niedziela, 3 lutego 2013

#156 Terry Pratchett, Stephen Baxter, Długa Ziemia - recenzja

Tytuł: Długa Ziemia
Autor: Terry Pratchett, Stephen Baxter
Seria: Długa Ziemia (#1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Stron: 368

Moja ocena: 8/10









Kolaboracja Terry'ego Pratchetta, jako autora humorystycznej fantastyki, i Stephena Baxtera, czyli twórcy hard science fiction to coś, co od początku budziło wiele kontrowersji, nieufności, ale i ogromne zainteresowanie fanów obu pisarzy. Wiadomo było, że "Długa Ziemia" to powieść z gatunku SF, dlatego częściej pojawiały się pytania, jak odnajdzie się w niej Pratchett i czy nadal będzie można poczuć jego charakterystyczny styl. Z tym pierwszym nie miał problemów, bo to wszak na kanwach jego opowiadania, "The High Meggas", powstała ta pozycja.
"- Och... - stwierdziła. Ta reakcja wydała jej się nieadekwatna, więc po krótkim namyśle dodała: - Mój... - I zakończyła, choć w ten sposób negowała wyznawany przez całe życie agnostycyzm, zbliżający się do czystego ateizmu: - Boże!"
Wszystko zaczęło się od upublicznienia w sieci instrukcji do stworzenia krokera. To zasilane ziemniakiem niewiniątko, z trójstanowym przełącznikiem, pozwoliło ludzkości odkryć nieskończoną ilość nowych światów, w większości zdatnych do zasiedlenia. Po cóż podróżować w kosmos, gdy o "krok" od nas znajduje się wszechświat równoległy, ze swoim układem planetarnym, ze swoją galaktyką, itd.? Przed ludźmi nagle otworzyły się nieograniczone możliwości, a każda kolejna Ziemia to po prostu wierzchołek drzewa ewentualności.

Joshua to naturalny kroczący, czyli ktoś, kto do przenoszenia się po Długiej Ziemi, jak ludzie nazwali te równoległe globy, nie potrzebuje krokera. Nie jest on jedyny - okazuje się, że w historii ludzkości bywali już tacy, lecz nie potrafili kontrolować swojej zdolności i nagle znikali bez śladu. Młody chłopak przyciąga uwagę Lobsanga, duszy tybetańskiego mechanika, zamkniętego w formie rozproszonego komputera. Razem na ogromnym sterowcu, wyruszają na zachód od Ziemi podstawowej. Początkowo ich celem jest dotarcie do milionowego świata, ale w trakcie podróży zauważają coś niepokojącego. Chociaż homo sapiens jako tacy wykształcili się tylko raz, wśród światów zalesionych, lodowych, wodnych i uprawnych, pojawiają się człekokształtne małpy, które wyraźnie przed czymś uciekają. Ruszają więc temu na spotkanie - próbując zrozumieć fenomen Długiej Ziemi oraz zdecydować, czy to "coś" zagraża także ludzkości.

Możliwość przekraczania do równoległych wersji planety, nieskażonych ludzkością, pełnych surowców i dóbr naturalnych, dana z dnia na dzień niemal wszystkim mieszkańcom Ziemi, spowodowała oczywisty krach gospodarczy, polityczny, społeczny, a nawet kulturowy, co w książce zostało opisane bardzo realistycznie i wiarygodnie. Ludzie zostali postawieni przed wyborem jednego z nowych światów, bądź pozostania na starym. Najbliższe Ziemie na wschód (wybierane częściej przez Azjatów) oraz zachód (preferowane przez resztę świata) zaroiły się nagle od nowych społeczności, zakładających bez przeszkód osady i łączących się w grupy. Oczywiste, że nie spodobało się to państwom (pozbawionym wpływów z podatków oraz większości siły roboczej), ale - co ciekawe - głównie nie godziła się z tym pewna grupa ludzi, niezdolnych do przekraczania. Większość pozostających na Ziemi należała właśnie do nich i nie podobała im się wolność, jaką nagle zostali obdarzeni kroczący. Podobne ruchy społeczne opisywał Drew Magary w "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" i w obu przypadkach kończy się to tragicznie.

