Tytuł: Magia krwi
Autor: Anthony Huso
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Stron: 656
Ocena: 6/10
Pozycje z serii wydawnictwa Prószyński i S-ka
„(Prawdopodobnie) najlepsze książki na świecie” zawsze mnie intrygują. Nie raz
zdarzyło się, że okazały się jednymi z gorszych powieści, jakie czytałam,
jednakże raz na jakiś czas trafia się perełka w stylu „Namiestniczki”. Jak na
tym tle prezentuje się „Magia krwi” – debiut Anthony’ego Huso, który na co
dzień zajmuje się produkcją gier komputerowych?
Nad królestwem Stonehold wisi realna groźba wojny. Z
akadamii Desdae, by objąć długo opuszczony tron, powraca jego następca - Caliph Howl. Choć został nagle wyrwany z
akademickiego życia, okazuje się być urodzonym władcą. Tęsknota za kochanką ze
studenckich lat, Seną, nie daje mu jednak odpocząć. Dziewczyna jest jedną z
wiedźm, których rola w tej krainie polega na szpiegowaniu i uwodzeniu wybranych
osób, wykorzystując w tym celu magię krwi – holomorfię, oraz własne ciało,
wytrenowane, by zadawać zarówno ból jak i przyjemność. Senie jednak nie w
głowie układy i podstępy – jej myśli zajmuje zagadkowa i mistyczna księga
Cisrym Ta, dla której poszukiwań skłonna była zostawić Calipha. Tajemnice w
niej zawarte zdolne są niszczyć światy. Gdy młodzi ponownie się spotkają u
progu wojny, aby uratować królestwo, będą musieli poświęcić wiele. Jak daleko
będzie musiał posunąć się Caliph, psując własną moralność? Co będzie musiała
zrobić Sena, by pomóc ukochanemu?
Anthony Huso stworzył interesujący świat, ze szczegółową
historią, nowymi językami i własnymi sekretami, które zmrożą krew w żyłach. Co
ciekawe, nie jest on w pełni fantastyczny, jakby wskazywał na to tytuł, okładka
oraz opis z tyłu książki. Mamy tu do czynienia z elementami steampunka: obok
magii – wozy bojowe i sterowce, śmierdzącym rynsztokom towarzyszą słuchawki
prysznicowe. Wyobraźnia autora zahaczają również o fantastykę naukową, racząc
nas pomysłami technologii, stworzonych na podstawach własnej, nieco
umagicznionej, fizyki. Cała ta kompozycja składa się na imponujący obraz otoczenia,
w którym jednak mało kto chciałby żyć. Brutalność jego mieszkańców oraz
straszliwość stworzeń, które możemy napotkać na swojej drodze tworzy swoisty
nastrój, który jednocześnie intryguje i odpycha.
Tak naprawdę ciężko stwierdzić, o czym jest „Magia krwi”.
Wiele wątków pobocznych przeplata się ze sobą i zdarzyło mi się pogubić w
skomplikowanych opisach magii i technologii. Choć czytało się ją w miarę
szybko, nie była to lektura, do której zamierzam kiedyś wrócić. Autor chciał
zawrzeć w niej za wiele akcji, fabuły i opisów równocześnie, przez co
dostaliśmy powieść, której zakończenie jest mało satysfakcjonujące, a
przewrócenie ostatniej kartki nie dostarcza żadnych emocji. Warto podkreślić jeszcze, że jest to książka przeznaczona
dla osób dorosłych, o czym zapomniano wspomnieć na okładce. Mamy tu nie tylko
sceny erotyczne, ale też wiele momentów brutalnych, które źle wpłyną na
psychikę młodego czytelnika.
Choć z wierzchu książka wydana jest ładnie, wewnątrz mamy
istny chaos. Pomijając już kwestię przetłumaczenie tytułu („The Last Page” na
„Magia krwi”), redakcja zawaliła na całej linii. Chroniczne braki myślników w
dialogach oraz zapominane słowa, pozbawiające zdania sensu to jedynie
wierzchołek góry błędów. Wisienką na torcie jest byk… ortograficzny. Mając na
względzie wasze oczy nie zacytuję go tutaj, ale chętnych odsyłam na górę strony
130. Naprawdę dawno nie spotkałam się z czymś takim w książce, a już
szczególnie ze strony tak poważnego wydawnictwa, jakim jest Prószyński i S-ka.
