Tytuł: Długa Ziemia
Autor: Terry Pratchett, Stephen Baxter
Seria: Długa Ziemia (#1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Stron: 368
Moja ocena: 8/10
Autor: Terry Pratchett, Stephen Baxter
Seria: Długa Ziemia (#1)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Stron: 368
Moja ocena: 8/10
Kolaboracja
Terry'ego Pratchetta, jako autora humorystycznej fantastyki, i Stephena
Baxtera, czyli twórcy hard science fiction to coś, co od początku budziło wiele
kontrowersji, nieufności, ale i ogromne zainteresowanie fanów obu pisarzy. Wiadomo
było, że "Długa Ziemia" to powieść z gatunku SF, dlatego częściej
pojawiały się pytania, jak odnajdzie się w niej Pratchett i czy nadal będzie
można poczuć jego charakterystyczny styl. Z tym pierwszym nie miał problemów,
bo to wszak na kanwach jego opowiadania, "The High Meggas", powstała
ta pozycja.
"- Och... - stwierdziła. Ta reakcja wydała jej się nieadekwatna, więc po krótkim namyśle dodała: - Mój... - I zakończyła, choć w ten sposób negowała wyznawany przez całe życie agnostycyzm, zbliżający się do czystego ateizmu: - Boże!"
Wszystko
zaczęło się od upublicznienia w sieci instrukcji do stworzenia krokera. To
zasilane ziemniakiem niewiniątko, z trójstanowym przełącznikiem, pozwoliło
ludzkości odkryć nieskończoną ilość nowych światów, w większości zdatnych do
zasiedlenia. Po cóż podróżować w kosmos, gdy o "krok" od nas znajduje
się wszechświat równoległy, ze swoim układem planetarnym, ze swoją galaktyką,
itd.? Przed ludźmi nagle otworzyły się nieograniczone możliwości, a każda
kolejna Ziemia to po prostu wierzchołek drzewa ewentualności.
Joshua to
naturalny kroczący, czyli ktoś, kto do przenoszenia się po Długiej Ziemi, jak
ludzie nazwali te równoległe globy, nie potrzebuje krokera. Nie jest on jedyny
- okazuje się, że w historii ludzkości bywali już tacy, lecz nie potrafili
kontrolować swojej zdolności i nagle znikali bez śladu. Młody chłopak przyciąga
uwagę Lobsanga, duszy tybetańskiego mechanika, zamkniętego w formie
rozproszonego komputera. Razem na ogromnym sterowcu, wyruszają na zachód od
Ziemi podstawowej. Początkowo ich celem jest dotarcie do milionowego świata,
ale w trakcie podróży zauważają coś niepokojącego. Chociaż homo sapiens jako
tacy wykształcili się tylko raz, wśród światów zalesionych, lodowych, wodnych i
uprawnych, pojawiają się człekokształtne małpy, które wyraźnie przed czymś
uciekają. Ruszają więc temu na spotkanie - próbując zrozumieć fenomen Długiej
Ziemi oraz zdecydować, czy to "coś" zagraża także ludzkości.
Możliwość
przekraczania do równoległych wersji planety, nieskażonych ludzkością, pełnych
surowców i dóbr naturalnych, dana z dnia na dzień niemal wszystkim mieszkańcom
Ziemi, spowodowała oczywisty krach gospodarczy, polityczny, społeczny, a nawet
kulturowy, co w książce zostało opisane bardzo realistycznie i wiarygodnie.
Ludzie zostali postawieni przed wyborem jednego z nowych światów, bądź
pozostania na starym. Najbliższe Ziemie na wschód (wybierane częściej przez
Azjatów) oraz zachód (preferowane przez resztę świata) zaroiły się nagle od
nowych społeczności, zakładających bez przeszkód osady i łączących się w grupy.
Oczywiste, że nie spodobało się to państwom (pozbawionym wpływów z podatków
oraz większości siły roboczej), ale - co ciekawe - głównie nie godziła się z
tym pewna grupa ludzi, niezdolnych do przekraczania. Większość pozostających na
Ziemi należała właśnie do nich i nie podobała im się wolność, jaką nagle
zostali obdarzeni kroczący. Podobne ruchy społeczne opisywał Drew Magary w
"Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" i w obu przypadkach kończy
się to tragicznie.
W trakcie
lektury "Długiej Ziemi" nieunikniona jest smutna refleksja, że ludzie
niczego się nie nauczyli. Dostawszy nieskończoną (prawdopodobnie) liczbę nowych
Ziem, zajmują je i niszczą. Krępuje ich jedynie brak możliwości przenoszenia
żelaza, ale z racji na bogactwo planety, na dłuższą metę nie stanowi to
problemu. W trakcie podróży Joshuy i Lobsanga przez niezliczone wersje Ziemi,
duet brytyjskich pisarzy próbuje uświadomić nam, że jesteśmy wyjątkowi, żyjemy
na jedynej wersji planety, która zdolna była wyewoluować w ludzi. To, co spotka
ta niezwykła para na swojej drodze jest zarazem genialne, jak i przerażające.
