wtorek, 8 stycznia 2013

#146 Walka Sylfa - recenzja

Tytuł: Walka Sylfa
Autor: L.J. McDonald
Seria: Sylf (#1)
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2011
Stron: 320

Moja ocena: 4/10









Gatunek paranormal romance to najczęściej okraszony fantastyką romans z przedstawicielami nadnaturalnych istot w roli głównej. Choć zwykle są to wampiry lub wilkołaki, to czasem autorki kuszą się na wykorzystanie bardziej oryginalnych stworzeń, najczęściej mających korzenie w tej czy innej mitologii. Właśnie tak jest w przypadku L.J. McDonald, która użyła postaci  sylfa - średniowiecznego ducha powietrza. Podzieliła tę rasę na parę gatunków, dodała do tego przygodę, a wszystko spoiła bezpruderyjną erotyką. Cóż z tego wyszło?

Otrzymaliśmy mieszankę, która nie wszystkim przypadnie do gustu. Główną bohaterką jest Solie, wieśniaczka, którą podczas ucieczki z domu przed ustalonym zamążpójściem, porywa oddział zbrojnych z miasta. Okazuje się, że potrzebowali oni dziewicy na ofiarę dla wojowniczego sylfa – stwora, który zwabiony przez kobietę, przechodzi przez portal łączący jego świat z tym należącym do ludzi. W momencie przejścia, jego przyszły pan zabija kobietę i, poprzez nadanie imienia żywiołakowi, przejmuje nad nim władzę. Jednak tym razem coś poszło nie tak – królewski syn zostaje zabity, a sylf przywiązuje się na zawsze do Solie, która nieumyślnie mówiąc do niego „Hej, ty” nadaje mu niedorzeczne imię - Hejty. 

I tak rozpoczyna się przygoda, czyli ucieczka pary bohaterów przed wysłannikiem króla, Leonem i jego sylfem. Potyczki między dwoma wojownikami zazwyczaj kończą się zmieceniem czegoś z powierzchni ziemi – czy to pojedynczej chatki, czy całej wioski. Istoty z innego wymiaru nie są jednak tak prostolinijne, jakby mogło się wydawać. Chociaż muszą słuchać się swego pana i nie mogą się odzywać, okazują spryt, szukając luk w rozkazach, które pozwalają im na odrobinę wolności. Hejty otrzymał jej wiele – Solie traktuje jako swoją królową i będzie ją chronił przed wszystkimi, a w szczególności przed mężczyznami. Do przedstawicieli płci męskiej wojownicze sylfy czują nieprzejednaną nienawiść – za zabicie kobiety, która zwabiła ich do świata ludzi.

Historia Solie i Hejty’ego to typowy romans, w którym na początku ona się mu opiera, a potem, gdy okazuje się, że nie może bez niego wytrzymać, oddaje się namiętności. Autorka nie szczędzi nam opisów seksu, a co jakiś czas wtrąca absurdalne publiczne zachowanie młodych. Niestety, opis emocji i uczuć przesłania w tej powieści wszystko poza tym – a mogło być naprawdę pięknie. Sylfy powołane do życia przez L.J. McDonald mają ogromny potencjał. Obok wojowniczych występują także ziemne, powietrzne, ogniowe i inne – każdy intrygujący i mający swoje własne cechy, ale nie dostajemy ich wystarczająco wiele.

Na pochwałę zasługuje kreacja postaci, która autorce wyszła bezbłędnie. Sylfy w jej opisach ożywają, nienawiść wojowników wręcz zieje ze stron, a uczucia Solie i Hejty’ego, chociaż w stanowczo nadmiernych ilościach, ewoluują wiarygodnie. Ale „Walka Sylfa” to nie tylko istoty z innego świata – to także zwykli ludzie, którzy od razu zdobywają sympatię czytelnika, choć dopiero w drugiej połowie książki. W pierwszej akcja jest powolna i wręcz nudna, przez co nie raz myślałam o zaprzestaniu lektury. W pewnym momencie jednak autorka się rozkręca, a wojownicze sylfy i ich nienawiść do całego świata oraz chęć chronienia królowej napędzają fabułę.

Mam bardzo ambiwalentne uczucia co do tej pozycji. Z jednej strony jest to powieść momentami erotyczna, w której zdecydowanie za dużo romansu i zbędnych opisów uczuć. Z drugiej, dostajemy emocjonującą fabułę, świetną kreację postaci i nadzieję, że kolejne tomy będą dużo lepsze. Decyzję pozostawiam wam – wiecie już, czego oczekiwać po „Walce Sylfa”.

Książka została przekazana od serwisu dlalejdis.pl za co serdecznie dziękuję. 
 Link do recenzji w serwisie: Erotyczne fantasy tylko dla kobiet

7 komentarzy:

  1. Postaci są bardzo fajnie stworzone, coś nowego i oryginalnego. Potencjał nie do końca został wykorzystany... A Hej, ty... cóż moim zdaniem jego zachowanie było żałosne :P

    OdpowiedzUsuń
  2. To podziwiam, że dobrnęłaś do końca. Kiedy pierwsza część powieści przynudza, zwykle daruje sobie resztę. Paranormal romace, jakkolwiek gatunek bardzo popularny, to chyba jednak nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się ksiązka podobała, ale może własnie dlatego, że szukałam w nim przede wszystkim romansu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi, tak jak Tirindeth, ta książka przypadła do gustu. W sumie to nie wiem dlaczego. Czytałam ja dość dawno, ale miło wspominam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tą książkę od dawna na półce i zamierzam ją w końcu w tym roku przeczytać - mobilizuje mnie w tym wyzwanie w jakim biorę udział , aby czytać więcej książek z półki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mi książka również się podobała :) Przede wszystkim właśnie dzięki sylfom. Ciekawa jestem czy wydawnictwo w ogóle ma zamiar wydać kolejne części :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Od jakiegoś czasu mam na oku i zastanawiam się czy warto ;)

    Zapraszam na konkurs!
    Do wygrania hit ostatnich tygodni: książka "Ostatnia spowiedź" :)

    OdpowiedzUsuń