Nie mogę powiedzieć, że jestem rozczarowana, bo nauczyłam
się już z dystansem podchodzić do tej serii. Kolejna książka, która miała być
(prawdopodobnie) najlepszą na świecie, okazała się typowym średniakiem, który
jednak czyta się szybko i w miarę przyjemnie. Jeśli lubicie takie pomieszanie
klimatów, wielowątkowość, detaliczność świata oraz brutalny nastrój, sięgajcie
bez obaw. Choć ta książka mnie nie zachwyciła, kolejne pozycje z serii
przeczytam na pewno, w poszukiwaniu perełek.
***
Przypominam również o konkursie :)
Mialam ochote na te ksiazke, ale czytam kolejna kiepska recenzje, wiec raczej sobie odpuszcze.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej cieszę się, że jej nie wziąłem ^^
OdpowiedzUsuńTo ja na razie podziękuję za tą pozycję.
OdpowiedzUsuńTymczasowo mam sporo zaległości czytelniczych , więc na razie podziękuje tej książce.
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam i zgadzam się co do słabej korekty - ktoś powinien za to dostać po łapach. Na razie moich "hitem" jest taki cytat: "Pod wodą nie wiedziała głąbiej niż na długość dłoni".
OdpowiedzUsuńA pomijając ów feler to książkę czyta się dobrze, choć mogłaby być mniej drobiazgowa.
@BlackFairy W sumie zawsze lepiej przetestować na własnej skórze, ale... ryzyko, że się nie spodoba istnieje :)
OdpowiedzUsuń@Harashiken No widzisz, fuksiarz :P
@tetiisheri :)
@cyrysia Ah, te zaległości... Całkowicie Cię rozumiem :)
@Agna Hah, tego zdania nie przyuważyłam :P No moim hitem jest ten błąd ortograficzny, który sprawił, że aż zwątpiłam w siebie :P
Wielka to szkoda, gdy korekta czyni krzywdę książce. Mnie tego typu rzeczy rażą, zwłaszcza jeżeli jest to „ jedna z najlepszych książek na świecie”, więc sobie odpuszczę. No chyba że znajdę w bibliotece i będę miała duuużo wolnego czasu ;)
OdpowiedzUsuńJa także nie mogę zdzierżyć, kiedy ktoś ujmuje wartość książki, np. jedno z tłumaczeń "Romea i Julii" sprawiało, że nie mogłam czytać tej tragedii, mimo że była wiernie odwzorowana, ale brakowało jej tej nutki subtelności jak w tłumaczeniu Barańczaka. W dodatku błąd ort., a i fabuła jakoś nie sprawia, że chciałabym przeczytać tę powieść. Zatem chyba sobie odpuszczę, ale dziękuję za recenzję - dzięki niej podjęłam decyzję, bo widząc wzmiankę o "najlepszych książkach na świecie" zastanawiałam się nad "Magią krwi" czy raczej "Ostatnią stroną".
OdpowiedzUsuńNie będę się spieszyć z lekturą, jak biblioteka zakupi to przeczytam. A co do korekty to z przykrością stwierdzam, że jest coraz gorzej:(
OdpowiedzUsuńPrzykro czytać, że w książkach zdarzają się błędy, bo przecież tyle się truje, że młodzież robi błędy, bo książek nie czyta. Ja notorycznie natrafiam na błędną odmianę przez przypadki, nie wiem, czy to tak wielka trudność, czy po prostu niedopatrzenie, ale czasem to aż oczy zgrzytają jak się widzi coś takiego. Po książkę raczej nie sięgnę, za dużo jest pozycji dobrych, by sięgać po przeciętne
OdpowiedzUsuń@Ulalume Jak będziesz mieć duużo wolnego czasu to ta książka jest w sam raz ;) Mnie również zła korekta bardzo boli, bo jestem wzrokowcem i później wątpię sama w siebie...
OdpowiedzUsuń@Ice_Fire Najlepsze książki na świecie to bardzo subiektywny termin, dlatego sceptyzm jest w pełni uzasadniony :) Ale czasem im się trafia coś fajnego wybrać do serii, więc trzeba cierpliwie szukać...
@Zorija Ale to aż dziwne z tą korektą, po co są korektorzy i redaktorzy? To jest naprawdę rzucający się w oczy błąd, więc dziwi mnie to bardzo.
@Dwojra Też tak uważam, no ale nierzadko się trafi mimo wszystko przeciętna - na sobie trzeba czasem przetestować :P
miałam i nadal mam ochotę na tą książkę, bo ja wybieram książki po okładkach, tytułach i rodzaju kartek;]]]
OdpowiedzUsuń@mulad A nuz Ci się spodoba, ale robisz to na własną odpowiedzialność :D Ale rozumiem, akurat okładka, tytuł i kartki są tu zachęcające :P
OdpowiedzUsuń