej książki do mojej ulubionej powieści Agathy Christie przeważyło szalę - MUSZĘ przeczytać!
OdpowiedzUsuńSam opis fabuły może by mnie zachęcił, ale sytuację psuje trochę ten kobiecy typ powieści. Ja kryminały czytuję raz na rok, więc szukać po księgarniach na pewno nie będę, jedynie jakby trafiło się u znajomego/w bibliotece. ;)
OdpowiedzUsuńOj, przydałaby się wycieczka do biblioteki...:)
OdpowiedzUsuńA liczyłam na coś dużo lepszego :( No ale zobaczymy. W najbliższym czasie zamierzam zabrać się za tę książkę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana czy jakąkolwiek książkę tej autorki byłabym w stanie ocenić tak wysoko ;)
OdpowiedzUsuń