Tytuł: Piękne Istoty
Autor: Kami Garcia & Margaret Stohl
Wydawnictwo: Łyński Kamień
Rok wydania: 2009
Stron: 536
Przypomnijcie sobie fabułę Zmierzchu. Teraz, wyobraźcie sobie, że zamiast wampirów, mamy do czynienia z tajemniczymi Obdarzonymi, istotami, które posiadają różne moce (brzmi znajomo?) i, w skrócie, dzielą się oni na tych dobrych (niczym wampiry pijące krew zwierząt) i złych (złe wampiry). Na koniec, zróbmy zamianę płci narratora pierwszoosobowego – z żeńskiej na męską i zamieńmy Bellę z Edwardem rolami, żeby nie było to AŻ tak oczywiste. Co otrzymamy?
„Piękne Istoty” to kolejny paranormalny romans powstały na fali o wampirach, zapoczątkowanej przez „Zmierzch” Stepheni Meyer. Dla normalnego czytelnika nie sposób nie zauważyć powyższych korelacji. Para autorów, czyli Kami Garcia i Margaret Stohl wykazała się brakiem kreatywności i żądzą łatwego zarobku. Nie przeczę, na pewno wielu osobom książka przypadnie do gustu. Mamy tu wszystko, czego pragnie przeciętny nastolatek/tka (z naciskiem na tka): romans, tajemne moce, romans, brutalną historię, romans, przeznaczenie, romans, cierpienia młodych dusz i, przede wszystkim, romans.
Głównym bohaterem i zarazem narratorem jest Ethan Wate. Wiedzie on spokojne życie w małym miasteczku, Gaitlin, póki nie zjawia się w nim pewna… (famfary) tajemnicza dziewczyna, Lena. Od razu zaskarbia sobie niechęć wszystkich rówieśników, oprócz, oczywiście, Ethana, który widzi w niej dziewczynę ze swoich snów. Bardzo realistycznych zresztą i, zapewne, proroczych. Dla nowej koleżanki zaryzykuje przyjaźń swoich kolegów, dobre relacje z bliskimi, reputację, a nawet, o zgrozo, życie. Tymczasem, tajemnicza młoda dama, nie jest zwykłą nastolatką. Dzieją się przy niej dziwne rzeczy, a jej rodzina wydaje się być opętana. Okazuje się, że nie są to zwykli ludzie, a wampiry. Ekhm, nie żadne wampiry, nie ta bajka. Są to Obdarzeni.
Ethan to męska wersja Belli. Jego romantyczne wynurzenia oczywiście nie zabierają aż tyle czasu, nie jest on też fajtłapą, ale… Przyciąganie do zakazanego, porzucenie znajomych i wzbierająca burza uczuć łączą go z bohaterką „Zmierzchu”. Z niego właśnie został skopiowany i nieco przekształcony główny rys fabularny. Wgłębiając się w detale, zauważymy parę innych pomysłów, ale nie są one innowacyjne, ani zaskakujące. Ciekawie ma się rzecz z tempem akcji. Napięcie stale rośnie, a gdy zbliża się w końcu do punktu kulminacyjnego następuje niespodziewany spadek. Autorki okazale strzeliły sobie w stopę prezentując nam nudne i rozczarowujące zakończenie, przez co cała powieść wydaje się być tylko pretekstem do… no właśnie, czego? Zarobienia pieniędzy zapewne. Kolejne części już chyba nie mogą być gorsze.
Na plus należy zaliczyć klimat powieści. Gaitlyn to małe, mroczne miasteczko, w którym wszyscy się znają i ma się wrażenie, że przez cały czas jest się obserwowanym. Również posiadłość Ravenwood sprawia wrażenie przykrego, nagryzionego przez ząb czasu miejsca. Podobało mi się, w jaki sposób stary dom ożywał i zmieniał swoje kształty. Nie potrafię w pełni docenić historycznych aspektów fabuły, ale na Amerykanach z pewnością zrobią one wrażenie – są jednocześnie rozczulające i straszne w swoich dramatycznych detalach.
