środa, 9 października 2013

Dan Brown, "Inferno" - recenzja premierowa

Autor: Dan Brown
Tytuł: Inferno
Seria: Robert Langdon (#4)
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 09.10.2013
Stron: 592

Moja ocena: 3/10








Lubię prozę Dana Browna. Traktuję ją jako lekturę na rozluźnienie, emocjonującą, choć nieco naiwną i naciąganą, ale przyjemną i idealną na jeden wieczór. Czytałam wszystkie dostępne do tej pory w Polsce książki Amerykanina, a tej mającej dziś premierę także nie potrafiłam się oprzeć. Pewnie zastanawiacie się, czy warto wydać 45 zł na swój twardo oprawiony egzemplarz, który zwiastuje potencjalnie fascynująco spędzony czas w „piekle” Dantego?

Otóż nie, nie warto. Ale zacznijmy może od początku.

 
"O, willful ignorants! Do you not see the future? Do you not grasp the splendor of my creation?"

Robert Langdon, którego mieliśmy okazję poznać w poprzednich trzech książkach z serii z nim w roli głównej, ponownie może wykorzystać swoją wiedzę o symbolach i historii. Tym razem nawet podwójnie, gdyż budzi się w szpitalu, pozbawiony pamięci i musi prześledzić swoje kroki do zrozumienia, dlaczego ktoś chce go zabić. Wraz z młodą lekarką, Sienną Brooks, próbuje rozwikłać zagadkę swojej amnezji, pościgu, a także tajemniczego przedmiotu w kieszeni płaszcza – mapy piekła Dantego namalowanej przez Botticella. Z drugiej strony obserwujemy nie do końca z początku jasne działania tajnej organizacji Consortium, która pomaga ukryć się komuś, kto zagraża światu.

Tak, jak to było w „Kodzie Leonarda da Vinci”, „Aniołach i Demonach” i „Zaginionym Symbolu”, szybko następujące po sobie wydarzenia skutecznie trzymają nas w napięciu, nie szczędząc zwrotów akcji. Przez 70% książki Langdon wraz z Sienną ucieka przed swoimi prześladowcami i policją. Na początku chce się dowiedzieć, dlaczego go poszukują, ale potem, oczywiście, praktycznie bez chwili zastanowienia zaczyna równocześnie przeć do przodu, wyczuwając zagrożenie dla świata, które tylko on potrafi powstrzymać. Aby odkryć sekret, korzysta ze swojej ogromnej wiedzy, łącząc niektóre fakty na siłę. Nie można oprzeć się także wrażeniu, że prawie nic nie ma przed nim tajemnic, Wikipedię zna na pamięć, podobnie jak mapę Florencji i życiorys Dantego.

„Inferno” to kompendium wiedzy o sztuce i historii, zbiór ciekawostek, które zaintrygują nawet kogoś, kto nie jest zbytnio zainteresowany tymi tematami. Brown wspomina o wielu dziełach sztuki, miejscach, uliczkach, zabytkach, które warto podczas lektury wyszukać i przyjrzeć się im uważniej. Tym razem fabuła (prawie) obyła się bez pseudo-spiskowych teorii, a wręcz przeciwnie – pisarz oparł ją na ciekawych i poważnych filarach współczesnych gróźb dla ludzkości. Problemy przeludnienia, ruch transhumanizmu – brzmi zupełnie jak nie ten Dan Brown, którego znamy, prawda?

"I've got to stop being such a snob about leather-bound books, he reminded himself. E-books do have their moments"

Trzeba przyznać, że idea autora była naprawdę wzniosła – pod przykrywką thrillera o sztuce, produktu kultury masowej, który nawet przecież doczekał się ekranizacji, ukazał on prawdziwe i złożone zagrożenia. Chociaż akcja pędzi na łeb na szyję, znajdujemy czas na refleksję, a wnioski raczej nam się nie spodobają, ale może zmuszą do działania. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie parędziesiąt ostatnich stron, w których na jaw wyszedł brak pomysłu lub pośpiech, niewybaczalny w wypadku tak poczytnego pisarza.

