sobota, 23 lipca 2011

#27 Darkar. Poświęcenie - recenzja

Wydawnictwo: Poligraf
Rok wydania: 2010
Stron: 224












Czuliście kiedyś, że waszym życiem kieruje Przeznaczenie? W debiutanckiej powieści Dariusza Dolińskiego „Darkar. Poświęcenie” to właśnie ono jest głównym bohaterem i motorem napędowym akcji. Pierwsza część trylogii to opowieść o pogodzeniu z własnym, nieuniknionym losem , która z pewnością spodoba się wielu fanom fantastyki. Jesteście ciekawi czym podbije Wasze serca?

O niziołku Sinoe opowiada przepowiednia, że kiedyś za jego sprawą upadnie Czarny Pan, władca Marchii. Z tego też powodu nie ma on łatwego życia – słudzy Imperatora chcą go pojmać, natomiast Wielki Mistrz Gildii Kupieckiej widzi w nim szansę na własne panowanie na tronie. Na ratunek przybywa mu Darkar, w którym Sinoe upatruje kolejnego wybrańca, mściciela, mającego własnoręcznie obalić Imperatora. Podczas wędrówki ku swemu Przeznaczeniu napotykają wiele trudności, lecz los nie pozwala im zawieść. Po drodze spotykają wyjątkowe postacie, jedne nastawione przyjaźnie, inne wrogie, ale stale posuwają się do przodu, do celu.

„Darkar. Poświęcenie” to powieść-hybryda. Rozgrywająca się walka dobra ze złem nadaje jej wzniosły nastrój, który balansują pojawiające się na kartach książki rasy – spotkamy tam ludzi, niziołki, elfy, gnomy, orki, a nawet gryfy. Napotkani w dalszej części książki kompani to dhampirka i pół-wampir pół-wilkołak. Jakkolwiek śmiesznie to brzmi, autor potrafił nadać im wyraźną osobowość i szybko zdobywają  oni sympatię czytelnika. Podobnie sprawa ma się z parą głównych bohaterów. W miarę upływu akcji powstaje między nimi więź braterstwa, przez co przepowiednia Hironiusza wydaje się być jeszcze straszniejsza…
Już od prologu napotykamy nawiązania do religii, Biblii. Równie często autor wykorzystuje motywy współczesne, takie jak historia Van Helsinga (w książce przemianowanego na Vin Healsing), czy wyprawa Drużyny Pierścienia. Nie ma ich jednak wiele i nie są one kalką, a próbą odwzorowania ich na własny użytek. Na uznanie zasługują opisy autora. Ich barwność i plastyczność sprawia, że mamy wrażenie bycia w centrum wydarzeń. Sam świat, w którym toczy się akcja, jak zapewnia autor, zostanie jeszcze rozbudowany i w kolejnych częściach poznamy dalsze tereny Marchii, a także to, co jest poza nią. 

Największym minusem książki jest jej korekta. Literówki, powtórzenia i inne błędy męczyły oczy i nieco zniechęcały do czytania. Potwornie wielki opis z tyłu książki przypomina recenzję i przekazuje zbyt wiele informacji, żeby zaciekawić. Brakowało mi również informacji o autorze. Mimo to książkę czyta się szybko. Potrafi wciągnąć czytelnika niczym bagna, przez które maszerują bohaterowie, i wypuścić dopiero, gdy przewrócimy ostatnią stronę.  Choć mnogość ras potrafi przytłoczyć, tajemnica przepowiedni, poczynania Imperatora i kolejne losy bohaterów intrygują i nie pozwalają się oderwać.

„Darkar. Poświęcenie” to jedynie wstęp do trylogii. Poznajemy w niej głównych bohaterów i świat, w którym się znajdują. Wiele wyjaśnia się już na początku, jednak to zakończenie książki przynosi zrozumienie i zainteresowanie, czym jeszcze autor nas zaskoczy. Jestem pewna, że kolejne części będą jeszcze lepsze, a przygody Darkara i jego kompanów fascynujące i pełne zwrotów akcji. Jedyne co nam pozostaje to czekać na kolejny tom, który ma się ukazać w przyszłym roku. Cała trylogia ma szansę opowiedzieć naprawdę niebanalną historię, warto więc już teraz sięgnąć po część pierwszą.

Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl za co serdecznie dziękuję

8 komentarzy:

  1. Wzmocniłaś mój apetyt na tę książkę. Bardzo chce ja poznać osobiście.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja sama nie wiem co mam myśleć o tej pozycji. Po przeczytaniu akapitu na temat o czym mniej więcej jest ta książka, mam wrażenie, że to wypisz wymaluj WP albo Belgariada Eddingsa. Jakoś nie mam ochoty na kolejną powieść z cyklu "od zera do bohatera" "wędrując z kompanią przez świat". Mam ochotę na coś zupełnie nowego ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @cyrysia Miło mi :) Myślę, że nie pożałujesz.

    @enedtil Faktycznie odniesienia do Władcy w Darkarze się znajdą, nawet dosłowne. Autor jednak nie ma takiego rozmachu jak Tolkien i na czoło wysuwa się nie drużyna a pojedynczy człowiek. No ale zobaczymy co z tego wyjdzie w kolejnych tomach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie brzmi nieco podobnie do konwencji "Władcy pierścieni"- i cóż, chyba najpierw sięgnę po Tolkiena (bo zabieram się za niego jak sójka za morze), a potem ewentualnie, w przypadku niedosytu, zapoznam z Dolińskim.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. @UpiornyGroszek W takim wypadku jak najbardziej popieram - Władcę Pierścieni przeczytać powinien każdy :) Mam nadzieję, że w będziesz miała chwilę czasu i w końcu Ci się to uda. A na deser będziesz sobie mogła porównać Tolkiena z Dolińskim :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie wiem, czy się zdecyduję. Trochę pachnie mi to parodią, nie wiem czy zamierzoną, czy tak po prostu wyszło. Te dziwaczne hybrydy ras, czytelne nawiązania do Tolkiena, a do tego kiepska korekta nie zachęcają. Zostanę chyba jednak przy „Władcy Pierścieni”.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. @Ulalume Eh, widzę, że nie potrafię przekazać do końca tego co chcę w recenzji :) Książka na pewno nie jest parodią Tolkiena, to jest twórcza wizja ze wzniosłym celem. Hybrydy ras faktycznie dziwaczne, ale przedstawione w sposób ciekawy i intrygujący. WP wiadomo, najlepszy :) Ale myślę, że spróbować można i "Darkara". Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Albo ja mam spaczone skojarzenia ;)

    OdpowiedzUsuń