Tytuł: Walka Sylfa
Autor: L.J. McDonald
Seria: Sylf (#1)
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2011
Stron: 320
Moja ocena: 4/10
Autor: L.J. McDonald
Seria: Sylf (#1)
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2011
Stron: 320
Moja ocena: 4/10
Gatunek paranormal romance to najczęściej okraszony
fantastyką romans z przedstawicielami nadnaturalnych istot w roli głównej. Choć
zwykle są to wampiry lub wilkołaki, to czasem autorki kuszą się na
wykorzystanie bardziej oryginalnych stworzeń, najczęściej mających korzenie w
tej czy innej mitologii. Właśnie tak jest w przypadku L.J. McDonald, która użyła
postaci sylfa - średniowiecznego ducha
powietrza. Podzieliła tę rasę na parę gatunków, dodała do tego przygodę, a
wszystko spoiła bezpruderyjną erotyką. Cóż z tego wyszło?
Otrzymaliśmy mieszankę, która nie wszystkim przypadnie do
gustu. Główną bohaterką jest Solie, wieśniaczka, którą podczas ucieczki z domu
przed ustalonym zamążpójściem, porywa oddział zbrojnych z miasta. Okazuje się,
że potrzebowali oni dziewicy na ofiarę dla wojowniczego sylfa – stwora, który
zwabiony przez kobietę, przechodzi przez portal łączący jego świat z tym
należącym do ludzi. W momencie przejścia, jego przyszły pan zabija kobietę i,
poprzez nadanie imienia żywiołakowi, przejmuje nad nim władzę. Jednak tym razem
coś poszło nie tak – królewski syn zostaje zabity, a sylf przywiązuje się na
zawsze do Solie, która nieumyślnie mówiąc do niego „Hej, ty” nadaje mu
niedorzeczne imię - Hejty.
I tak rozpoczyna się przygoda, czyli ucieczka pary bohaterów
przed wysłannikiem króla, Leonem i jego sylfem. Potyczki między dwoma
wojownikami zazwyczaj kończą się zmieceniem czegoś z powierzchni ziemi – czy to
pojedynczej chatki, czy całej wioski. Istoty z innego wymiaru nie są jednak tak
prostolinijne, jakby mogło się wydawać. Chociaż muszą słuchać się swego pana i
nie mogą się odzywać, okazują spryt, szukając luk w rozkazach, które pozwalają
im na odrobinę wolności. Hejty otrzymał jej wiele – Solie traktuje jako swoją
królową i będzie ją chronił przed wszystkimi, a w szczególności przed
mężczyznami. Do przedstawicieli płci męskiej wojownicze sylfy czują
nieprzejednaną nienawiść – za zabicie kobiety, która zwabiła ich do świata
ludzi.
Historia Solie i Hejty’ego to typowy romans, w którym na
początku ona się mu opiera, a potem, gdy okazuje się, że nie może bez niego
wytrzymać, oddaje się namiętności. Autorka nie szczędzi nam opisów seksu, a co
jakiś czas wtrąca absurdalne publiczne zachowanie młodych. Niestety, opis
emocji i uczuć przesłania w tej powieści wszystko poza tym – a mogło być
naprawdę pięknie. Sylfy powołane do życia przez L.J. McDonald mają ogromny
potencjał. Obok wojowniczych występują także ziemne, powietrzne, ogniowe i inne
– każdy intrygujący i mający swoje własne cechy, ale nie dostajemy ich
wystarczająco wiele.
Na pochwałę zasługuje kreacja postaci, która autorce wyszła
bezbłędnie. Sylfy w jej opisach ożywają, nienawiść wojowników wręcz zieje ze
stron, a uczucia Solie i Hejty’ego, chociaż w stanowczo nadmiernych ilościach,
ewoluują wiarygodnie. Ale „Walka Sylfa” to nie tylko istoty z innego świata –
to także zwykli ludzie, którzy od razu zdobywają sympatię czytelnika, choć
dopiero w drugiej połowie książki. W pierwszej akcja jest powolna i wręcz
nudna, przez co nie raz myślałam o zaprzestaniu lektury. W pewnym momencie
jednak autorka się rozkręca, a wojownicze sylfy i ich nienawiść do całego
świata oraz chęć chronienia królowej napędzają fabułę.
Mam bardzo ambiwalentne uczucia co do tej pozycji. Z jednej
strony jest to powieść momentami erotyczna, w której zdecydowanie za dużo
romansu i zbędnych opisów uczuć. Z drugiej, dostajemy emocjonującą fabułę,
świetną kreację postaci i nadzieję, że kolejne tomy będą dużo lepsze. Decyzję
pozostawiam wam – wiecie już, czego oczekiwać po „Walce Sylfa”.
Książka została przekazana od serwisu dlalejdis.pl za co serdecznie dziękuję.
Link do recenzji w serwisie: Erotyczne fantasy tylko dla kobiet
Postaci są bardzo fajnie stworzone, coś nowego i oryginalnego. Potencjał nie do końca został wykorzystany... A Hej, ty... cóż moim zdaniem jego zachowanie było żałosne :P
OdpowiedzUsuńTo podziwiam, że dobrnęłaś do końca. Kiedy pierwsza część powieści przynudza, zwykle daruje sobie resztę. Paranormal romace, jakkolwiek gatunek bardzo popularny, to chyba jednak nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMnie się ksiązka podobała, ale może własnie dlatego, że szukałam w nim przede wszystkim romansu :)
OdpowiedzUsuńMi, tak jak Tirindeth, ta książka przypadła do gustu. W sumie to nie wiem dlaczego. Czytałam ja dość dawno, ale miło wspominam ;)
OdpowiedzUsuńMam tą książkę od dawna na półce i zamierzam ją w końcu w tym roku przeczytać - mobilizuje mnie w tym wyzwanie w jakim biorę udział , aby czytać więcej książek z półki :)
OdpowiedzUsuńMi książka również się podobała :) Przede wszystkim właśnie dzięki sylfom. Ciekawa jestem czy wydawnictwo w ogóle ma zamiar wydać kolejne części :D
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu mam na oku i zastanawiam się czy warto ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs!
Do wygrania hit ostatnich tygodni: książka "Ostatnia spowiedź" :)