Tytuł: GONE: Zniknęli Faza piąta: Ciemność
Autor: Michael Grant
Seria: Gone: Zniknęli (Tom 5)
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2012
Stron: 464
Moja ocena: 8/10
Autor: Michael Grant
Seria: Gone: Zniknęli (Tom 5)
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2012
Stron: 464
Moja ocena: 8/10
Michael Grant podbił serca wielu czytelników swoją serią „Gone.
Zniknęli”. Piąta, przedostatnia część cyklu wreszcie przynosi wiele
odpowiedzi, ale i stawia kolejne pytania, na których rozwiązanie
będziemy musieli poczekać aż do 2013 roku. Ciekawi, co zmieniło się w
Perdido Beach?
Trzy miesiące po wydarzeniach z poprzedniej części autor wrzuca nas w sam środek emocjonującej akcji. Coś złego zaczyna dziać się z kopułą, otaczającą elektrownię atomową i wszystko w promieniu 15 km od niej zaczyna przyoblekać się w nieprzejrzystą czerń, która może oznaczać tylko jedno – koniec spokoju. W zastraszającym tempie w ETAP-ie zaczyna brakować słońca, a wtedy dzieciaki stają się jeszcze bardziej bezbronne niż zazwyczaj. Z ciemności wyłaniają się potwory, a w szczególności jeden – nieśmiertelny Gaiaphage i jego wierny kompan, Drake. Czy Sam, Astrid, Quinn i pozostali zdołają odeprzeć zło, nadciągające niemal ze wszystkich stron? Będzie ciężko, gdyż do równania dołączyła nowa siła o nadludzkiej mocy i pozbawiona skrupułów.
W ciągu 65 godzin i 11 minut młodzi bohaterowie przeżyją kolejne wzloty i upadki, szczęścia i rozczarowania. O wiele więcej będzie tych drugich, gdyż ETAP to świat antyutopijny, w którym dobre rzeczy nie trwają długo, a wszystkie zasoby są ograniczone. Do tego nadchodząca ciemność zdaje się tkwić w myślach wszystkich i nie pozwala na chwilę wytchnienia. Jak zawsze obserwujemy postępy fabuły z perspektywy różnych osób – mutantów lub nie, a w tej części Grant na niektórych bohaterach skupia się po raz pierwszy. Dodatkowym i zarazem niesamowicie ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie rozdziałów z „zewnątrz”. Poczynania rodziców i tajemnice wojskowe czynią sam „efekt ETAPu” jeszcze ciekawszym i bardziej intrygującym, nadając fabule tempa i napięcia.
Michael Grant w każdej kolejnej części pokazuje nam jak nieskończone są pokłady jego wyobraźni. Piórem posługuje się znakomicie, bardzo dobrze przedstawiając zarówno młodzieńcze problemy, jak i takie, z którymi nigdy nie chcielibyśmy się zetknąć. Z łatwością sprawia, że czujemy się obrzydzeni, przerażeni i zaintrygowani, a ponad 450 stron mija w mgnieniu oka. W „BZRK” doceniłam pisarza za tę odwagę i bezpośredniość w wyrażaniu uczuć, myśli, natomiast w „Gone” do tej pory nie zwracałam na to uwagi. Dopiero teraz zauważyłam, że unika on przekleństw, a wcale nie boi się scen seksu, czy ogromnej brutalności.
Przez karty książki przenika ten typowy dla serii klimat niebezpieczeństwa, izolacji, niewiadomego. Ale także czuje się, że powoli zbliżamy się już do końca. Wiemy już, czego doświadczają i co widzą ludzie po drugiej stronie kopuły oraz jak próbują sobie z nią radzić. Zresztą, samych dzieciaków zostało już coraz mniej, a i ciągle ci sami przedstawiciele zła ostatecznie zaczęliby nas nudzić. Cieszmy się więc, że autor nie rozciąga serii w nieskończoność, a mnogość pytań, na które nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi dobrze wróży ostatniej książce z cyklu.