Poniekąd wolałabym jednak, byśmy nigdy nie otrzymali instrukcji do stworzenia
krokera, a nasza ekspansja wyniosła nas w kosmos, kryjący przecież tak wiele
pytań i odpowiedzi.
"- (...)Podstawowy problem (...) polega na tym, że nie możemy przenieść broni, zgadza się?
- Tak, sir, nawet glocków, bo mają stalowe części. Nie da się przenieść żelaza, sir. Ani stali. (...) Ale swojego sprzętu pan nie przeniesie, najwyżej rdzę z pańskiej lufy.
- To chyba nie jakiś świński żart, Jansson? - zapytał podejrzliwie.
- Nawet mi to do głowy nie przyszło, sir."
Podział
zadań między autorów staje się jasny podczas lektury - szczególnie w dialogach
czuć ten charakterystyczny, zabawny styl Pratchetta, traktujący wszystko z
przymrużeniem oka. Ale wydźwięk książki jest raczej poważny i tu widać, że za
fabułę odpowiada Baxter. Gorzko uświadamia nam o naszych słabych stronach, jako
członków ludzkości XXI wieku. Odniosłam wrażenie, że mimo że akcja książki nie
dzieje się w kosmosie, tęskni on za nim i wybrałby on podróż w przestrzeni, a
nie po drzewie ewentualności. Bohaterowie powieści obdarzeni są nie tylko
ciekawością i inteligencją, ale i empatią skierowaną ku innym mieszkańcom
Długiej Ziemi. Oprócz Joshuy i Lobsanga, również policjantka Monika Jansson
oraz spotkana na jednym ze światów Sally, to postaci typowe dla Pratchetta.
"Długa
Ziemia" to dopiero początek przygody. Kolejny tom o tytule "The Long
War" ukaże się w Anglii w czerwcu tego roku, choć my pewnie będziemy
musieli poczekać jeszcze dłużej. Ale książka Terry'ego Pratchetta i Stephena Baxtera warta jest
tego czekania, a także każdej minuty refleksji. Chociaż nie jest to coś, czego
mogą się spodziewać fani Świata Dysku, należy pamiętać, że powieść wyewoluowała
z opowiadania właśnie sir Terry'ego, a jego wyobraźnia wydaje się nie mieć
granic. Nie nastawiajcie się więc na potoki czarnego humoru, prędzej na
strumyk, a także nie wyłączajcie myślenia podczas lektury. Tak, to jest właśnie
taka książka.
Zachęciłaś mnie i to niezmiernie :) Na pewno sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
No samo nazwisko Pratchetta mnie przyciąga.;D
OdpowiedzUsuńMam ją w koszyku, bardzo czekałam na tę pozycję, bo i konstelacja autorów niezwykła, wieszcząca wielką ucztę. Fajnie, że książka ma obrazki, lubię tak:-)
OdpowiedzUsuńUczta to naprawdę syta.
UsuńA nie wiem, w którym miejscu dałam do zrozumienia, że książka ma obrazki, ale - niestety - ich nie ma, tak gwoli wyjaśnienia :)
To pierwsza recenzja tej książki, jaką miałam okazję przeczytać - i jakże bardzo mnie zachęciłaś! Świat Dysku, a więc i twórczość Pratchetta, znam raczej ledwo-ledwo, a z Baxterem w ogóle się wcześniej nie zetknęłam - nie czekałam więc na tę pozycję i nic o niej nie wiedziałam. Podoba mi się jednak zamysł, ten groteskowy ziemniak z jednej strony, a smutne refleksje z drugiej. Rozgrzebanych cykli nie lubię, poczekam więc na resztę tomów i wtedy się zabiorę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie intryguje mnie, ile tych tomów będzie, bo na razie zapowiedziany został jeden... W sumie pomysł można by było rozbudować w kolejny cykl, ale raczej to nie przejdzie, a Pratchett pewnie lepiej wyjdzie na kontynuowaniu Świata Dysku :)
UsuńUwielbiam Pratchetta i już raz miałam okazję czytać go w duecie z Neilem Gaimanem. Bardzo mnie ucieszyła Twoja pozytywna recenzja :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że dostaniemy coś innego od Świata Dysku (który uwielbiam), bo Pratchett jest niesamowicie utalentowany i warto poznać go też z innej strony.
Właśnie czytam:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie mam. Jeszcze :)
OdpowiedzUsuńRzadko czytuję fantastykę, jednak "Długi świat" zachęca do skłonienia się ku tej i innym przedstawicielkom tego gatunku ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa fabuła, i ten wynalazek też :-)))
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czytało, a jak działa na wyobraźnię. Też czekam niecierpliwie na kolejne tomy :)
OdpowiedzUsuń