Lutowe wydanie miesięcznika rozpoczyna się przezabawnym wstępniakiem Jakuba Winiarskiego o tym, jak to porównuje się nas, Polaków, do Hobbitów Europy. Coś w tym jest...
Zostając w temacie postaci fantastycznych, pierwszym artykułem jest "Łowca potworów: historia prawdziwa" Roberta Ziębińskiego, o kulturalnych początkach, legendach i mitach, które spowodowały powstanie takich bohaterów jak bracia Winchester z mojego ukochanego serialu "Supernatural", czy Van Helsing. O filmach raczej więcej w tym numerze nie poczytamy. Kolejnym tekstem jest przegląd ostatniego trzydziestolecia w rosyjskiej fantastyce, Pawła Laudańskiego, który dostarcza wielu ciekawostek i inspiracji lekturowych. Wawrzyniec Podrzucki w "Darwinie w wielkim mieście" obserwuje ciekawy trend ewolucyjny w fantastyce. Kolejne źródło tytułów i interesujących hipotez. Fanów komiksu ucieszy wywiad z Dave'em McKeanem, autorem okładek serii "Sandman", współpracującego także z Neilem Gaimanem. Dla fantastycznych wyjadaczy Mateusz Albin przygotował "Fantastyczny świat damsko-męskich animozji", czyli opis twórczości Andre Norton. Mini-tekstem, a zarazem zapowiedzią i recenzją jest "Ingress - jak wyciągnąć geeka z domu?" Pawła Chełchowskiego. Pisze on o grze na telefony z systemem Android, która wykorzystuje rozszerzoną rzeczywistość, zamieniając nudne miasto w pole walki o władzę nad światem i sprawia, że aż chce się wyjść z domu. Na koniec dość smutna wiadomość, ale opatrzona jak zawsze fantastycznym tekstem Macieja Parowskiego, który po trzech dekadach w redakcji miesięcznika odchodzi na emeryturę.
Felietonowo na początek Jakub Ćwiek i "Amator", czyli apel do amatorów, fanów, entuzjastów i hobbystów , aby robili to co kochają i nie oglądali się na wielkich "profesjonalistów" i hejterów, a będą się w życiu naprawdę dobrze bawić. Taka ideologia przemawia za sobą tym bardziej, że sam Kuba jest takim "amatorem", a toczy żywot godny pozazdroszczenia. Michael J. Sullivan w kolejnym odcinku Rad dla piszących zwraca uwagę na istotę "Łączenia realnego z nierealnym". Rafał Kosik jak zwykle w polityczno-społecznej odsłonie, ale tym razem w pełni się z nim zgadzam, że globalne koncerny mają nas - maluczkich głęboko. Tekst Petera Wattsa to nie kolejny z serii - przedstawia on sylwetkę Philipa K.Dicka i zarazem recenzuje książkę "Exegesis", czyli zbiór notatek, listów, etc. zapisanych ręką autora. Łukasz Orbitowski orbitując po kinie trafił na film z zeszłego roku, "John dies at the end", skierowany do wąskiej, specyficznej publiczności.
Sedno numeru, czyli opowiadania powoli wracają do formy. Na razie nadal nadrabiają ilością nad jakością, ale jesteśmy na dobrej drodze.
Bernadetta Prandzioch, "Ceną będzie samotność" - krótko, acz wzruszająco. Autorka subtelnie zmusza nas do zastanowienia się nad odpowiedzią na jedno, ważne pytanie... Fabułę warto przeczytać samo, co bym tu nie napisała, nieco zepsułoby lekturę.
Paweł Ciećwierz, "Non serviam" - nie do końca przypadło mi do gustu. Czwórka starych znajomych wyrusza w poszukiwaniu artefaktu. A może nie była ich czwórka? A może nie poszukiwali artefaktu? To jest właśnie problem tego opowiadania, że ciężko się w nim połapać.
Maciej Musialik, "Rzeźbiarze światła" - jeszcze krótszy tekst, ale z lepszą puentą. Chociaż w pewnym momencie można się jej domyślić - ciarki i tak nieuniknione. I tu, jak w przypadku Prandzioch, każdy fragment fabuły zepsułby przyjemność czytania.
Maciej Salamończyk, "Lwiątko Heraklesa" - podobnie jak u Ciećwierza - ciężko ogarnąć i opisać fabułę słowami. Czytało się chyba nawet trudniej niż "Non serviam".
Jack Skillingstead, "Jesteś tutaj?" - kryminał science-fiction, skondensowany na paru stronach. Czyta się nieźle, ale nie jest to tekst dla każdego.
Tad Williams, "Dziesiąta muza" - najsłynniejszy autor numeru, znany głównie z fantasy, próbuje swoich sił z fantastyką naukową i muszę przyznać, że nieźle mu to wyszło. Chociaż akcja dzieje się w przyszłości, umiejętnie przeplata on wspomnienia XX-wiecznej kultury z żądnymi krwi obcymi.
Paul Melko, "Dziesięć Sigm" - dość oderwany od rzeczywistości tekst, i to dosłownie. Główny bohater ma pewną przypadłość - każdy jego wybór tworzy nowy, współbieżny świat, w którym może obserwować skutki swoich decyzji. Brzmi skomplikowanie, ale w rzeczywistości jest bardzo dobrze.
Alex Shartsman, "Zajęcia w terenie" - dwustronicowe opowiadanko, z puentą, satyrą naszych czasów, lecz dziejące się w odległej przyszłości, lub wręcz w ogóle innym wszechświecie.
Oprócz tego, jak zawsze, zapowiedzi, recenzje ("Długa Ziemia", "Science fiction po polsku", "Przebudzenia lewiatana", "Gwiazdy prawdopodobieństwa", czy "Hobbita", a także filmów i komiksów. A do wygrania "Brainman" i "Świat czarownic". W Internecie dodatkowo o Frankensteinie, festiwalach i garść "innych" recenzji.
Co do Melko to trochę nieprecyzyjnie napisałaś: raczej każdy wybór niszczy ileś tam alternatywnych światów i pozostają tylko te, które są zgodne z wyborem. On nie tworzy, on ogranicza.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ale to mi z kolei nie gra do końca - tak jakby bez sensu, że od początku miał te miliony alternatywnych światów, bo jak dla mnie to one też powinny w pewnym momencie powstać z rodzielania się dróg możliwości. Ale masz zupełną rację, bardziej chodzi tu o obumieranie jego alternatywnych wersji, a nie ich tworzenie, nadinterpretowałam.
UsuńTo przeniesienie kwantów itp. do literatury sf - podobnych rzeczy już trochę było. Póki nie dokonasz obserwacji, wszystkie możliwości są równie prawdopodobne. Stąd w momencie narodzin bohater miał przed sobą całe drzewo możliwości. Każda decyzja odcinała jakąś gałąź i ograniczała możliwe drogi. Decyzja nie tworzy nowych możliwości, a jedynie kieruje na konkretną, już wcześniej określoną ścieżkę. Zepsuł to tylko chęcią dodania dramatyzmu na końcu i zmniejszeniem liczby wersji do trzech jeśli dobrze pamiętam.
UsuńFajny blog :)
OdpowiedzUsuńhttp://mlwdragon.blogspot.com/