W trakcie lektury "Długiej Ziemi" nieunikniona jest smutna refleksja, że ludzie niczego się nie nauczyli. Dostawszy nieskończoną (prawdopodobnie) liczbę nowych Ziem, zajmują je i niszczą. Krępuje ich jedynie brak możliwości przenoszenia żelaza, ale z racji na bogactwo planety, na dłuższą metę nie stanowi to problemu. W trakcie podróży Joshuy i Lobsanga przez niezliczone wersje Ziemi, duet brytyjskich pisarzy próbuje uświadomić nam, że jesteśmy wyjątkowi, żyjemy na jedynej wersji planety, która zdolna była wyewoluować w ludzi. To, co spotka ta niezwykła para na swojej drodze jest zarazem genialne, jak i przerażające. Poniekąd wolałabym jednak, byśmy nigdy nie otrzymali instrukcji do stworzenia krokera, a nasza ekspansja wyniosła nas w kosmos, kryjący przecież tak wiele pytań i odpowiedzi.
"- (...)Podstawowy problem (...) polega na tym, że nie możemy przenieść broni, zgadza się?
- Tak, sir, nawet glocków, bo mają stalowe części. Nie da się przenieść żelaza, sir. Ani stali. (...) Ale swojego sprzętu pan nie przeniesie, najwyżej rdzę z pańskiej lufy.
- To chyba nie jakiś świński żart, Jansson? - zapytał podejrzliwie.
- Nawet mi to do głowy nie przyszło, sir."
Podział zadań między autorów staje się jasny podczas lektury - szczególnie w dialogach czuć ten charakterystyczny, zabawny styl Pratchetta, traktujący wszystko z przymrużeniem oka. Ale wydźwięk książki jest raczej poważny i tu widać, że za fabułę odpowiada Baxter. Gorzko uświadamia nam o naszych słabych stronach, jako członków ludzkości XXI wieku. Odniosłam wrażenie, że mimo że akcja książki nie dzieje się w kosmosie, tęskni on za nim i wybrałby on podróż w przestrzeni, a nie po drzewie ewentualności. Bohaterowie powieści obdarzeni są nie tylko ciekawością i inteligencją, ale i empatią skierowaną ku innym mieszkańcom Długiej Ziemi. Oprócz Joshuy i Lobsanga, również policjantka Monika Jansson oraz spotkana na jednym ze światów Sally, to postaci typowe dla Pratchetta.

"Długa Ziemia" to dopiero początek przygody. Kolejny tom o tytule "The Long War" ukaże się w Anglii w czerwcu tego roku, choć my pewnie będziemy musieli poczekać jeszcze dłużej. Ale książka Terry'ego Pratchetta i Stephena Baxtera warta jest tego czekania, a także każdej minuty refleksji. Chociaż nie jest to coś, czego mogą się spodziewać fani Świata Dysku, należy pamiętać, że powieść wyewoluowała z opowiadania właśnie sir Terry'ego, a jego wyobraźnia wydaje się nie mieć granic. Nie nastawiajcie się więc na potoki czarnego humoru, prędzej na strumyk, a także nie wyłączajcie myślenia podczas lektury. Tak, to jest właśnie taka książka.

12 komentarzy:

  1. Zachęciłaś mnie i to niezmiernie :) Na pewno sięgnę po tę książkę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No samo nazwisko Pratchetta mnie przyciąga.;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją w koszyku, bardzo czekałam na tę pozycję, bo i konstelacja autorów niezwykła, wieszcząca wielką ucztę. Fajnie, że książka ma obrazki, lubię tak:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczta to naprawdę syta.
      A nie wiem, w którym miejscu dałam do zrozumienia, że książka ma obrazki, ale - niestety - ich nie ma, tak gwoli wyjaśnienia :)

      Usuń
  4. To pierwsza recenzja tej książki, jaką miałam okazję przeczytać - i jakże bardzo mnie zachęciłaś! Świat Dysku, a więc i twórczość Pratchetta, znam raczej ledwo-ledwo, a z Baxterem w ogóle się wcześniej nie zetknęłam - nie czekałam więc na tę pozycję i nic o niej nie wiedziałam. Podoba mi się jednak zamysł, ten groteskowy ziemniak z jednej strony, a smutne refleksje z drugiej. Rozgrzebanych cykli nie lubię, poczekam więc na resztę tomów i wtedy się zabiorę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie intryguje mnie, ile tych tomów będzie, bo na razie zapowiedziany został jeden... W sumie pomysł można by było rozbudować w kolejny cykl, ale raczej to nie przejdzie, a Pratchett pewnie lepiej wyjdzie na kontynuowaniu Świata Dysku :)

      Usuń
  5. Uwielbiam Pratchetta i już raz miałam okazję czytać go w duecie z Neilem Gaimanem. Bardzo mnie ucieszyła Twoja pozytywna recenzja :)
    Fajnie, że dostaniemy coś innego od Świata Dysku (który uwielbiam), bo Pratchett jest niesamowicie utalentowany i warto poznać go też z innej strony.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie mam. Jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzadko czytuję fantastykę, jednak "Długi świat" zachęca do skłonienia się ku tej i innym przedstawicielkom tego gatunku ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawa fabuła, i ten wynalazek też :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie się czytało, a jak działa na wyobraźnię. Też czekam niecierpliwie na kolejne tomy :)

    OdpowiedzUsuń