Czy warto było rozpoczynać kolejną, długą serię? Jak najbardziej, gdyż z tomu na tom było coraz bardziej emocjonująco. Pomysły Granta zaskoczą nawet malkontentów, bohaterowie są charyzmatyczni, fabuła ekscytująca, a jego styl pisania lekki i wciągający. „Gone: Zniknęli” warto jest mieć na półce, a wiernym fanom po emocjonującej „Ciemności” zostaje czekać na „Fazę szóstą: Światło”.
Trzy miesiące po wydarzeniach z poprzedniej części autor wrzuca nas w sam środek emocjonującej akcji. Coś złego zaczyna dziać się z kopułą, otaczającą elektrownię atomową i wszystko w promieniu 15 km od niej zaczyna przyoblekać się w nieprzejrzystą czerń, która może oznaczać tylko jedno – koniec spokoju. W zastraszającym tempie w ETAP-ie zaczyna brakować słońca, a wtedy dzieciaki stają się jeszcze bardziej bezbronne niż zazwyczaj. Z ciemności wyłaniają się potwory, a w szczególności jeden – nieśmiertelny Gaiaphage i jego wierny kompan, Drake. Czy Sam, Astrid, Quinn i pozostali zdołają odeprzeć zło, nadciągające niemal ze wszystkich stron? Będzie ciężko, gdyż do równania dołączyła nowa siła o nadludzkiej mocy i pozbawiona skrupułów.
W ciągu 65 godzin i 11 minut młodzi bohaterowie przeżyją kolejne wzloty i upadki, szczęścia i rozczarowania. O wiele więcej będzie tych drugich, gdyż ETAP to świat antyutopijny, w którym dobre rzeczy nie trwają długo, a wszystkie zasoby są ograniczone. Do tego nadchodząca ciemność zdaje się tkwić w myślach wszystkich i nie pozwala na chwilę wytchnienia. Jak zawsze obserwujemy postępy fabuły z perspektywy różnych osób – mutantów lub nie, a w tej części Grant na niektórych bohaterach skupia się po raz pierwszy. Dodatkowym i zarazem niesamowicie ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie rozdziałów z „zewnątrz”. Poczynania rodziców i tajemnice wojskowe czynią sam „efekt ETAPu” jeszcze ciekawszym i bardziej intrygującym, nadając fabule tempa i napięcia.
Michael Grant w każdej kolejnej części pokazuje nam jak nieskończone są pokłady jego wyobraźni. Piórem posługuje się znakomicie, bardzo dobrze przedstawiając zarówno młodzieńcze problemy, jak i takie, z którymi nigdy nie chcielibyśmy się zetknąć. Z łatwością sprawia, że czujemy się obrzydzeni, przerażeni i zaintrygowani, a ponad 450 stron mija w mgnieniu oka. W „BZRK” doceniłam pisarza za tę odwagę i bezpośredniość w wyrażaniu uczuć, myśli, natomiast w „Gone” do tej pory nie zwracałam na to uwagi. Dopiero teraz zauważyłam, że unika on przekleństw, a wcale nie boi się scen seksu, czy ogromnej brutalności.
Przez karty książki przenika ten typowy dla serii klimat niebezpieczeństwa, izolacji, niewiadomego. Ale także czuje się, że powoli zbliżamy się już do końca. Wiemy już, czego doświadczają i co widzą ludzie po drugiej stronie kopuły oraz jak próbują sobie z nią radzić. Zresztą, samych dzieciaków zostało już coraz mniej, a i ciągle ci sami przedstawiciele zła ostatecznie zaczęliby nas nudzić. Cieszmy się więc, że autor nie rozciąga serii w nieskończoność, a mnogość pytań, na które nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi dobrze wróży ostatniej książce z cyklu.
Czy warto było rozpoczynać kolejną, długą serię? Jak najbardziej, gdyż z tomu na tom było coraz bardziej emocjonująco. Pomysły Granta zaskoczą nawet malkontentów, bohaterowie są charyzmatyczni, fabuła ekscytująca, a jego styl pisania lekki i wciągający. „Gone: Zniknęli” warto jest mieć na półce, a wiernym fanom po emocjonującej „Ciemności” zostaje czekać na „Fazę szóstą: Światło”.
Książka została przekazana od serwisu Secretum za co serdecznie dziękuję.
Przyznam szczerze, że jakoś nie jestem przekonana do tej serii i ciężko mi powiedzieć, czy by mi się spodobała. Ale chyba nie czytałam żadnej negatywnej recenzji, więc nie wiem skąd się to moje niezdecydowanie bierze..
OdpowiedzUsuńPierwsze cztery tomy mam za sobą, piąty czeka na półce cierpliwie.
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna, po niech chyba jak najszybciej zabiorę się za czytanie Fazy Piątej!
Pozdrawiam :D
To już piąty tom się ukazał?!!! U mnie jeszcze pierwszy stoi na półce...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam do czwartej części i od dawna na tą poluję (: Bardzo lubię całą serię, więc mam nadzięję, że i na tej części się nie zawiodę.
OdpowiedzUsuńczytałam na temat tej serii mnóstwo pozytywów, ale sama nie miałam jeszcze okazji przekonać się o jej świetności.
OdpowiedzUsuń"BZRK" mi się bardzo podobało, więc może i za tą serię się wezmę :)
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak poprzednicy spotykam się bardzo wieloma pozytywnymi opiniami na temat tej serii i nawet dość często sam tytuł rzuca mi się w oczy w różnych miejscach, ale okazji jeszcze nie było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Mam na oku całą serię, ale jak na złość, w mojej bibliotece jest wypożyczona.;(
OdpowiedzUsuńBardzo rzeczowa recenzja :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam pierwszą część i bardzo mnie wciągnęła. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy w końcu sięgnę po "Ciemność"! Jestem strasznie ciekawa, co w tej części spotka bohaterów :)
OdpowiedzUsuńkolejna seria, którą jestem zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar poznać całą serię GONE i już ostrzę sobie na nią pazurki. Trochę przypomina mi ona ,,Jutro'' Marsdena, który bardzo lubię i mam nadzieję, że również przypadną mi wszystkie tomy powyższego cyklu do gustu.
OdpowiedzUsuńMam pierwszą część, i bardzo się cieszę:) Nie mogę się doczekać lektury!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
"Gone" to seria, którą bardzo chciałabym dokończyć ale jak na razie nie mam takiej możliwości.
OdpowiedzUsuńNie czytałem jeszcze tego cyklu, ale i tak już robię postępy, bo przeczytałem pierwszy tom "Jutra". :)
OdpowiedzUsuńZa serię w dalszej przyszłości mam zamiar się zabrać ;p
OdpowiedzUsuńKocham całą serię i w ogóle tego autora. :) Jednak oceniłam ją wyżej. ;3
OdpowiedzUsuńDo tej pory miałam jedynie okazję czytać trzy pierwsze tomy tejże serii. Jednak w najbliższym czasie zamierzam nadrobić te zaległości :)
OdpowiedzUsuńWszyscy wkoło wychwalają tę serię. W końcu i ja muszę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę czytania tej książki, kocham serię GONE i nie mogę się doczekać aż znajdę tę część w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńI widzę, że czytasz teraz "Grę o tron" - szczęściara! Tu też moja biblioteka zawodzi :D
Uwielbiam ten cykl. Muszę dopaść tą część:)
OdpowiedzUsuńPierwszą część próbowałam przeczytać aż trzy razy i za każdym nie dochodziłam nawet do połowy. Dzięki Twojej recenzji dam tej książce jeszcze jedną szansę :)
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że Grant ma wielki talent i wyobraźnię, na każdym kroku mnie zaskakuje, choć może w tej części trochę mniej, patrząc z perspektywy czasu. Ale i tak ją uwielbiam, podobnie jak całą serię! Poza tym wydaje mi się, że fabuła robi się coraz bardziej chora i szalona, choćby ostatnia scena w "Ciemności", taka .. groteskowa :D Nie mogę się doczekać zakończenia serii :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLubię tę serię, ale piątej części jeszcze nie czytałam. Zapraszam do poczytania moich recenzji kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com
OdpowiedzUsuń