„Piękne istoty” czyta się szybko, głównie dlatego, że książka w większości składa się z dialogów. Fabuła jest nieskomplikowana i im dalej brniemy w powieść, tym jest po prostu gorzej. Na rynku przepełnionym tzw. paranormalami, które zapoczątkowała powieść Meyer, ta pozycja niczym, poza okładką, się nie wyróżnia. Nie oceniajmy jednak po wyglądzie – gdy zajrzymy do jej wnętrza okaże się bezcelową kopią „Zmierzchu”, której zapewne nawet kontynuacja („Istoty Ciemności”) nie uratuje.
Recenzja ukazała się również w serwisie StrefaRPG.pl
Dobrze, że przeczytałam tą recenzję bo już miałam polować na tę książki. Kurcze, magia okładki :D Oczywiście, jak będzie pod ręką (w bibliotece) to obczaję, w końcu Zmierzch mnie wciągnął ale to już nie będzie to samo :) To bliżej nieokreślane przyciąganie mocno mnie wkurza ostatnio, dla mnie wszystko musi mieć przyczynę - cholerny biol-chem się odzywa :D
OdpowiedzUsuńWidziałam tą książkę u mojej koleżanki. Cytat na okładce mnie powalił. Coś w stylu: Była dziewczyna, coś tam, a potem był grób. Po prostu padłam. Śmieszna książka. Nie znoszę Zmierzchu a co dopiero jego kopii ;].
OdpowiedzUsuńDo połowy przeczytałam tom 1, a mam jeszcze dwójkę w domu. Muszę się rozprawić z tą serią. Ma swoje plusy i minusy. Zobaczę jeszcze co u mnie przeważy ;)
OdpowiedzUsuńmiałam ją pożyczyć od kuzynki, ale wiedzę, że nie ma w tym większego sensu. jak zwykle odgrzewane kotlety...
OdpowiedzUsuńTeraz jest takie przepełnienie paranormalami, że naprawde trudno trafić na coś nwoego... I wcale mnie nie dziwi to, że i ta pozycja niczym nie zaskakuje. Chyba trzeba odpocząć od tego typu książek, przynajmniej na jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńOj... Nie przeczytam. Gdy był jeszcze szał na takie paranormale, miałam możliwość jej wypożyczenia. Po przeczytaniu Twojej recenzji jestem pewna, że dobrze zrobiłam, dając sobie z nią spokój. Straciłabym tylko swój czas.
OdpowiedzUsuńHmmm... co za duzo, to niezdrowo. Kopiowania pomysłów nie lubie, chyba, że to nei kopiowanie, ale raczej inspiracja i wykonanie jest oryginalne. Dziękuję za szczerą opinię, po książkę raczej nie sięgnę
OdpowiedzUsuńParanormale to zdecydowanie nie mój gatunek, a jeśli dodatkowo książka jest nachalnym plagiatem mówię jej stanowcze nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Świetna recenzja, bardzo dobrze mi się ja czytało (recenzję oczywiście, nie książkę :P). Ze "Zmierzchu" już wyrosłam, więc po "Piękne istoty" nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie, raczej nie sięgnę. Jest tyle świetnych książek, więc po co męczyć się z kolejną TAKĄ historią?
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję, od jakiegoś czasu polowałam na tę książkę, a teraz widzę że szkoda zachodu. Dobrze, że zaoszczędziłam $$ ;) Za dużo ostatnio kiepskich krewniaczek "Zmierzchu", niestety.
OdpowiedzUsuńMnie odstręczał już sam tytuł. A po recenzji widzę, że i wnętrze nie lepsze.
OdpowiedzUsuńDobra recenzja. A raczej antyrecenzja. :)
OdpowiedzUsuń