Autor: Rachel Cohn
Tytuł: Beta
Wydawnictwo: Czarna owca
Rok wydania: 2013
Strona: 320
Moja ocena: 5/10
„Beta" Rachel Cohn wpisuje się w nurt książek dla
starszej młodzieży zahaczających o science-fiction, a jednocześnie wplatających
w fabułę obowiązkowy wątek miłosny – czyli tak zwanego young adult. Tym razem
elementem wziętym z fantastyki naukowej są klony. Wydawałoby się, że na ten
temat już nic nowego napisać nie można i raczej do tego typu powieści ciężko
mieć wysokie oczekiwania. Sięgając po nią szuka się raczej dobrej, niegłupiej
rozrywki na jeden czy dwa wieczory.
Wyspa Dominium to dom najbogatszych rodzin, które mogą sobie
pozwolić na wynajem ziemi. To także miejsce, w którym powietrze jest gęstsze, a
ludzie wolą odpoczywać niż pracować. Z tego powodu jako służących używają...
klonów. Są one unikalne dla wyspy, jednakże wzbudzają wielkie kontrowersje, a
nawet aktywne sprzeciwy. Jedną z nich jest Elizja, nowszy model, w którym
wszystko wydaje się być takie idealne. Z biegiem czasu okazuje się, że aż
nadto...
Porównawszy powyższy opis fabuły z tym dystrybutora
odkryjecie, że któryś z nich jest mylący. Ten z okładki sugeruje, że
„Beta" to kolejne romansidło z klonami w tle. Tak naprawdę wątek miłosny
rozpoczyna się dopiero w połowie książki. Autorka o wiele większą wagę przykłada
do ukazania inności Elizji, jej początkowo beztroskiego życia, w które
ostrożnie wplata poważniejsze elementy. Szkoda, że nie potrafiła wykorzystać
potencjału swojego pomysłu do końca. Druga część powieści sprawia wrażenie,
jakby pisarka została zmuszona, aby jednak spełnić zachcianki kobiecej części
docelowej grupy odbiorców i umieścić w książce mdły romans bez polotu.
Chociaż pomysł na wykorzystanie klonów w powieści young
adult Rachel Cohn miała dobry, ostatecznie książka w swojej wymowie jest naiwna.
Sprowadza wszystko do zakochanych nastolatków, chociaż aż prosi się rozwinąć
wątki bardziej poważne, które porusza, takie jak: uzależnienia, posłuszeństwo,
wolność, czy chociażby moralność w stosunku do klonów. Stanowczo za mało tu
także opisów świata poza Dominium. Wiemy tylko, że parę miast zostało zalanych,
na Kontynencie budowane są nowoczesne metropolie, ale czy to w ogóle dzieje się
na Ziemi? Nie dostajemy żadnych wskazówek.
Autorka opanowała sztukę pisania o niczym. Nie znaczy to, że
powieści nie czyta się przyjemnie. Co to, to nie, ale nie jest to jednak
lektura, którą zapamiętamy na dłużej. Rachel Cohn nie całkowicie spełniła
pokładane w niej nadzieje. Ciężko stwierdzić, co zawodzi tutaj bardziej – część
młodzieżowa, czy ta ambitniejsza, czerpiąca z dość ciężkiego gatunku jakim jest
science-fiction. Damskiej części starszej młodzieży mimo wszystko powinno się
spodobać, bo utrzymuje poziom konkurencyjnych tytułów. Otwarte zakończenie daje
nadzieję, że wszystkie mankamenty zostaną choć trochę poprawione w przyszłości,
na co na pewno będą liczyć ci, którzy oczekiwali po „Becie" czegoś więcej.
Książka została przekazana od serwisu Secretum za co serdecznie dziękuję.