poniedziałek, 2 kwietnia 2012

#70 Wichry archipelagu - recenzja

Tytuł: Wichry archipelagu
Autor: Bradley P. Beaulieu
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2011
Stron: 640

Moja ocena: 4/10










"Wichry archipelagu" to kolejna pozycja z serii Nowej Fantastyki "(Prawdopodobnie) najlepsze książki na świecie". Nazwa serii już w wielu przypadkach okazała się być bardzo na wyrost. Ciekawi, jak jest w wypadku debiutanckiej książki Bradleya Beaulieu?

Wyspy archipelagu zamieszkują konkurujące ze sobą księstwa. Jednakże w obliczu zarazy i zagrożenia ze strony mistycznych duchów, rządzący muszą ze sobą współpracować, aby nie wyginąć. Książę Nikandr Kałakow ma ożenić się z przedstawicielką rodu Wostromów, Atianą. Tak zarządziły matry, potężne kobiety, które wchodzą w eter i pilnują pokoju. Oczywiście nikt nie byłby zadowolony z małżeństwa nie z miłości a z rozsądku, tak samo ci dwoje - chociaż idą w tym samym kierunku, ich oczy skupiają się na innych sprawach. Nie jest to jednakże historia miłosna, a już na pewno nie taka, która kończy się happy endem. Wyniszczenie, tajemnicza choroba, na którą zapadają mieszkańcy wysp zdaje się być powiązana z tajemniczym chłopcem, którego chronią Aramani, rdzenny lud tamtych ziem.

Z jednej strony walki o władzę między księstwami, z drugiej z potężnymi duchami żywiołów i radykalnym odłamem Aramanów, a obok tego romanse i intrygi - wszystko to wydawałoby się składać na idealną powieść fantasy, która zachwyciłaby czytelników swoją oryginalnością i bezustanną akcją. Jednakże wady w tym wypadku przewyższają zalety, a obiecująca fabuła nie jest w stanie zmusić nas do przymknięcia na nie oka.

Teoretycznie w książce dzieje się dużo. Niektórzy mogliby powiedzieć, że akcja nie zwalnia tempa ani na chwilę, jednakże nie potrafiłam wciągnąć się w tę historię. Z każdą kartą wzbudzała we mnie frustrację. Największy wpływ na moje odczucia miały nazwy własne, do których nie mogłam przywyknąć. Rosyjsko brzmiące nazwiska i imiona zupełnie nie pasowały mi do stworzonego przez autora klimatu. Postaci ciężko rozróżnić, szczególnie na początku, ich imiona się mylą, a skomplikowane koneksje rodzinno-narodowościowe przyprawiają o ból głowy.

Także sposobowi pisania autora mam wiele do zarzucenia, chociaż świat, który nam przedstawił jest skomplikowany, zawiły i na swój sposób piękny. Niezliczone możliwości eteru, latające żaglowce i całkiem ciekawe przedstawienie konfliktu rdzennych mieszkańców z tymi sprawującymi władzę ma w sobie coś oryginalnego i byłoby naprawdę ciekawe, gdyby nie nieudolność autora do stworzenia opisów świata. Często nie potrafił jasno opisać otoczenia, przez co w mojej wyobraźni bohaterowie w pewien sposób dryfowali przez przestrzeń pozbawioną żadnych szczegółów. Także najciekawszy element, jakim były statki latające w chmurach został potraktowany po macoszemu. Równie dobrze mogłyby pływać po wodzie, a ich potencjał został zupełnie niewykorzystany.

Komuś, dla kogo nazwy własne nie będą irytujące, książka mogłaby się spodobać. Główni bohaterowie wykreowani zostali dokładnie i ciężko się z nimi rozstać. Perypetie poszczególnych postaci, ale także i całych grup społecznych śledzimy z zapartym tchem, czekając na kolejny zwrot akcji. Tajemnice, które autor zawiązuje, są intrygujące, a ich rozwiązanie zapewne nastąpi w kolejnych tomach, bo "Wichry archipelagu" to pierwsza część serii "Ballada o Anusce". Ja jednak je sobie daruję, a Wam polecam tę powieść, jeśli wyżej wymienione przeze mnie wady nie będą wam przeszkadzać.

Za książkę do recenzji dziękuję serwisowi StrefaRPG.pl

18 komentarzy:

  1. Z chęcią poznałabym tę pozycję. Mimo plusów i minusów lubię czytać dzieła debiutantów, a później obserwować, jak się zmienia ich warsztat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zawsze jestem ciekawa debiutanckich powieści, ale żeby kontynuować zapoznawanie się z kolejnymi książkami autora ta pierwsza musi mnie czymś zachęcić. Czymkolwiek. W tym wypadku jednak sobie daruję...

      Usuń
  2. ja sama jak wiesz spasuje, ale polecę serię "Ballada o Anusce" mojemu bratankowi. Myślę, że może jemu przypadną do gustu takie klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może mu się spodoba, chociaż też zależy w jakim jest wieku. Nie jest to książka stricte dla dzieci, a i nastolatkowie mogą mieć problemy z ogarnięciem wszystkich niuansów.

      Usuń
  3. Wprawdzie nie czytałam jeszcze wszystkich książek z tej serii, ale te, przez które przebrnęłam, były niezmiernie rozczarowujące... Wprawdzie pomysł serii promujących ciekawych debiutantów jest super, ale powoli naprawdę się do niej zrażam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, więcej było jednak książek, które podobały mi się mniej niż bardziej, ale czekanie na swoiste perełki i wypatrywanie ich jest całkiem ciekawe :)

      Usuń
  4. Książka Magary'ego jest ostatnią z serii - zrezygnowano z niej i po prostu będą wydawać książki. ;)

    "Wichry Archipelagu" uwiodły mnie przede wszystkim uniwersum i nie przypominam sobie bym narzekała na opisy. Bardziej męczyli niedopracowani bohaterowie, ale dynamika akcji nie pozwalała na nudę czy zniechęcenie. Brakowało mi słowniczka dot. świata Aramanów i ich magii - tylko małe obycie z językiem hindi pozwoliło mi w miarę orientować się w tym bajzlu.

    Do powieści debiutantów zawsze podchodzę z pewną dozą wyrozumiałości, bo nie każdy musi być od razu Scottem Lynchem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak mi się wydawało, że zrezygnowali z tej serii, ale nie byłam pewna. Kurcze, w sumie szkoda, bo mam już trochę książek z niej i fajnie było czekać na kolejne "perełki"...

      A słowniczek w "Wichrach archipelagu" faktycznie byłby bardzo pomocny i może wtedy moje odczucia nie byłyby aż tak negatywne... Ogólnie wizja świata nawet ciekawa, no ale... Trzeba się po prostu przekonać :)

      Usuń
  5. Nie wydaje mi się by wymienione przez Ciebie wady były, aż tak straszne by przyćmić zalety. Kiedyś spróbuje, zresztą już dawno miałem taki zamiar i Twoja recenzja mnie od tego nie odwiedzie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się wbijesz w książkę to Ci się pewnie spodoba. Mnie z rytmu wybijały te nazwy własne, nie potrafiłam się wciągnąć, przez co strasznie długo ją męczyłam, a co za tym idzie, nie podobała mi się.

      Usuń
  6. Tą pozycję sobie na razie podaruję :) PS. Ależ tu u Ciebie fantastycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu kocham fantastykę ;) Ale planuję niedługo trochę rozjaśnić, tak na wiosnę...

      Usuń
    2. O, to ciekawa jestem jak będzie wyglądał blog po przemianach :)

      Usuń
    3. Po co rozjaśniać? Teraz jest super :) Klimacik i w ogóle :)

      Usuń
    4. "Niedługo" miało być naprawdę niedługo, czyli dzisiaj :D Ten czerwony klimatyczny kosmiczny pejzaż zagości u mnie już na stałe, chyba że znajdę gdzieś jeszcze ładniejszy. Ale najlepiej wygląda w dużych rozdzielczościach - te planety <3

      Usuń
  7. Czyli szału nie ma... na szczęście mam całą półke książek... i nie grozi mi ta pozycja ;P

    OdpowiedzUsuń
  8. Tytuł skojarzył mi się z Le Guin....
    Mnie też denerwują takie rzeczy, jak trudności z zapamiętaniem nazw własnych, imion itd, więc książka chyba nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń