Tytuł: Inne okręty
Autor: Romuald Pawlak
Wydawnictwo: Instytut wydawniczy Erica
Rok wydania: 2011
Stron: 368
Moja ocena: 4/10
Autor: Romuald Pawlak
Wydawnictwo: Instytut wydawniczy Erica
Rok wydania: 2011
Stron: 368
Moja ocena: 4/10
W 1533 roku podbicie Imperium Inków zakończyło się sukcesem.
Mając do dyspozycji dramatycznie małą liczbę żołnierzy Francisco Pizzarro
podstępem pokonał wymęczonych wojną domową Indian. Zaprosił ich na ucztę, na
którą przybyli bez broni, a następnie zostali napadnięci i wymordowani przez
hiszpańskich żołnierzy. Wydarzenie to podkopało morale inkaskich żołnierzy,
którzy rozpierzchli się po całym Imperium. Jednak jak wyglądałby teraz świat, gdyby
garstka zbrojnych Pizarra nie zdołałaby pokonać wielotysięcznych oddziałów
wroga, a jego koń by się potknął?
Taką właśnie wersję alternatywnej przeszłości przedstawia
nam Romuald Pawlak w książce „Inne okręty”. Inkowie pozwolili Hiszpanom
osiedlić się w mieście Tumbez, w którym żyją obok siebie w kruchej równowadze.
Jednakże, znając ambicje Hiszpanów wiemy, że nie starczy im zwykły handel –
chcieliby całe Imperium mieć dla siebie. Szykuje się więc wojna pod pretekstem
nawracania heretyków. Nie doceniają jednak Indian, których liczba, a także
umiejętności strategiczne srogo ich zaskoczą.
Nie jest to jednak powieść iście historyczna, w której mamy
do czynienia tylko i wyłącznie z bitwami. W samym środku przygotowań do wojny
znajdują się kapitan Pedro de Manjarres, oraz rdzenna mieszkanka Peru, Asarpay.
Ich historia przypominała mi doroślejszą i pozbawiona bajkowej otoczki wersję
„Pocahontas”. W końcu to Hiszpan i Indianka, których połączyła miłość. Dwa
zupełnie różne światy, odmienne kultury, wzajemna wrogość – czy to się może
udać? Disney próbował przekonać nas, że tak, jednak rzeczywistość jest o wiele
bardziej brutalna, los nieprzewidywalny, a uczucie wymagające poświęceń. Obojgu
ciężko jest zostawić swoją ojczyznę i żyć w zupełnie obcym dla siebie miejscu,
pełnych wrogich spojrzeń.
„A tu idzie wojna, może zmienić wszystko, przeorać świat
krwawymi pazurami i pozostawić blizny.”
Początek bitwy zastaje ich rozłączonych, nie potrafiących
dojść do kompromisu, a dodatkowo Pedro zostaje porwany przez Indian. Tak
zaczyna się jego tułaczka poprzez nieprzyjazną dżunglę Peru, w czasie wojny, której los wydaje się być
przesądzony na niekorzyść Hiszpanów. Mężczyzna zamiast walczyć w imię ojczyzny,
idzie za głosem swego serca, mając nadzieję przekonać Asarpay do zamieszkania z
nim w Panamie. Inkowie nie mieliby dla niego litości, gdyby nie blizna na
piersi i przepowiednie, które zaczyna wygłaszać pod wpływem danego mu Ziela
Prawdy. Jak potoczą się ich losy w tej alternatywnej wersji historii?
Ciężko stwierdzić, do jakiego gatunku przynależy ta powieść.
Nota z tyłu okładki opisuje ją jako fantastykę, co jest zupełną nieprawdą. Mamy
tu do czynienia z awanturniczą powieścią historyczną z elementami romansu.
Powiązanie barwnie opisanych potyczek z irracjonalną pogonią za uczuciem nie
zadowoli w pełni ani kobiet, ani mężczyzn. Jeśli dodatkowo liczycie na
wspomnianych w opisie książki „polskich szlachciców” to kolejne rozczarowanie
gotowe – jedynie parę razy pojawia się generał Leszczyński, którego arogancja i
brak poszanowania dla zasad nie wystawiają Polakom zbyt dobrej opinii.
Książce nie można odmówić posiadania dość szybkiej akcji,
ale nie potrafiła mnie niczym zaciekawić. Nigdy nie interesowałam się zbytnio
historią, lecz cała ta część książki wydaje mi się nie wykorzystywać potencjału.
Może gdyby autor zasugerował wyraźniej, jak wyglądałby świat obecny, jeśli losy
podboju Peru potoczyłyby się tak jak to opisał, byłaby to lepsza i ciekawsza
lektura. Także sfera romansu jest nie do końca wiarygodna. Ciągłe kłótnie
bohaterów o to, gdzie powinni razem zamieszkać, kończące się wciąż tym samym
wnioskiem, w końcu zaczęłyby irytować nawet najbardziej cierpliwych
czytelników.
Niewykorzystany potencjał „Innych okrętów” to jeden z
głównych zarzutów do autora. Nie jest to fantastyka, jako romans również nie do
końca się sprawdza, a historię alternatywną można było wymyśleć o niebo lepiej.
Choć czyta się ją szybko, nie potrafi zaintrygować czytelnika i wzbudzić w nim
ciekawości. Jedynymi jej silnymi atutami
są autentyczność opisów peruwiańskiej dżungli i świetnie przedstawiona
moralności ówczesnych ludzi. To jednak o wiele za mało.
Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl za co serdecznie dziękuję.
Link do recenzji w serwisie: "Pocahontas" na nowo
O, Pawlak! Jeszcze go nie czytałam, nie licząc sromotnej klęski "Miłka z Czarnego Lasu", ale to czytałam z dziećmi, które dość skutecznie i szybko podczas lektury zaspypiały... Nie dotyczaliśmi do końca, bo dzieci zastrajkowały. Chciały czytać książkę, przy której nie zasypia się aż TAK szybko. Poza tym na półce czeka "Czarem i smokiem" (no, to JEST fantastyka - chyba?), ale jakoś nie mogę się za nią zabrać. Po Twojej dzisiejszej recenzji pewnie nieprędko to zrobię. Choć może krzywdzę autora.
OdpowiedzUsuńJa w sumie przeczytałabym jeszcze jakieś inne książki, nie ma co skreślać autora po jednym niewypale :)
UsuńU kogoś innego na blogu także czytałam mało przychylną recenzje tej książki a to znaczy, że rzeczywiście musi być raczej przeciętna, skoro cię nie urzekła, dlatego ja również wstrzymam się od kupna tej pozycji.
OdpowiedzUsuńfajna, ale to nie moje klimaty...
OdpowiedzUsuńMoje serce niestety nie bije w tych klimatach. Więc chyba za tą książkę podziękuję ;3
OdpowiedzUsuńTym razem wyprzedziłaś mnie i z lekturą, i z recenzją. Sądząc po tym, jakie mam ostatnio tempo czytania i pisania, pewnie o miesiące ;)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam... ;) Też dopiero nadrabiam wszystkie zaległości, studia mnie przerosły...
UsuńCzekam i na Twoją opinię :)
Opis książki już wcześniej mnie nie zaciekawił, a teraz po Twojej recenzji tym bardziej oddalam się od sięgnięcia po tę pozycję. Chociaż może kiedyś zmienię zdanie, kto wie? Jednak teraz nie pociągają mnie takie klimaty, aczkolwiek okładka bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Patrycja (Ruczek)
Okładka faktycznie fajna, chyba to ona mnie właśnie głównie skusiła i teraz żałuję :P Ale opis też miał w tym swój udział, a kompletnie rozmywa się z książką.
UsuńZniechęciłaś mnie skutecznie- "Pocahontas" uwielbiam, ale tylko w disneyowskim, bajkowym wydaniu. Zastanawia mnie jedno- kto zaklasyfikował tę powieść do fantastyki, jeśli, z tego co piszesz, mało tam fantastycznych elementów? (są jakieś w ogóle?).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie zauważyłam żadnych typowo fantastycznych elementów, niestety. Zioła, którymi poją go Indianie wywołują wizje, ale tego nawet nie da się podciągnąć pod fantastykę.
UsuńA Pocahontas również uwielbiam :)
Wiele osób mówi, że ta książka jest ciekawa, ale widziałam też opinie czytelników, którym się nie podobała, więc na razie odpuszczam.:D
OdpowiedzUsuńksiążki o których piszesz to nie do końca mój typ, ale się rozglądam tu u Ciebie i miło jest :)
OdpowiedzUsuńa mam pytanko... dostałam wyjątkowo nietrafiony prezent i stałam się posiadaczką książki "Zmorojewo" i jeszcze jednej o takiej tematyce... nawet ich nie tknęłam i raczej sie nie przekonam...może ty byłabyś zainteresowana?
a ja mogłabym wtedy kupić książkę, która by mnie interesowała..
:)
Odpisałam Ci na maila, ale nie wiem czy doszło :)Byłabym zainteresowana, tylko skontaktuj się ze mną co do szczegółów: drugiej książki oraz ceny :)
Usuńwpadło do spamu, sorki, już odpisałam :) dogadamy się :)
Usuńmam nadzieję, że dostałaś mojego maila?
Usuńmam nadzieję... niestety nie mam odpowiedzi...
Zainspirowana
Zwróciłam na tą książkę uwagę przez wspomnienie o Inkach, ale to już kolejna negatywna recenzja, więc sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńInków to tu mało... Ich obyczaje, kultura są opisane bardzo powierzchownie, chociaż z kolei samo Imperium przedstawia się całkiem dobrze.
UsuńMogę się skusić
OdpowiedzUsuńA nie radze :P
Usuńskoro nie radzisz, to ja też sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuń