Tytuł: Statki Ziemi
Autor: Orson Scott Card
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Seria: Powrót do domu (Tom 3)
Orson Scott Card to autor znany przede wszystkim z Sagi o
Enderze. Wierniejszym fanom nieobcy jest jego cykl „Powrót do domu”. Z
pewnością więc ucieszy ich wieść o wydaniu trzeciego już tomu serii, który w
Polsce ukazał się po raz pierwszy.
W „Pamięci Ziemi” i „Wezwaniu Ziemi” poznajemy Nadduszę –
superinteligentny komputer, który czuwa nad mieszkańcami Harmonii, aby nigdy
nie wpadli na katastrofalne w skutkach myśli, tak jak ich przodkowie na Ziemi.
Po 40 milionach lat maszyna zaczyna szwankować, podejmuje więc decyzję o
sprowadzeniu grupki ludzi na ich macierzystą planetę. Długi proces zdobywania
zaufania mieszkańców Basilici, a także przygotowywania wybrańców do wyprawy dobiegł
końca wraz z najazdem wrogiego generała. Szesnaścioro osób, w większości
rzuconych na pastwę pustyni wbrew swojej woli, czeka długa podróż, podczas
której będą musieli nauczyć się współpracy i pokory wobec bezlitosnych praw
natury.
Naddusza dwoi się i troi, aby wszystko poszło po jej myśli.
Ludzie jednak na każdym kroku zaskakują ją swoją inwencją, zazdrością i
zapatrzeniem w siebie. Zadanie jej przeznaczone okazuje się być jeszcze
trudniejsze, a jego pomyślne zakończenie nie raz stanie pod znakiem zapytania.
To właśnie na portretach psychologicznych postaci autor skupił się najbardziej.
Każdą stara się opisać i przeznaczyć jej choć mały fragment powieści, a ich
kreacja stoi na naprawdę wysokim poziomie. Niektóre z nich znamy już z
poprzednich części. Siostry Sevet i Kokor miały swoje pięć minut w ostatnim tomie,
więc tym razem to ich mężowie wychodzą z cienia. Zapamiętanie imion szesnastu
podróżników nie będzie trudnym wyzwaniem, lecz Card utrudnia je nam jak może.
Na odległą o tysiące lat świetlnych Ziemię dotrą potomkowie głównych bohaterów,
więc podczas podróży drużyna wędrowców systematycznie się rozrasta, dodając nam
mnóstwo nowych imion i koneksji rodzinnych.
Sama podróż jest
naprawdę trudnym wyzwaniem dla tych, których na wyprawę nie przywiódł głos
Nadduszy. Niektórym trudno będzie przestawić się z panującej w Basilice zasady
zawierania kontraktu małżeńskiego na rok – na pustyni taki związek ma trwać
całe życie. Choć wszystkie postępowania postaci są racjonalnie wytłumaczone,
podparte jej historią i opisem charakteru, nie tego szukamy u Carda. Brakuje tu
rozmachu znanego z „Gry Endera”, szybkiej akcji i wielowątkowej fabuły. Jedna
rzecz wciąż pozostaje nieznana i niezmiennie intryguje czytelnika – co
znajdziemy na Ziemi? Jaki okaże się jej Opiekun? Czy naprawa Nadduszy
powstrzyma mieszkańców Harmonii przed samozagładą?
Opisy codziennego życia i „zaglądanie” do głów bohaterów
zamazują nam główny wątek cyklu. Niestety, ale na podróż na ziemię musimy
poczekać do kolejnego tomu. Myślę, że Card w tej powieści nadwyręża cierpliwość
swoich czytelników. „Statki Ziemi” jako środkowa część serii wydają się być
wciąż wstępem do właściwych wydarzeń, co do których istoty w pewnym momencie
zwątpiłam. Sam moment kulminacyjny możemy znaleźć na ostatnich kartach książki,
co z pewnością jest mało satysfakcjonujące. Obok „fiction” stanowczo brakuje tu
„science”. Naddusza, choć jest komputerem, wydaje się być niemalże Bogiem,
wtapiając się w pustynny klimat Harmonii. Podróż z Basilici na Ziemię, trwająca
przez trzy tomy, nadal nie wyszła poza planetę, a na kolejny tom zapewne
przyjdzie nam trochę poczekać…
Po „Statkach Ziemi” spodziewałam się czegoś nieco innego.
Choć nadal świetnie napisana i wciągająca, nie jest to powieść na miarę środka
cyklu – dzieje się tu stanowczo za mało. Cała historia jednakże jest
niesamowicie intrygująca i możemy być pewni, że Card nas czymś zaskoczy. Następny
tom na pewno zagości na mojej półce - zachęcam do tego także i was.
Książka została przekazana od serwisu kobieta20.pl za co serdecznie dziękuję.
Link do recenzji w serwisie: Zaburzona Harmonia
Widzę, że zapowiada się ciekawa lektura, mimo nawet drobnych mankamentów. Ja wprawdzie nie przepadam za fantasty, ale wiem już komu polecę tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie lubię książek, w których autor rozbudza ciekawość czytelnika i pozostawia go niezaspokojonym :)
OdpowiedzUsuńAle jako że Carda uparłam się czytać, to gdy już uporam się z Enderem i Alvinem zacznę książki o Nadduszy :)
Mam na nią chęć :D
OdpowiedzUsuńObawiam się, że mogą minąć miesiące, jak nie lata kiedy w końcu znalazłabym odpowiednią ilość czasu na przeczytanie tej serii.
OdpowiedzUsuńJakoś niezbyt ciągnie mnie do tej książki.
OdpowiedzUsuń"Grę Endera" mam w przyszłorocznych planach. Jeśli mi się spodoba, to ten cykl też pewnie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńCard nie w formie? Przykro mi to słyszeć.
OdpowiedzUsuń