Chyba nikt nie lubi czuć się oszukanym. Ja na końcu poczułam się jakby Dan Brown uderzył mnie w twarz. Lektura książki okazała się zupełnie bezpłodna i bezsensowna. Końcowe wydarzenia postawiły pod znakiem zapytania cale poszukiwania Langdona, wszystko, co wydarzyło się od pierwszych stron „Inferno”. Do momentu zakończenia książka spokojnie uzyskałaby w moich oczach ocenę 6/10 - czyta się przyjemnie, choć do literatury nie wnosi nic nowego. Rozwiązanie fabuły zmniejszyło ją o parę punktów i naprawdę - tak rozczarowującej lektury dawno nie czytałam.

22 komentarze:

  1. Znaczy jest gorzej niż zwykle? Auć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łooo! A na książkę tylu blogerów się napala, to się rozczarują :P W dodatku, jak zobaczyłam cenę tej książki to o_O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się zdziwiłam jak ją widziałam w Empiku, ale przyznajmy, że wydana jest ładnie. Ale największy shit nadal będzie shitem nawet jak się go porządnie opakuje.

      A rozczarowania nikomu nie życzę, ale chyba jest nieuniknione :P

      Usuń
  3. Brown zawsze miał przekombinowane i dziwne zakończenia zakrawające o fantastykę. O książce słyszałem tyle, że słabsza niż dwie pierwsze, ale lepsza niż trzecia. Poczytamy, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do fantastyki tutaj to o dziwo raczej nie było jej w ogóle (no, może trochę fantastyki naukowej...). Ciekawa jestem jak Ty ją odbierzesz.

      Usuń
  4. O kurde, tego się nie spodziewałam... oO

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem że pan Brown mnie nie pociąga, nie przebrnęłam przez "Kod ..." więc i tę nowość sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
  6. A więc książkę sobie odpuszczę... I tak nie miałam na nią większej ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  7. Powieści pana Browna jeszcze przede mną ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja przygodę z Brownem zakończyłem na "Kodzie Leonarda" i "Aniołach i Demonach". Po Inferno raczej nie sięgnę, a już na pewno nie kupię. Zgadzam się natomiast z tym, że dla czystej rozrywki tego pana czyta się całkiem dobrze, choć historie są bardzo naiwne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojojoj. Gorzej niż źle. W takim razie nie będę szukać tej książki, skoro nie powala na kolana.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie wszytkie książki browna oparte są na tym samym schemacie. Wiadomo, "kod da vinci" się sprzedał więc trzeba odcinać kupony podobnymi historiami. To trochę przykre, bo facet napawdę dobrze pisze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schemat faktycznie ten sam. Ale tutaj to i tak lepiej, bo naprawdę teorii spiskowych niemal brak, poważny problem poruszony. No ale wyszło jak zwykle.

      Usuń
  11. Tak właśnie myślałam, że niestety to będzie kiepska lektura. Wprawdzie kupiłam i to nawet to twarde wydanie, ale na szczęście wydałam tylko 32 zł na promocji:) Swoją drogą nie podoba mi się ta zagrywka wydawnictwa, twarda okładka teraz, a miękka tańsza dopiero w grudniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak miałam nadzieję na fajną lekturę, taką satysfakcjonującą. A tu... eh, szkoda gadać.

      A z wydawnictwami takie zagranie jest już na porządku dziennym. Na książki Cobena w miękkiej okładce też zawsze długo czekam...

      Usuń
  12. Yyy... liczyłam na coś lepszego :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie przeczytałam ani jednej z książek tego pana. I chyba jednak po nie nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie dam się spoliczkować, choć więcej szumu się narobiło niż ta powieść jest warta. Ciekawość zwycięży, popularność sama się nakręci, kasa się zleci, cóż, że jedna strona będzie tylko w 100% zadowolona :) Tylko na pewno nie kosztem mojego portfela, gdybym jeszcze miała wydać więcej przez twarde wydanie :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Sama nie wiem co myśleć o tej książce. Tyle szumu na około niej ale jakoś nie mogę się przekonać. Dodaję i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń