Tytuł: Wichry archipelagu
Autor: Bradley P. Beaulieu
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Stron: 640
Moja ocena: 4/10
"Wichry
archipelagu" to kolejna pozycja z serii Nowej Fantastyki
"(Prawdopodobnie) najlepsze książki na świecie". Nazwa serii już w
wielu przypadkach okazała się być bardzo na wyrost. Ciekawi, jak jest w wypadku
debiutanckiej książki Bradleya Beaulieu?
Wyspy
archipelagu zamieszkują konkurujące ze sobą księstwa. Jednakże w obliczu zarazy
i zagrożenia ze strony mistycznych duchów, rządzący muszą ze sobą współpracować,
aby nie wyginąć. Książę Nikandr Kałakow ma ożenić się z przedstawicielką rodu
Wostromów, Atianą. Tak zarządziły matry, potężne kobiety, które wchodzą w eter
i pilnują pokoju. Oczywiście nikt nie byłby zadowolony z małżeństwa nie z
miłości a z rozsądku, tak samo ci dwoje - chociaż idą w tym samym kierunku, ich
oczy skupiają się na innych sprawach. Nie jest to jednakże historia miłosna, a
już na pewno nie taka, która kończy się happy endem. Wyniszczenie, tajemnicza
choroba, na którą zapadają mieszkańcy wysp zdaje się być powiązana z
tajemniczym chłopcem, którego chronią Aramani, rdzenny lud tamtych ziem.
Z jednej
strony walki o władzę między księstwami, z drugiej z potężnymi duchami żywiołów
i radykalnym odłamem Aramanów, a obok tego romanse i intrygi - wszystko to
wydawałoby się składać na idealną powieść fantasy, która zachwyciłaby
czytelników swoją oryginalnością i bezustanną akcją. Jednakże wady w tym
wypadku przewyższają zalety, a obiecująca fabuła nie jest w stanie zmusić nas
do przymknięcia na nie oka.
Teoretycznie
w książce dzieje się dużo. Niektórzy mogliby powiedzieć, że akcja nie zwalnia
tempa ani na chwilę, jednakże nie potrafiłam wciągnąć się w tę historię. Z
każdą kartą wzbudzała we mnie frustrację. Największy wpływ na moje odczucia
miały nazwy własne, do których nie mogłam przywyknąć. Rosyjsko brzmiące
nazwiska i imiona zupełnie nie pasowały mi do stworzonego przez autora klimatu.
Postaci ciężko rozróżnić, szczególnie na początku, ich imiona się mylą, a
skomplikowane koneksje rodzinno-narodowościowe przyprawiają o ból głowy.
Także
sposobowi pisania autora mam wiele do zarzucenia, chociaż świat, który nam
przedstawił jest skomplikowany, zawiły i na swój sposób piękny. Niezliczone
możliwości eteru, latające żaglowce i całkiem ciekawe przedstawienie konfliktu
rdzennych mieszkańców z tymi sprawującymi władzę ma w sobie coś oryginalnego i
byłoby naprawdę ciekawe, gdyby nie nieudolność autora do stworzenia opisów
świata. Często nie potrafił jasno opisać otoczenia, przez co w mojej wyobraźni
bohaterowie w pewien sposób dryfowali przez przestrzeń pozbawioną żadnych
szczegółów. Także najciekawszy element,
jakim były statki latające w chmurach został potraktowany po macoszemu. Równie dobrze mogłyby pływać po wodzie, a
ich potencjał został zupełnie niewykorzystany.
Komuś,
dla kogo nazwy własne nie będą irytujące, książka mogłaby się spodobać. Główni
bohaterowie wykreowani zostali dokładnie i ciężko się z nimi rozstać. Perypetie
poszczególnych postaci, ale także i całych grup społecznych śledzimy z zapartym
tchem, czekając na kolejny zwrot akcji. Tajemnice, które autor zawiązuje, są intrygujące,
a ich rozwiązanie zapewne nastąpi w kolejnych tomach, bo "Wichry
archipelagu" to pierwsza część serii "Ballada o Anusce". Ja
jednak je sobie daruję, a Wam polecam tę powieść, jeśli wyżej wymienione przeze
mnie wady nie będą wam przeszkadzać.
Za książkę do recenzji dziękuję serwisowi StrefaRPG.pl
Z chęcią poznałabym tę pozycję. Mimo plusów i minusów lubię czytać dzieła debiutantów, a później obserwować, jak się zmienia ich warsztat.
OdpowiedzUsuńTeż zawsze jestem ciekawa debiutanckich powieści, ale żeby kontynuować zapoznawanie się z kolejnymi książkami autora ta pierwsza musi mnie czymś zachęcić. Czymkolwiek. W tym wypadku jednak sobie daruję...
Usuńja sama jak wiesz spasuje, ale polecę serię "Ballada o Anusce" mojemu bratankowi. Myślę, że może jemu przypadną do gustu takie klimaty.
OdpowiedzUsuńMoże mu się spodoba, chociaż też zależy w jakim jest wieku. Nie jest to książka stricte dla dzieci, a i nastolatkowie mogą mieć problemy z ogarnięciem wszystkich niuansów.
UsuńWprawdzie nie czytałam jeszcze wszystkich książek z tej serii, ale te, przez które przebrnęłam, były niezmiernie rozczarowujące... Wprawdzie pomysł serii promujących ciekawych debiutantów jest super, ale powoli naprawdę się do niej zrażam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, więcej było jednak książek, które podobały mi się mniej niż bardziej, ale czekanie na swoiste perełki i wypatrywanie ich jest całkiem ciekawe :)
UsuńKsiążka Magary'ego jest ostatnią z serii - zrezygnowano z niej i po prostu będą wydawać książki. ;)
OdpowiedzUsuń"Wichry Archipelagu" uwiodły mnie przede wszystkim uniwersum i nie przypominam sobie bym narzekała na opisy. Bardziej męczyli niedopracowani bohaterowie, ale dynamika akcji nie pozwalała na nudę czy zniechęcenie. Brakowało mi słowniczka dot. świata Aramanów i ich magii - tylko małe obycie z językiem hindi pozwoliło mi w miarę orientować się w tym bajzlu.
Do powieści debiutantów zawsze podchodzę z pewną dozą wyrozumiałości, bo nie każdy musi być od razu Scottem Lynchem. ;)
Właśnie tak mi się wydawało, że zrezygnowali z tej serii, ale nie byłam pewna. Kurcze, w sumie szkoda, bo mam już trochę książek z niej i fajnie było czekać na kolejne "perełki"...
UsuńA słowniczek w "Wichrach archipelagu" faktycznie byłby bardzo pomocny i może wtedy moje odczucia nie byłyby aż tak negatywne... Ogólnie wizja świata nawet ciekawa, no ale... Trzeba się po prostu przekonać :)
Nie wydaje mi się by wymienione przez Ciebie wady były, aż tak straszne by przyćmić zalety. Kiedyś spróbuje, zresztą już dawno miałem taki zamiar i Twoja recenzja mnie od tego nie odwiedzie ^^
OdpowiedzUsuńJeśli się wbijesz w książkę to Ci się pewnie spodoba. Mnie z rytmu wybijały te nazwy własne, nie potrafiłam się wciągnąć, przez co strasznie długo ją męczyłam, a co za tym idzie, nie podobała mi się.
UsuńTą pozycję sobie na razie podaruję :) PS. Ależ tu u Ciebie fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńW końcu kocham fantastykę ;) Ale planuję niedługo trochę rozjaśnić, tak na wiosnę...
UsuńO, to ciekawa jestem jak będzie wyglądał blog po przemianach :)
UsuńPo co rozjaśniać? Teraz jest super :) Klimacik i w ogóle :)
Usuń"Niedługo" miało być naprawdę niedługo, czyli dzisiaj :D Ten czerwony klimatyczny kosmiczny pejzaż zagości u mnie już na stałe, chyba że znajdę gdzieś jeszcze ładniejszy. Ale najlepiej wygląda w dużych rozdzielczościach - te planety <3
UsuńAaaa... dobre xD
UsuńCzyli szału nie ma... na szczęście mam całą półke książek... i nie grozi mi ta pozycja ;P
OdpowiedzUsuńTytuł skojarzył mi się z Le Guin....
OdpowiedzUsuńMnie też denerwują takie rzeczy, jak trudności z zapamiętaniem nazw własnych, imion itd, więc książka chyba nie dla mnie :)